Gowin: TVP to czarna dziura, gdzie giną miliony złotych
Telewizja publiczna jest czarną dziurą, w której co roku giną bez żadnych efektów setki milionów, o ile nie miliardy złotych, które łożymy my wszyscy - mówił w "Sygnałach Dnia" Jarosław Gowin z PO.
Sygnały Dnia: Panie pośle, Rafał Grupiński, jeden z najbliższych współpracowników premiera Tuska, przyznał wczoraj, że rozważany jest scenariusz prywatyzacji jednego z kanałów telewizji publicznej. Szef rządu zaprzeczył. No ale skoro mówi o tym Rafał Grupiński, to ta sprawa była omawiana, tak? I to jest pomysł krążący?
Jarosław Gowin: Nie sądzę, żeby tak było. Powiedziałbym precyzyjnie: nie rozważany jest pomysł, tylko Rafał Grupiński rozważa taki pomysł, on jest zwolennikiem prywatyzacji od zawsze, odkąd pamiętam jego poglądy na ten temat. Zresztą przemawiają za tym rozmaite poważne racje, ale to jest – jak powiedziałem – autorski pomysł Rafała Grupińskiego. Rząd nie pracuje nad żadnym projektem prywatyzacji.
Te wszystkie pomysły Platformy, czyli zniesienie abonamentu, rozważany także zakaz reklam w mediach publicznych – to wszystko sprawia wrażenie, że celem jest naprawdę to, co kiedyś premier Tusk zapowiadał, czyli osłabienie ekonomiczne mediów publicznych.
- Nie, to nie chodzi o osłabienie ekonomiczne mediów publicznych. To chodzi o pewne zracjonalizowanie ekonomiczne. Ja wiem, że rozmawiamy teraz w studio publicznego radia i sytuacja finansowa radia jest zupełnie inna niż sytuacja telewizji publicznej, ale telewizja publiczna jest taką czarną dziurą, w której co roku giną bez żadnych efektów setki milionów, o ile nie miliardy złotych, które łożymy my wszyscy. I nie ma żadnego powodu, tak jak podkreśla premier, żeby telewizja, która rocznie ma pół miliarda, ponad pół miliarda z abonamentu, żeby przegrywała konkurencję o transmisję meczów Euro 2008 ze stacją, w której zatrudnionych jest sto razy mniej osób, czyli z Polsatem. Moim zdaniem jeżeli nie da się zreformować telewizji publicznej od wewnątrz, a nie udało się to nikomu, to trzeba podjąć ryzykowną, ale zdecydowaną próbę reformy z zewnątrz.
Ale czy to nie jest tak, że te wszystkie działania jednak działają... one przynoszą korzyść, mogą przynieść korzyść mediom prywatnym? Jak uniknąć tu zarzutu, że działa się na ich rzecz?
- Ja nie widzę w ogóle podstaw do takiego zarzutu, dlatego że na dłuższą metę, a właściwie na średnią metę zracjonalizowanie wydatków, usprawnienie zarządzania, zmniejszenie przerostów zatrudnienia (podkreślam: przerostów) to jest coś, co będzie działało na korzyść telewizji publicznej. I jestem przekonany, że kiedy ona odchudzi się, kiedy zrzuci te wały tłuszczu, które dzisiaj utrudniają jej swobodne poruszanie się na rynku medialnym, to potwierdzi swoją dominującą pozycję na tym rynku.