Gosiewski: nie wiem, czy w Warszawie będą wybory
Czy jeżeli ktoś nie jest w stanie złożyć oświadczeń majątkowych i dwóch innych oświadczeń, informacji o zatrudnieniu w działalności małżonka, to jak może rozstrzygać przetarg wart wiele milionów złotych? - pytał Przemysław Gosiewski w Salonie Politycznym Trójki.
Michał Karnowski: Niektórzy politycy opozycji mówią o amnestii, inni mówią o jakichś bardziej skomplikowanych prawniczych terminach. Ale wniosek jest ten sam. Trzeba zrobić coś specjalnego, jakąś właśnie "specustawę", która by umożliwiła zachowanie tym samorządowcom, którzy spóźnili się z oświadczeniami majątkowymi, dotyczącymi działalności gospodarczej swoich małżonków, posady. Czy coś takiego w ogóle jest możliwe?
Przemysław Gosiewski: Jestem temu głęboko przeciwny. W Polsce nie może być takiej sytuacji, że ktoś nie przestrzega prawa. I potem okaże się, że jak to prawo naruszy, choćby nawet był prezydentem Warszawy, to wówczas opozycja mówi, to teraz napiszmy ustawę i uratujmy taką czy inną osobę. Boleję nad tym, że to aż tylu samorządowców, bo to rzeczywiście spora grupa.
Czy jakieś liczby są w miarę pewne?
- Jeszcze do końca nie jest to znane, ale niewykluczone, że to może być ponad 100 przypadków w kraju. Jest naprawa, bo ja stawiam taką tezę, czy jeżeli ktoś nie jest w stanie złożyć oświadczeń majątkowych i dwóch innych oświadczeń, informacji o zatrudnieniu w działalności małżonka, to jak może rozstrzygać przetarg wart wiele milionów złotych?
Pana żona jest samorządowcem. Złożyła to oświadczenie?
- Tak. Złożyła.
Może to jest tak, że Państwo trochę siebie uprzedziliście, że ta wrzutka w całkiem nowej ustawie miała jakąś złą intencję? Tak sugerują politycy opozycji. Mówią pułapka. Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi o pułapce.
- Pułapce, która została uchwalona w 2004 roku, bo wówczas nowelizowano ordynację. Były dwa lata, żeby móc przeczytać. Wiadomo, że pewne przepisy wchodzą w życie z rozpoczęciem tej kadencji i to pokazuje pewną niekompetencję. Uważam, że każdy samorządowiec powinien mieć taki dzienniczek samorządowca.
Ta ustawa, to jest jednak nowelizacja ustawy o ordynacji samorządowej. I ten akurat przepis wszedł w życie tuż przed wyborami.
- Ma Pan rację. Ale ta nowelizacja została uchwalona razem z ordynacją do PE. I została ona uchwalona chyba 7 kwietnia 2004 roku. Wówczas też zmieniono przepisy karne, jeżeli chodzi o utratę mandatu. Ta sprawa była wówczas przedmiotem prac i rzeczywiście przyjęto, że nowe rozwiązania samorządowe wchodzą od początku kadencji. Tylko, że tą sprawą parlament zajmował się chyba 2 lata temu.
Czyli to jest już wszystko zamknięte? Te wypowiedzi - i Pana i wiceministra MSWiA - sugerują, że tak naprawdę w Warszawie są przesądzone nowe wybory?
- Nie wiem, czy w Warszawie, czy w innych miejscach, bo to jest ocena stanu faktycznego. Tam gdzie rzeczywiście nie złożono oświadczenia czy informacji, to tak. Z tego, co mogłem się zorientować, to argumentacja pani Hanny Gronkiewicz-Waltz, mówiąca o tym, że jej mąż nie prowadził działalności na terenie Warszawy, w związku z tym nie musiała, nie utrzymuje się krytyki, bo jak nie musiała, to po co składała. A po drugie, jest coraz więcej informacji, że jednak mąż mógł prowadzić działalność na terenie Warszawy. A chodzi o taki przepis, który wyklucza konflikt interesów. Wiadomo, że ten przepis został po to wprowadzony, żeby pokazać, czy osoba pełniąca funkcję publiczną, może być w konflikcie interesów czy nie.