GPL3 - jedna licencja, przynajmniej trzy ważne zmiany
Free Software Foundation opublikowała pierwszy szkic ( draft ) trzeciej wersji GNU General Public License - najpopularniejszej na świecie licencji używanej w oprogramowaniu open source. Mają się w niej znaleźć trzy fundamentalne zmiany w stosunku do używanej od 15 lat GPL2: 1 ) GPL3 chce ograniczyć możliwość objęcia patentami kodu, który powstał ze źródeł open source oraz redefiniuje pojęcie "kodu źródłowego", 2 ) GPL3 ma zamiar trzymać znacznie większą "kompatybilność" licencji z prawem międzynarodowym, a nie tylko z amerykańskim, 3 ) GPL3 chce przeciwdziałać szkodliwym dla użytkowników regulacjom związanym z DRM.
Jak mówi Richard Stallman, twórcy projektu GNU ( patrz artykuł: "GNU ma 22 lata - wszystkiego najlepszego! - http://www.pcworld.pl/news/83447.html" ), mniej więcej cztery lata temu programiści związani z ruchem open source uświadomili sobie, że toczą bardzo nierówny bój z korporacjami patentującymi wszystko co popadnie. Właśnie wtedy pojawiła się myśl, że licencja GPL potrzebuje odświeżenia.
GPLv2
W chwili obecnej licencja GPL w wersji drugiej ( GPL2 ) ma już piętnaście lat, weszła bowiem do obiegu w 1991 roku. Od tego czasu modyfikowano ją bardzo nieznacznie ( więcej informacji: "GPL3 niebezpieczna dla wolnego oprogramowania? - http://www.pcworld.pl/news/76942.html" ), a tymczasem świat zmienił się diametralnie. Najbardziej rozpoznawaną marką w świecie komputerów nie jest już Sun czy IBM, lecz Microsoft. Linux z brzydkiego, acz obiecującego kaczątka, stał się pełnoprawnym OS-em, mogącym stawać w szranki z Windows.
Tymczasem większość oprogramowania tworzonego dla tego systemu operacyjnego ciągle powstaje na licencji mającej, bagatela, piętnaście lat!
GPLv2.999
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje na temat GPL3, w środowisku rozpoczęły się bardzo żywiołowe dyskusje. Podnoszono zarówno kwestie "wirusowości" GPL2, jak i niejasną klauzulę w GPL3 dotyczącą rezerwacji prawa do zmiany licencji w przyszłości.
Przypomnijmy: "wirusowość" GPL polega na "zarażaniu" sobą oprogramowania. Jeśli ktoś stworzy program na licencji GPL, to programiści chcący go później wykorzystać są przymuszeni do zastosowania General Public License. Zwolennicy niepohamowanego rozwoju aplikacji open source podkreślają często, że takie rozwiązanie to przymuszanie do wolności i podsuwają przykłady licencji BSD lub LGPL jako alternatyw, które dają programiście większe prawo do decydowania o swoim dziele.
Richard Moglen, prawnik działający przy Free Software Foundation, uspokajał: "Ludzie muszą zaufać, iż wiemy, co robimy." Deweloperzy pracujący nad open source obawiali się jednak, że nie wszyscy będą w stanie naprawdę podążyć za FSF - czy to ze względu na niechęć do brnięcia w nieznane, czy to ze względu na brak czasu. Spowodowałoby to powstanie niezliczonych odgałęzień, np. "wersja 2.6 kompatybilna z GPL2", "wersja 2.6 kompatybilna z GPL3", "wersja 2.8 kompatybilna z GPL2" itd.
Niektórzy deweloperzy ( w tym Daniel Carrera, pracujący przy pakiecie OpenOffice i Matthew Palmer z grupy Debiana ) boją się, że mniej ufni programiści zdecydują się na pozostanie przy GPL2, inni przejdą na GPL3 i w związku z tym powstanie niezliczona ilość równolegle rozwijanych odgałęzień. Już teraz jest to zmora programistów open source; jedna aplikacja może istnieć w wielu różniących się wersjach i odmianach przystosowanych do poszczególnych dystrybucji/odmian *niksa.
GPL3, szkic
W tym tygodniu udostępniono szkic GPL3 wraz z 21-stronicowym dokumentem uzasadniającym stanowisko Free Software Foundation ( ang. rationale document, do pobrania tutaj - http://gplv3.fsf.org/rationale.pdf ); stało się to w trakcie First International Conference for GPLv3, która odbywała się w jednej z najlepszych politechnik na świecie, Massachusetts Institute of Technology ( MIT ). Spotkali się na niej nie tylko programiści open source, ale również przedstawiciele świata biznesu czy władz państwowych.
Po pierwsze: międzynarodowość
Pierwszym istotnym elementem GPL3 jest położenie nacisku na uniwersalność i ponadnarodowość licencji. Jak mówi Moglen: "Uczynienie licencji zgodną nie tylko z amerykańskim prawem autorskim, w szczególności tym dotyczącym oprogramowania, to spore wyzwanie. Przepisy obowiązujące w innych krajach różnią się od tych, z którymi mamy do czynienia w USA".
Konsekwencje tego faktu mogą być istotniejsze niż wydaje się na pierwszy rzut oka. GPL3 będzie bowiem w stanie pomóc nie tylko niezależnym programistom tworzącym gdzieś w zaciszu domu, lecz również korporacjom operującym na rynkach międzynarodowych. Jeśli zatem w parze z uniwersalnością licencji pójdzie łatwość w jej stosowaniu i brak potrzeby każdorazowego dostosowywania do wymogów danego rynku, korporacje korzystające z open source są w stanie odnieść z jej stosowania naprawdę duże profity.
Niestety, przedstawiciele firm narzekają, że nie wszystko w GPL3 jest jasne. Teoretycznie licencja rozszerza zakres swój zakres obowiązywania: podczas gdy w GPL2 najważniejszy był kod źródłowy ( ang. source code ), nowa wersja GNU General Public License obejmuje również efekty pracy z kodem ( ang. object code ), czyli np. skompilowany lub podany obfuskacji program. Niby powoduje to rozszerzenie obowiązywania GPL na Web services, jednak, okazuje się, temat nie został jeszcze w pełni opracowany.
Po drugie: DRM i patenty
Zdaniem Stallmana i Molgana, DRM to prawdziwa plaga naszych czasów: "DRM to 'funkcjonalność', która nie może być tolerowana. Cały trend związany z Digital Rights Management idzie w zupełnie przeciwną stronę niż wolne oprogramowanie. Z nową wersją GPL mamy zamiar zapobiec wynaturzeniom i wykorzystaniu open source w niecnych celach". ( patrz również artykuł: "Digital File Check - suma wszystkich strachów? - http://www.pcworld.pl/news/83479.html" )
GPL3 ma zapobiegać próbom "cichego" wykorzystania źródeł open source w zamkniętych programach. Wprowadzone w niej klauzule będą przeciwdziałać sytuacjom, w którym ktoś skorzysta z kodu opartego o GPL, a następnie go opatentuje. Jak podkreślają przedstawiciele FSF, rynek musi dostrzec potencjał, który tkwi w open source. Tylko dzięki niemu możliwe jest tworzenie odtwarzaczy MP3, których cena oscyluje w okolicy 50 dolarów - producenci płacą przede wszystkim za sprzęt, software przychodzi [niemal] za darmo.
Po trzecie: prostota
Moglen chce, by nowa wersja licencji spodobała się użytkownikom. Mówi nawet: "Z Richardem pracowałem przez trzynaście lat. Tuż po premierze GPL 2.0 rozpoczęliśmy rozmowy nad tym, jak powinna wyglądać kolejna wersja licencji." I nieco dalej: "Naszym wyborem było decydowanie o niej w wąskim gronie. To się jednak kończy, czas, by skonfrontować ją z oczekiwaniami użytkowników". Podkreśla również, że język GPL3 został uproszczony.
Co dalej?
Prace nad trzecią wersją licencji GPL z pewnością przeciągną się przynajmniej do połowy bieżącego roku. Warto jednak zaznaczyć, że prócz kilku wątpliwości, generalnie wzbudza ona entuzjazm w środowiskach związanych z open source. Programiści spodziewają się, że lada chwila jeden z głównych filarów potęgi systemów spod znaku pingwina - czyli kernel - może zostać przekonwertowany na GPL. Dałoby to znak innym deweloperom, że już czas zastanowić się nad GPL3.