Gosiewski: b. szefowie MSZ wpędzili Polskę w kompleksy
Redaktorzy "Die Tageszeitung" popełnili przestępstwo, ponieważ obrazili głowę państwa, a tym samym cały naród. Byli ministrowie spraw zagranicznych, występując przeciwko prezydentowi, przejawiają poczucie niższości wobec wielkich krajów UE i psują wizerunek Polski - powiedział Przemysław Gosiewski, przewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości w audycji "Sygnały Dnia PR1".
07.07.2006 | aktual.: 07.07.2006 10:01
Sygnały Dnia: Politycy Prawa i Sprawiedliwości oskarżają ministrów spraw zagranicznych. Po ich wspólnym liście padają mocne słowa: "dywersja", "atak na prezydenta", "uległościowa opinia elit", "lęk przed wielkimi państwami".
Przemysław Gosiewski: Moja wypowiedź dotyczyła uległości. Odebrałem ten list jako pewną postawę lęku wobec dużych państw. A pamiętajmy, że Polska jest też wielkim państwem w Unii Europejskiej, należymy do tych głównych państw i nie powinniśmy mieć żadnych w tym zakresie kompleksów. Natomiast rzeczywiście list, który został opublikowany przez ministrów spraw zagranicznych jest bardzo rzadkim zjawiskiem jak na państwa demokratyczne, dlatego że ministrowie wiedzą, co to znaczy, jeżeli zabierają głos w odmienny sposób niż głowa państwa. I byłem tym listem bardzo zaskoczony, nie ukrywam, i nie uważam to za dobre rozwiązanie dla wizerunku Polski. No i tym bardziej te wszystkie słowa, które tam padły miał nutę obaw, lęków. Niepotrzebne, bo powinniśmy jak najbardziej szanować i powinniśmy jak najbardziej dobrze układać nasze relacje z innymi państwami, z dużymi państwami Unii Europejskiej, wiedząc, że też jesteśmy dużym państwem.
A dlaczego politycy Prawa i Sprawiedliwości mówią, że polską dyplomacją kierowali dotąd ludzie mali i tchórzliwi?
- Nie wiem, czyja to jest wypowiedź, którego z polityków Prawa i Sprawiedliwości. Na pewno nie moja.
Ale takie słowa padają.
- Przytacza pan treść "Gazety Wyborczej", więc nie do końca mogę panu powiedzieć, czy takie słowa padają. Myślę, że nie, że nie mamy takiego odniesienia do byłych ministrów spraw zagranicznych, żeby byli to ludzie mali i tchórzliwi. Natomiast uważamy, że bardzo często polityka zagraniczna była realizowana w Polsce z takiego poczucia niższości i, oczywiście, to nie jest najlepszy sposób uprawiania polityki zagranicznej. Bo musimy pamiętać, jeszcze raz chciałbym to podkreślić, należymy do tych wielkich krajów Unii Europejskiej, i powinniśmy tak samo się zachowywać.
Padają też inne pytania – czy trzeba było robić z igły widły po artykule w gazecie "Die Tageszeitung"? Jak ją określają sami Niemcy, to jest dolna strefa stanów niskich.
- Tutaj popełniono przestępstwo, a mianowicie została obrażona głowa państwa, Prezydent Rzeczypospolitej, a poprzez to został cały nasz naród obrażony. I pamiętajmy, że w Polsce są przepisy prawa karnego mówiące, że obraza głowy państwa pociąga za sobą odpowiedzialność karną. Bo przypomnę sprawę tygodnika "Nie", który obraził Ojca Świętego – nasz wielki autorytet moralny – ale też głowę państwa watykańskiego i w tej sprawie nikt się nie wahał, że prokuratura wszczęła postępowanie, bo właśnie takie są przepisy. Pamiętajmy, że głowy państwa są osobami o szczególnej roli w polityce i są odpowiednie przepisy ochraniające ich dobre imię. W tym przypadku to dobre imię na pewno zostało naruszone, a tym bardziej zostało naruszone dobre imię Polski.