Gospodarka USA zależna od nielegalnych imigrantów
Przeżywając w latach 90. najdłuższy w historii okres wzrostu gospodarczego Stany Zjednoczone uzależniły się zarazem od pracy nielegalnych imigrantów podejmujących się zajęć, których unikają Amerykanie.
Legalni i nielegalni imigranci stanowią 13% amerykańskiej siły roboczej, najwięcej od lat trzydziestych. Zdominowali oni zawody po obu stronach ekonomicznego spektrum.
Przybysze wykonują - jak wynika z raportu Centrum ds. Studiów Imigracyjnych - 35% prac, do których nie potrzeba specjalnych kwalifikacji. Są jednak zatrudnieni także na stanowiskach wymagających dużej wiedzy. Podczas ekonomicznego boomu trzecia część komputerowców w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej pochodziła z Azji.
Większość jednak imigrantów podejmuje się zajęć, których wykonywania odmawiają rdzenni Amerykanie. Pracują zatem w zakładach mięsnych, jako kelnerzy, ogrodnicy, robotnicy budowlani i rolni, sprzątaczki i pokojówki w hotelach itp.
Zdaniem Johna Gaya z American Hotel & Lodgingt Association wiele dziedzin przemysłu, rolnictwa i usług nie przetrwałoby bez imigrantów.
"Panuje trend, aby posyłać nasze własne dzieci na wyższe uczelnie i kształcić je na uczonych i programistów komputerowych. Kto się jednak podejmie wykonywania ciężkiej pracy? Kto będzie zmieniał prześcieradła w domach starców albo w hotelach?"- pyta retorycznie Gay.
Obecność imigrantów zmieniła oblicze Stanów Zjednoczonych w sposób, który dopiero obecnie staje się zauważalny. Stawki wynagrodzenia utrzymują się dzięki nim w zawodach nie wymagających wysokich kwalifikacji na niskim poziomie. Jednocześnie jednak dostarczają nowych członków ruchowi związkowemu. Wabieni przez rekrutujących ich agresywnie pracodawców, imigranci opuszczają miasta na wybrzeżu i w granicznych stanach.
Z Filipin do wypełnienia braków przybyło do USA tak wiele pielęgniarek, że już samo ich zatrudnianie stało się biznesem. Także szkoły sięgają po nauczycieli obcokrajowców, aby uzupełnić wakaty. W Chicago znalazło w bieżącym roku zatrudnienie 110 pedagogów m.in. z Nepalu, Francji i Węgier.
Mimo kolejnej serii zwolnień z pracy władze USA przewidują, że utrzyma się zapotrzebowanie na imigracyjną siłę roboczą. Według szacunków Biura Statystyk ds. Zatrudnienia przed końcem dekady w Stanach Zjednoczonych będzie pięć milionów więcej stanowisk pracy niż zdolnych je zająć ludzi.
Obecnie amerykańską granicę przekracza rocznie legalnie 700 tysięcy nowych imigrantów. Dodatkowe 300 tysięcy zostaje nielegalnie lub przechodzi przez zieloną granicę. Zgodnie z oczekiwaniami Kongres nie zaprzestanie ustalania corocznych kwot dla imigrantów. Naciska na to biznes. W grudniu wskutek presji przemysłu, w tym osobistych apeli założyciela Microsoftu Billa Gatesa, ustawodawcy podwoili do 195 tysięcy przydział wiz dla wysoko wykwalifikowanych pracowników.
"Gdyby przeciwnicy imigrantów dostali to, czego chcą i gdyby wszyscy nielegalni zniknęli z kraju, upadłaby gospodarka" - zaznaczył zajmujący się problematyką imigracyjną prawnik Greg Siskind.
W sumie na amerykańskiej ziemi przebywa obecnie 30 milionów imigrantów, w tym blisko 8,5 mln nielegalnie. (Andrzej Dobrowolski/pr)