PolskaGross w Krakowie - spokojna dyskusja i dobre przyjęcie

Gross w Krakowie - spokojna dyskusja i dobre przyjęcie

Ponad tysiąc osób przyszło w Krakowie na spotkanie z Janem Tomaszem Grossem, autorem "Strachu". Ponaddwugodzinna dyskusja przebiegała bardzo spokojnie, a wiele wypowiedzi publiczność nagradzała oklaskami.

24.01.2008 | aktual.: 24.01.2008 22:43

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, spotkania nie zakłócili działacze Narodowego Odrodzenia Polski (NOP), którzy przed Audytorium Maximum UJ, gdzie odbywała się prezentacja książki, urządzili pikietę. Kilkunastu działaczy NOP skandowało przed budynkiem "Kłamca, kłamca", "Wyrwać chwasta", "Każdy to powie, nie chcemy Grossa w Krakowie".

Publiczność przywitała Grossa i innych uczestników dyskusji oklaskami. Minutą ciszy uczczono pamięć 20 ofiar katastrofy wojskowego samolotu transportowego CASA C-295M, który w środę wieczorem rozbił się pod Mirosławcem.

Gross opisuje w "Strachu" akty antysemityzmu w powojennej Polsce, tłumacząc je poczuciem winy Polaków z powodu własnej postawy wobec holokaustu, oraz chciwością - jego zdaniem wielu Polaków skorzystało materialnie na zagładzie Żydów. Gross twierdzi, że w latach 1944-1947 na terenie Polski zamordowano ok. 1,5 tys Żydów, których nazywa ofiarami polskiego antysemityzmu.

Prof. Joanna Tokarska-Bakir, antropolog kultury z UW, mówiła, że antysemityzm w Polsce to taki demon, który dopiero jak się obejrzy w lustrze, zobaczy jak wygląda, to może się rozpęknąć. Książka Grossa jest szansą na takie lustro - oceniła Tokarska- Bakir.

Według Marka Edelmana, po wojnie mordowanie Żydów i akty przemocy wobec nich były możliwe, bo istniało społeczne przyzwolenie na to i "kurtyna milczenia" wobec takich przypadków. I ludzie się tego wstydzą, ale bierny świadek też jest mordercą - podkreślił Edelman.

Człowiek jest złą bestią i to trzeba wyplenić - mówił ostatni przywódca powstania w Getcie Warszawskim. Miną lata. Trzeba wychowania od przedszkola, od dzieciństwa. Musi wymrzeć to pokolenie, które widziało Zagładę, bo to pokolenie ma albo wstyd i nie mówi, albo nienawiść, albo śpi na tych samych poduszkach - mówił Edelman.

Nie uważam, że książka Grossa spowoduje przełom. Zobaczycie, że za rok nikt już nie będzie o niej mówił - stwierdził Edelman, Pytany, dlaczego został w Polsce, mimo że wielu jego przyjaciół wyjechało, odparł: Bo chciałem.

Zdaniem Adama Michnika, książka Grossa jest fragmentem sporu polsko-polskiego, a my, Polacy, musimy na nowo spojrzeć w głąb własnej historii, własnej świadomości. Jak zauważył, nawet najbardziej brutalni krytycy tej książki nie twierdzą, że Gross pisze nieprawdę. Oni się nie zgadzają, że można zerwać taki rodzaj patriotyczno-narodowo-katolicko-politycznej poprawności i pisać językiem tak radykalnym - mówił Michnik.

Redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" stwierdził, że dla niego "kluczowym szokiem" jest ujawnienie w książce Grossa listu bp. Kaczmarka o pogromie kieleckim do ówczesnego ambasadora USA. Pytanie, które stawiam i rzucam jak butelkę z listem w morze: +Kiedy polski Kościół, polski episkopat, kard. Dziwisz, abp Nycz, prymas Glemp powiedzą: jesteśmy dumni z bp. Kubiny i wstydzimy się dokumentu bp. Kaczmarka - mówił.

Polska będzie taka, jaki będzie polski Kościół rzymskokatolicki. Jeżeli Kościół rzymskokatolicki będzie te sprawy zamiatał pod dywan i będzie nas uczył konformizmu, obłudy, zakłamania, hipokryzji w tych sprawach, to tacy właśnie będziemy - konformistyczni, oportunistyczni, zakłamani, hipokryci - stwierdził Michnik.

Jeśli Kościół jasno powtórzy to, co powiedział z wielką odwagą, determinacją i wyczuciem chrześcijańskich wartości bp Kubina w 1946 r.; jeżeli to usłyszy każdy katolik podczas niedzielnej mszy św.; jeśli zrozumie, że z nienawistnych bredni o mordzie rytualnym, z antysemityzmu trzeba się spowiadać tak jak z aborcji, to będziemy żyli w innym kraju - uważa Michnik.

Oklaskami zebrani przyjęli krytykę Michnika pod adresem o. Rydzyka oraz "Naszego Dziennika" za wydrukowanie listu bp. Kaczmarka. Kilka osób po tych słowach - które padły na początku spotkania z Grossem - wyszło z sali.

Jan Tomasz Gross mówił, że jego książka jest próbą odpowiedzi m.in. na pytanie, dlaczego ci, którzy podczas wojny ukrywali Żydów, bali się później do tego przyznać. Autor "Strachu" ocenił, że ton dyskusji o jego książce, wprowadzany przez niektórych komentatorów i historyków, takich jak Jerzy Robert Nowak czy Marek Jan Chodakiewicz, jest całkowicie obraźliwy w stosunku do przedmiotu rozmowy.

Krakowską dyskusję o książce Gross zorganizowali: jej wydawca - Znak, Instytut Europeistyki i Centrum Badań Holokaustu UJ.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)