"Gromada rozpieszczonych mazgajów". Zamieszki, protesty i... zbiorowa terapia po wygranej Trumpa
• Na ulice w amerykańskich miastach wyszły tysiące protestujących przeciwko wyborowi Donalda Trumpa na prezydenta
• Wśród haseł na transparentach pojawiło się "Nie mój prezydent"
• Tymczasem w nowojorskim metrze ludzie przylepiają do ścian karteczki, na których wypisują wyrazy wsparcia
Dla wielu Amerykanów wynik wyborów prezydenckich był szokujący. Komik Jimmy Kimmel, by ułatwić pogodzenie się z wygraną Trumpa przedstawił widzom swojego programu pięciostopniowy proces wychodzenia z żałoby. Zwolennicy Hillary Clinton wyszli nawet na ulice. W wielu dużych miastach trwają protesty, które gromadzą tysiące ludzi.
Największy protest miał miejsce w Portland, gdzie w centrum miasta zebrało się 4 tys. osób. Wśród haseł wypisanych na transparentach, pojawiło się znane skądinąd Polakom "Nie mój prezydent", a także "Nienawiść nie przywróci wielkości Ameryce". Doszło do zamieszek, podczas których demonstrujący podpalali kosze na śmieci, wybijali szyby w sklepowych witrynach i niszczyli samochody. Policja użyła gazu łzawiącego i aresztowała 26 osób.
Rudolph Giuliani, wspierający Trumpa były burmistrz Nowego Jorku, nazwał protestujących "gromadą rozpieszczonych mazgajów". Trump z kolei sugerował, że protesty są odgórnie zorganizowane i podżegane przez media. Co ciekawe, w samym Nowym Jorku, mieszkańcy skorzystali także z "Terapii w metrze", czyli akcji prowadzonej przez Matthew Chaveza. Dzięki niej mogli przylepiać do ścian stacji karteczki z wyrazami wsparcia i dodawali sobie otuchy. Przekonywali się wzajemnie, że świat się jeszcze nie skończył.