Gronkiewicz-Waltz: déjà vu z PRL‑u
Jak patrzyłam na Jarosława Kaczyńskiego, to mogę powiedzieć: już to widziałam. I to były czasy mojej młodości w PRL-u - mówiła o wystąpieniu premiera w Stoczni Gdańskiej w audycji "Sygnały Dnia PR 1" Hanna Gronkiewicz-Waltz, kandydatka PO na prezydenta Warszawy.
03.10.2006 | aktual.: 09.10.2006 15:16
Jacek Karnowski: Mieliśmy w niedzielę wiec premiera w Stoczni Gdańskiej, mocne słowa. Ale też Platforma nie żałuje mocnych słów, mówi o „wiecach nienawiści”, o „marcowej propagandzie”. Pani poseł, czy opozycja również nie przesadza w tym mocnym języku? Nie przykłada trochę ręki do tych podziałów na my i oni?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Myślę, wie pan, że przede wszystkim odpowiedzialny za to jest premier i premier zaczął i premier tak jak gdyby był zmartwiony tym, że musiał przeprosić. W ogóle widzę, że u braci Kaczyńskich jest taki syndrom, że przepraszanie to jest coś poniżającego. Otóż po tym się poznaje wielkość człowieka, że jeżeli zawinił, to umie przeprosić. Przy czym przeprosił on za styl, a nie za fakt. Prawdę mówiąc, w każdym demokratycznym państwie ministrowie Lipiński, Mojzesowicz bez wnikania w szczegóły, jakie mieli intencje, bo dobrymi intencjami, jak mówi porzekadło, jest piekło wybrukowane, jak najbardziej szlachetne, wątpię, żeby mieli szlachetne moim zdaniem, ale nawet gdyby takie mieli, to powinni polecieć, dymisja i głowy. I tutaj premier na skutek też tego, że są takie wyniki badań przeciwne, właśnie gorszące się tą sytuacją, mówi przepraszam, potem jak gdyby nie mógł wytrzymać w tym stanie, jakby to było dla niego upokarzające, czego nie rozumiem, to od razu musi dołożyć za dwa dni w
Stoczni. Myślę, że niestety to był wiec.
Ja muszę panu powiedzieć, że jestem ten rocznik, który pamięta te wiece i za Gomułki, i za Gierka. Powiem szczerze, że nie pamiętam tylko, czy tyle ochrony stało wokół Gierka, co wokół Jarosława Kaczyńskiego. I to jest paradoksalne, że widzi się tych ochroniarzy, a mnie się wydaje, że nawet ci poprzednicy unikali takich gadżetów władzy czy też pokazywania się (...) społeczeństwa. Tak że to był dla mnie paradoks. Pamiętam i to było bardzo podobne, te wszystkie wiece w zakładach pracy, ta sama kanwa, tylko inny czas, inni ludzie. I niedobrze, że takie czasy sprzed 1989 roku wróciły. My to pamiętamy. Może ludzie młodzi tego nie wiedzą, to naprawdę wygląda tak samo, tylko aktorzy się zmieniają.
Ale jest jedna podstawowa różnica – jednak na wiecach za czasów PRL nieobecność była karana, to był przymus pewnego rodzaju, a tutaj jednak zwolennicy rządu mają prawo się zejść w dowolnym miejscu i słuchać swojego przywódcy.
- Oczywiście, że mają, natomiast po pierwsze jeśli chodzi o karanie, to z tym karaniem w zależności od okresu różnie bywało. Za czasów Gierka już było lżej niż za Gomułki. Ja nie chodziłam w szkole na pochody pierwszomajowe. Co prawda miałam z tego powodu trójkę ze sprawowania, ale ze szkoły mnie nie wyrzucili, a gdyby to było piętnaście lat wcześniej, pewnie by wyrzucili. Jednym słowem myślę, że to jest słuszne. Ale sam widok jest podobny, to takie – jak to się ładnie mówi – déjà vu. Jak patrzyłam na Jarosława Kaczyńskiego, to mogę powiedzieć: już to widziałam. I to były czasy mojej młodości w PRL-u. I oczywiście, że mogą się zebrać, tylko niech pan zwróci uwagę, jaki był ogromny taki ładunek nienawiści, te skandowanie, jak powiedziałam, odpowiedź, tutaj premier nawet poprawia, że nie „precz z komuną”, a „precz z postkomuną”, bo już sam widzi, że to jest takie déjà vu, że po prostu jest to takie, jak było precz z różnymi kiedyś nazwiskami czy tam „studenci do nauki, robotnicy do pracy, syjoniści do Syjonu”.
Jednym słowem, wie pan, niestety to wizualnie sprawiało takie wrażenie. Ja oglądałam, to było w niedzielę, w gronie mojej rodziny i wszyscy mieli to wrażenie, tak że niech premier... To są pewne odczucia emocjonalne, które mówią, że to jest podobne wrażenie. I to naprawdę podzieliło Polaków, bo wszyscy opozycjoniści poczuli się dotknięci. I teraz premier mówi, że nie to miał na myśli. No, na miłość boską, premier nie może mieć co innego na myśli i nie może zatrudnić na etacie człowieka, który tłumaczy...
Nie chodziło mu o opozycję, mówi tak, tylko...
- No wie pan, ale powiedział „wszyscy, którzy są przeciwko nam, to tak jak by było kiedyś ZOMO”. Tak że o kogo mu chodziło? O zwykłych ludzi? Wiadomo, że zwykli ludzie czy w jednym, czy w drugim systemie muszą sobie dawać radę na co dzień. I ja z przykrością widzę, że PiS w ogóle nie rozwiązuje zwyczajnych problemów Polaków – nie obniża im podatków, nie pokazuje im przyszłości w taki sposób, że jak nie wyjeżdżać, jak się tutaj rzeczywiście w Polsce zatrzymać, tylko kolejne rzesze wyjeżdżają. Ja wiem o tym, bo ja byłam cztery lata w Londynie i widziałam te desperackie przyjazdy tam.
Ale może przyjeżdżają, dlatego że po prostu tam jest bogatszy kraj, bo zarabia się...
- Nie, wie pan, zarabia się więcej, bo można...
Pod rządami Platformy też by się nie zarabiało tyle, co w Anglii, no, pani poseł, to musimy przyznać. Przez najbliższe dziesięć lat Polska nie dobije stawkami do Zachodu.
- Oczywiście, tylko problem jest taki, że niedługo... nie ma już komu budować domów, nie ma już komu leczyć, nie ma już komu się opiekować. Myślę, że te problemy powinny być rozwiązane albo przynajmniej rząd powinien pokazać, że nie w tym roku, ale za dwa, trzy lata będzie inaczej, powinien w jakiś sposób zatrzymać tych ludzi, bo to już zaczyna być niebezpieczne. Ale ja rozumiem, wolność podróży, pracy, ale przecież ci ludzie są tam często zdesperowani. Ja wiem, ponieważ działałam i kontaktowałam się, byłam w bezpośrednim kontakcie z parafią polską. Naprawdę jest wybór bardzo trudny i często dramatyczny. Jednym słowem trzeba się tym zainteresować, więcej o tym mówić, niż o likwidacji WSI, które już zostały zlikwidowane, niż o powstaniu Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Platforma była naprawdę bardzo kooperatywna, za obydwoma tymi ustawami żeśmy głosowali, tylko nie może to być sensem i celem działania rządu, bo to wygląda, jakby rząd żył cały czas do tyłu jakąś historią, reminiscencjami. Rząd musi wziąć
pod uwagę, jakie mamy znaczenie w Unii Europejskiej, musi tworzyć ją, a nie się obrażać raz na Niemców, raz na innych. Musi po prostu zarówno podnosić znaczenie Polski za granicą, jak i rozwiązywać zwykłe codzienne problemy Polaków.
Przeczytaj cały wywiad