Gra wojenna w Izraelu - sukces "ataku" na Iran
Izraelskie dowództwo przeprowadziło grę wojenną symulującą uderzenie na irańskie instalacje nuklearne trzy dni po wyborach prezydenckich w USA. I doszło do wniosku, że taki atak nie wywoła wojny, która mogłaby podpalić cały region - donosi "The Daily Telegraph".
Ćwiczenia zostały przeprowadzone 24 września, wzięło w nich udział kilkadziesiąt przedstawicieli wojska i władz. Uczestnicy zostali podzieleni na grupy reprezentujące kluczowych graczy w potencjalnym konflikcie - m.in. Izrael, Iran, USA, Rosję, Hezbollah, Egipt, Syrię, Turcję czy ONZ.
Jak podkreśla "The Daily Telegraph", symulacja miała przewidzieć ewentualne konsekwencje prewencyjnego uderzenia Izraela na Iran. Nie poruszano prawnych i moralnych zagadnień dotyczących słuszności takiego ataku, lecz skoncentrowano się na tym, w jaki sposób Teheran może na niego odpowiedzieć i co będzie się działo dalej.
Atak trzy dni po wyborach w USA
Jaki przebiegało ćwiczenie? Izrael, bez porozumienia z Waszyngtonem, bombarduje irańskie instalacje nuklearne 9 listopada, trzy dni po wyborach prezydenckich w USA. Irańczycy w odpowiedzi odpalają wycelowane w państwo żydowskie pociski balistyczne Shahab-3.
Dalej nastąpiła seria posunięć politycznych. Teheran natychmiast zdecydował, że zamierza odbudować swój program nuklearny, o pomoc materialną i technologiczną zwracając się do Rosji. Kolejnym priorytetem miało być zniesienie nałożonych na niego sankcji i obłożenie nimi Izraela za jego "niesprowokowany atak". Ponadto ajatollahowie zaoferowali Egiptowi i Jordanii obszerną pomoc w zamian za zerwanie traktatów pokojowych z Izraelem.
Mimo wielokrotnych zapowiedzi, Iran postanowił nie atakować celów USA, nie chcąc zwalać sobie na głowę całej ich potęgi. Wezwał za to do działania swoich sojuszników - Hezbollah w Libanie i Hamas w Strefie Gazy.
Stany Zjednoczone, choć niezadowolone z tego, iż władze Izraela nie poinformowały ich zawczasu o ataku, podtrzymały swoje poparcie dla państwa żydowskiego i podniosły w stan gotowości swoje wojska na Bliskim Wschodzie. Jerozolima jasno wyłożyła amerykańskiemu sojusznikowi czego od niego oczekuje - pohamowania zapędów Hamasu i Hezbollahu, wsparcia antyrakietowej obrony terytorium kraju i pełnego poparcia na forum ONZ.
Druzgocąca porażka Iranu
Ostatecznie reakcja sojuszników Iranu była bardzo powściągliwa. Tymczasem izraelskie siły powietrzne szykowały już kolejne uderzenie na irański ośrodki wzbogacania uranu. Nastąpiło ono 24 godziny po pierwszym ataku. Teheran był bezradny, mógł jedynie dalej ostrzeliwać państwo żydowskie rakietami, jednak większość i tak przechwyciła izraelska obrona przeciwrakietowa.
Jak podsumowuje "The Daily Telegraph", wynik symulacji był druzgocący dla Iranu. Jego instalacje nuklearne leżały w gruzach, atak rakietowy na państwo żydowskie był w dużej mierze nieskuteczny, a Hezbollah i Hamas ograniczyły się do jedynie symbolicznych akcji odwetowych. Dzięki parasolowi ochronnemu rozpostartemu w ONZ przez USA, Izrael pozostał "bezkarny".
Dla izraelskich polityków i wojskowych przeprowadzona gra wojenna jest dowodem na to, że prewencyjne uderzenie na Iran będzie mieć ograniczone skutki i nie wywoła wojny, która mogłaby rozlać się na inne kraje regionu. Zupełnie odmiennego zdania są cytowani przez brytyjski dziennik eksperci irańscy, którzy twierdzą, że Teheran wciągnąłby Izrael w długotrwały konflikt i użyje wszelkich dostępnych środków by podpalić cały Bliski Wschód.
Kto ma rację? Miejmy nadzieję, że świat nie będzie miał okazji, by się o tym przekonać.