Grozi nam rozpad rządu? Prof. Antoni Dudek: Ziobro już raz postawił Kaczyńskiego pod ścianą
"Weto lub śmierć"? Już wiadomo, że na szczycie Unii Europejskiej w Brukseli raczej dojdzie do kompromisu. To będzie oznaczać przegraną Zbigniewa Ziobry i jego ugrupowania. Pojawiły się już doniesienia, że lider Solidarnej Polski może zażądać dymisji premiera. - Ziobro chyba jeszcze nie stracił resztek zdrowego rozsądku, żeby to zrobić - ocenił w rozmowie z WP politolog prof. Antoni Dudek.
10.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 19:33
Wirtualna Polska: Kilka dni temu w rozmowie z RMF FM ocenił pan, że wotum nieufności opozycji wobec Jarosława Kaczyńskiego jest jednym z najlepszych jej posunięć. Obserwując jednak wczorajszą debatę, można było odnieść wrażenie, że opozycja swojej szansy nie wykorzystała.
Prof. Antoni Dudek: Często jest tak, że ktoś ma dobry pomysł, a z realizacją jest gorzej. To jest tego przykład. Sądziłem, że liderzy opozycji trochę lepiej się do tego przygotują, i będą próbowali Jarosławowi Kaczyńskiemu stawiać takie syntetyczne akty oskarżenia za całe pięć lat rządów, a nie koncentrować się tylko na wydarzeniach dni ostatnich. Kaczyński oczywiście i tak by się do tego nie odniósł, ale z trybuny sejmowej popłynęłyby pewne konkretne zarzuty.
Sejm to jest pewien teatr polityczny. Jedni wypadają tam lepiej, inni gorzej. Mam wrażenie, że tu obie strony wypadły marnie, co potwierdziło moją opinię, że nasza klasa polityczna jest mocno zużyta i że chyba czeka ją przewietrzenie w najbliższych latach. Mam wrażenie, że dorasta nowe pokolenie wyborców, które chciałoby zobaczyć kogoś innego.
Pytanie, czy ktoś taki jest?
Mamy na rynku nowy ruch Polska 2050, który przebiera nogami, żeby wejść do parlamentu i na tym koniec. Na razie ta nowa oferta produktów na rynku politycznym jest ograniczona, ale też do wyborów jeszcze trochę czasu pozostało.
Pod warunkiem, że rząd Zjednoczonej Prawicy się nie rozpadnie, a ona sama się nie wykruszy. Konflikt na linii Zbigniew Ziobro - Mateusz Morawiecki jest coraz bardziej wyraźny. Pojawiły się informacje, że jeśli dojdzie do porozumienia unijnego ws. budżetu UE, to Ziobro może zażądać dymisji premiera...
Mówiąc precyzyjnie: istnieje prawdopodobieństwo, że rząd straci większość. Ale osobiście wątpię, by to nastąpiło w konsekwencji zawarcia kompromisu unijnego i wolty Ziobry, który powie: "ja się nie zgadzam, precz z Morawieckim, który źle zrobił, ja chcę innego premiera". To oznaczałoby bowiem postawienie Kaczyńskiego pod ścianą. Prezes PiS nie miałby wówczas innego wyjścia, jak wyrzucenie Ziobry ze Zjednoczonej Prawicy. Ziobro chyba jeszcze nie stracił resztek zdrowego rozsądku, żeby to zrobić. On już w przeszłości prezesa PiS stawiał pod ścianą i wie, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Woli Kaczyńskiego dziobać boleśnie, licząc, że dzięki temu dziobaniu zyska tak dużą osobistą popularność, że kiedy go w końcu prezes PiS wyrzuci - a moim zdaniem nastąpi to najpóźniej w dniu, w którym Kaczyński ostatecznie będzie zatwierdzał listy wyborcze Zjednoczonej Prawicy na kolejną kadencję - to uda mu się przetrwać samodzielnie na scenie politycznej.
To budowanie własnej popularności i tożsamości na krytyce Morawieckiego, a pośrednio także samego Kaczyńskiego, rozpoczęło się kilka miesięcy temu. Co jest tego powodem? Latem pojawiła się informacja - sądzę, że prawdziwa, bo nikt jej do tej pory nie zdementował - że tuż po wyborach prezydenckich Ziobro pojawił się u Kaczyńskiego z propozycją przystąpienia Solidarnej Polski do PiS-u. Miałby więc nastąpić powrót syna marnotrawnego. Ale okazało się, że Jarosław Kaczyński nie chce być tym dobrym biblijnym ojcem, który syna marnotrawnego przyjął. Nie chce mieć Ziobry w PiS-ie. Myślę, że wtedy Ziobro zrozumiał, że żarty się skończyły i musi walczyć o samodzielne przetrwanie.
Jeśli Ziobro zachowa, jak nazwał to pan profesor, "resztki zdrowego rozsądku', to wniosku o dymisję Morawieckiego nie będzie. Nie będzie też rządu mniejszościowego...
Rząd mniejszościowy może być i to już niedługo, ale z racji erozji indywidualnych posłów, którzy będą tracili wiarę w projekt prezesa Kaczyńskiego. A właściwie w dzieło prezesa PiS, jak nazwał to premier Morawiecki, który wzniósł się wczoraj na wyżyny kultu prezesa Kaczyńskiego.
To wystąpienie zyskało już miano laudacji na cześć prezesa...
To wystąpienie oddało realną pozycję Morawieckiego, którego premierostwo wynika w całości z woli Kaczyńskiego. Morawiecki jest moim zdaniem w PiS-ie postacią bardzo niepopularną, ale nikt się nie ośmieli wymusić na Kaczyńskim jego zmiany. No, chyba że teraz właśnie ten moment nastąpi. Pójdzie do prezesa taka potężna delegacja polityków PiS i powiedzą: prezesie, Morawiecki się zużył, trzeba go wymienić, zróbmy to teraz...
A może Ziobro wyczuwa ten moment, tę rosnącą niechęć do Morawieckiego w szeregach PiS i będzie chciał to jednak wykorzystać i pokazać swoją moc?
Na pewno Ziobro po cichu kooperuje z przeciwnikami Morawieckiego, bo gdyby tak nie było, to już dawno poszłaby inna delegacja z prośbą, by wyrzucić z rządu Ziobrę. Jest w PiS grupa polityków, z byłą premier Beatą Szydło czy Joachimem Brudzińskim na czele, którzy są sojusznikami Ziobro w walce z Morawieckim. Oni przekonują prezesa, by tego Morawieckiego usunąć, ale on go broni. Kiedy prezes straci wolę obrony Morawieckiego? Nie wiem, ale wydaje mi się, że ten moment jeszcze nie nadszedł.
To czego możemy oczekiwać w najbliższych dniach?
Wielkich triumfalnych wystąpień o tym, jak to zmusiliśmy Unię Europejską, Berlin i Brukselę do ustępstw. O tym, jak w sojuszu polsko-węgierskim odnieśliśmy wielki sukces. Sądzę, że to w tym kierunku zmierza, bo ta - jak twierdzi Zjednoczona Prawica - zagrażająca suwerenności Polski zasada praworządności zostanie odesłana do zbadania przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zdaje mi się, że właśnie na tym ten kompromis unijny ma polegać: żadna ze stron nie ustępuje, spór niech rozstrzygnie TSUE. To jest zresztą racjonalne rozwiązanie, korzystne dla wszystkich. Druga strona też będzie mogła ogłosić sukces, bo co prawda sprawa trafiła do Trybunału, ale - tu nastąpi mrugnięcie okiem - tam siedzą prawdziwi sędziowie, którzy wiedzą, jakie są zagrożenia praworządności w tych dwóch krajach.
Do kompromisu dojdzie, bo wszyscy potrzebują sukcesu - nie tylko polski rząd. Chce go prezydencja niemiecka i chcą go kraje południa, którym zależy na pieniądzach.