PolskaGowin: blokada sejmu to przekroczenie granic prawa

Gowin: blokada sejmu to przekroczenie granic prawa

Blokada sejmu była przekroczeniem granic prawa, bo ograniczała wolności obywatelskie parlamentarzystów i pracowników parlamentu - uważa minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Stołeczna prokuratura bada, czy wszcząć śledztwo w sprawie piątkowej blokady sejmu przez związkowców Solidarności.

15.05.2012 | aktual.: 15.05.2012 16:38

- Szanuję prawo związkowców do protestów, gdy są one w granicach prawa - powiedział Gowin dziennikarzom. Jego zdaniem w miniony piątek te granice przekroczono "blokadą swobody ruchów". Dodał, że prowadził z protestującymi merytoryczną rozmowę, która stała się niemożliwa, gdy podeszli inni - jak się wyraził - o "zmęczonych oczach".

Zdaniem Gowina wymiar sprawiedliwości musi reagować, gdy reprezentant narodu jest "tłuczony kijem". W poniedziałek stołeczna prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej posła PO Pawła Suskiego podczas piątkowej blokady sejmu przez NSZZ "Solidarność" (uderzono go kijem w rękę).

Gowin ocenił też, że poseł PO Stefan Niesiołowski powinien wyrazić ubolewanie z powodu incydentu z udziałem dziennikarki Ewy Stankiewicz. - Nie tylko Niesiołowski ma sobie coś do zarzucenia - zaznaczył minister.

W internecie można zobaczyć nagranie z piątkowej blokady sejmu przez związkowców z Solidarności, którzy nie chcieli wypuścić z budynku posłów głosujących za ustawą emerytalną. Podczas blokady dokumentalistka Ewa Stankiewicz (autorka m.in. filmu "Solidarni 2010") filmowała Niesiołowskiego, mimo że mówił, by tego nie robiła. Poseł PO wreszcie odepchnął kamerę, mówiąc "Won stąd".

Komentując wypowiedzi z piątkowej debaty emerytalnej, minister podkreślił, że aroganckie zachowania polityków są "nagradzane" przez media wzmożoną cytowalnością. Dodał, że autorami wypowiedzi bulwersujących opinię publiczną jest zawsze kilku tych samych posłów. Jego zdaniem określenie "azjatyzacja" sejmu obrażałoby Azjatów.

Minister nie chciał ujawnić szczegółów swej opinii do przygotowywanego sprawozdania prokuratora generalnego za 2011 r. "Pierwszy pozna je premier" - zapowiedział. Dodał, że "będzie w niej wiele akcentów krytycznych". Zdaniem Gowina autorytet prokuratury jest ostatnio często narażany na szwank.

Wypowiadając się wcześniej dla radia RMF FM, Gowin oświadczył, że w jego ocenie nie ma podstaw, by wszczynać procedurę odwołania prokuratora generalnego. - Uważam, że byłoby niekorzystne z punktu widzenia morale prokuratury, gdyby odwoływać pierwszego niezależnego prokuratora generalnego - dodał.

Prokuratura bada sprawę

Prokuratura bada, czy wszcząć śledztwo w sprawie blokady sejmu przez związkowców Solidarności. Decyzja zależy od ustalenia, czy stosowali oni przemoc lub groźby bezprawne. Sejm zawiadomił prokuraturę o "bezprawnym pozbawieniu wolności" - m.in. posłów.

- Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wszczęła w poniedziałek z urzędu postępowanie sprawdzające w sprawie blokad uniemożliwiających posłom opuszczanie terenu sejmu - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Dariusz Ślepokura.

Postępowanie jest prowadzone w kierunku art. 191 par. 1 Kodeksu karnego. Przewiduje on karę do trzech lat więzienia dla tego, kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania.

- Jeśli prokurator ustali, że podczas blokady stosowano przemoc lub groźby bezprawne, zostanie wszczęte śledztwo - oświadczył Ślepokura. Na podjęcie decyzji o śledztwie lub jego odmowie prokuratura ma 30 dni.

Ślepokura poinformował, że prokuratura zwróci się o dokumentację do organizatorów protestu oraz do sejmu; zapyta, czy i jakie zakłócenia pracy sejmu miały miejsce. Ponadto śledczy wystąpią o zapisy z monitoringu przed budynkiem parlamentu.

Po południu Kancelaria Sejmu podała, że po analizie "dostępnych materiałów" szef Kancelarii przesłał Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Śródmieście dwa zawiadomienia o popełnieniu przestępstw w czasie zgromadzenia zorganizowanego w piątek przez Komisję Krajową NSZZ "Solidarność".

Jedno zawiadomienie dotyczy domniemanego przestępstwa bezprawnego pozbawienia wolności posłów i pracowników Kancelarii Sejmu przez uniemożliwienie im opuszczenia gmachu sejmu.

Ślepokura powiedział, że zawiadomienie to będzie dołączone do postępowania sprawdzającego śródmiejskiej prokuratury. Podstawa prawna postępowania nie jest jeszcze przesądzona.

Art. 189 par. 1 Kodeksu karnego za pozbawienie człowieka wolności przewiduje karę od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Z komentarzy prawnych wynika, że czyn taki polega na podejmowaniu działań pozbawiających człowieka możliwości swobodnego decydowania o wyborze miejsca pobytu. I tak formą tego przestępstwa może być np. zamknięcie kogoś w jakimś pomieszczeniu lub też zainstalowanie przeszkód, które uniemożliwiają wydostanie się z danego miejsca. Dla bytu tego przestępstwa nie jest konieczny minimalny czas pozbawienia wolności.

Drugie zawiadomienie dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego posła PO Pawła Suskiego. W poniedziałek śródmiejska prokuratura wszczęła już śledztwo w sprawie naruszenia jego nietykalności.

W reakcji na wnioski Kancelarii Sejmu do prokuratury rzecznik przewodniczącego KK NSZZ "Solidarność" Marek Lewandowski oświadczył, że Solidarność i przewodniczący Piotr Duda biorą "całkowitą odpowiedzialność za to, co wydarzyło się tego dnia".

- Zwracamy uwagę, że związkowcy nie wtargnęli na teren sejmu, nie zakłócali jego prac, nie doszło do uszkodzenia mienia, a sam przebieg manifestacji był wyjątkowo spokojny - dodał. Według Lewandowskiego incydenty, do których doszło, "przy takiej skali protestu i emocji, były nieliczne i trudne do uniknięcia". Zaprzeczył też, że blokada dotyczyła pracowników sejmu, którzy - jego zdaniem - z niewielkimi tylko utrudnieniami opuszczali blokowany teren.

"Solidarność" nie zamierza zmieniać ani ograniczać organizowania potencjalnych manifestacji w ramach akcji "Stop 67"; 24 maja organizuje pikietę przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu - podał Lewandowski.

Zawiadomienie PiS ws. incydentu z udziałem Stefana Niesiołowskiego (PO) i dziennikarki Ewy Stankiewicz trafi także do śródmiejskiej prokuratury.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (669)