ŚwiatGorzkie słowa Danuty Wałęsy pod adresem Kaczyńskiego

Gorzkie słowa Danuty Wałęsy pod adresem Kaczyńskiego

"Polityka jest obrzydliwa, brudna, chamska. Szczególnie teraz, bo to, co mamy aktualnie w Polsce, postawa dziś rządzących, to jest już kompletne dno" - mówi Danuta Wałęsa w rozmowie z "Deutsche Welle". Przyznaje, że "czuje się zniewolona".

Gorzkie słowa Danuty Wałęsy pod adresem Kaczyńskiego
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Adam Stepien
Natalia Durman

24.12.2017 | aktual.: 24.12.2017 15:06

DW: Pani Danuto, czy wychodząc za mąż, wiedziała pani, że poślubia Pani także "Bolka", agenta komunistycznej Służby Bezpieczeństwa, jak twierdzą dziś rządzący Polską?

Danuta Wałęsa: Pan zaczyna naszą rozmowę od insynuacji, plotek, nieprawdy. Nie, nic takiego nie było. Proszę pamiętać, że są w Polsce ludzie, którzy rzucają kalumniami tylko dla własnego dobra. Ja wychodziłam za mąż za człowieka, którego pokochałam i którego do dziś kocham. Te oskarżenia - "Bolek"... Nie wiem do końca, jak naprawdę przeżywa te potwarze mój mąż, bo on jest człowiekiem bardzo zamkniętym, ale ja i cała moja rodzina bardzo te kalumnie przeżywamy. Ci, którzy te oskarżenia rzucają, to ludzie, którzy Lecha nie oceniają, to znaczy tego, co zrobił, ale i jakie popełnił błędy, tylko oskarżają, by oczernić, poniżyć, czy nawet wykreślić z historii rzeczy, które Lechu zrobił. Wszystko to pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego i Rydzyka, który dla mnie nie jest kapłanem, tylko biznesmenem, który dla pieniędzy i korzyści własnych powie wszystko, co spodoba się PIS-owi, a wszystko to pod płaszczykiem religii.

DW: Pani rodzina była bardzo liczna, wychowała Pani ośmioro dzieci i to jest także argument w rękach oskarżających Pani męża dziś o zdradę - fakt, że nie sposób było wyżyć z jednej pensji elektryka. Pani mąż musiał brać zatem pieniądze od SB...

Danuta Wałęsa: Jak ja mam to mówić, jak prostować? Było tak: do 1980 roku, jak Lech był zwalniany z pracy, to KOR, a później Wolne Związki Zawodowe, wspierały finansowo naszą rodzinę, bo trzeba było przecież jakoś żyć. Prawda jest również taka, że mąż pracował w stoczni jako elektryk, ale po godzinach pracy dorabiał, naprawiając samochody. Że był zaradny i potrafił dodatkowo zarobić, to znaczy dziś, że należy go upodlić, że współpracował i brał za to pieniądze? To nieprawda, powtarzam - to nieprawda. Myśmy mieli jako młoda rodzina ogromne kłopoty. Mieliśmy małe mieszkanko w Gdańsku, w dzielnicy Stogi i chcieliśmy je zamienić na większe. Ale jak tylko mąż gdzieś poszedł, by zobaczyć większe, to zaraz wchodziła tam SB-cja i już następnego dnia właściciele nie chcieli z nami rozmawiać. To fakty, które trzeba uwzględnić, oskarżając Lecha. Ale strona PIS-owska tego nie słucha, dla nich nie ma żadnych argumentów, żadnej świętości.

DW: Bo dla nich Pani mąż to "Bolek".

Danuta Wałęsa: Wie pan, ja bym w ogóle nie chciała na ten temat mówić, ja się tym wszystkim brzydzę. Wszystkie moje, członków mojej rodziny, argumenty, to jak rzucanie grochem o ścianę. Do PIS-owców to nie dochodzi. Proszę wybaczyć, ale ja nie chcę się tłumaczyć. Mój mąż nigdy nie współpracował z SB, nikomu krzywdy nie zrobił.

DW: Ale są przecież osoby, które twierdzą, że posiadają żelazne, niepodważalne dowody na współpracę Pani męża z SB...

Danuta Wałęsa: Proszę pana, pamięta pan jak było za komuny? Daj mi człowieka, a znajdę na niego paragraf. To dzieje się też w tej chwili. I to jest moja jedyna odpowiedz na pana sugestię.

DW: A jak Pani ocenia dzisiejszą Polskę, a także czy może Pani porównać panującą dziś w kraju atmosferę do tej z sierpnia 1980 roku?

Danuta Wałęsa: Polska jest wspaniałym krajem. Mamy wspaniałe tereny, miasta, jak choćby nasze Wybrzeże, Kaszuby, cudowne góry, ale samo życie w dzisiejszej Polsce jest coraz bardziej trudne, nie waham się powiedzieć - coraz bardziej zniewolone. Co do sierpnia 1980 roku, to ja znakomicie pamiętam tamte dni. To były naprawdę piękne dni. Jaka była solidarność, jaka była zgoda między ludzi, wzajemne poszanowanie. Ludzie chodzili na piechotę do centrum miasta, do stoczni - bo tramwaje nie jeździły - ale ludzie nie krzyczeli, nie wyzywali się, szanowali się nawzajem i to było coś naprawdę pięknego. A teraz? Teraz to ja czuję się zniewolona i obawiam się wyjść na ulicę, na zakupy do sklepu, bo często widzę ludzi mi nieżyczliwych, wrogich, PIS-owców. Widać to po ich spojrzeniach, ich bezczelnym zachowaniu. To widać proszę pana nawet w kościele...

DW: A jak w tych niełatwych dla siebie chwilach czuje się Pani mąż?

Danuta Wałęsa: Lech to człowiek tajemniczy, zamknięty w sobie, trudno go rozgryźć. Ja myślę, że wszystkie te emocje ostatnich dni i tygodni gromadzi w sobie. To bardzo niedobrze. Ja na przykład, jak mi coś dolega, to się wykrzyczę, wygadam i jest mi lepiej, a Lech to wszystko kumuluje w sobie i odgradza się od świata. Dlatego bardzo boję się o jego zdrowie. Prawda jest taka, że mąż poświęcił swoje małżeństwo, swoją rodzinę dla polityki, dla kraju, bo miał pewną ideę, którą chciał rozwinąć i zrealizować. Wiadomo, że popełniał błędy, ale kto działający aktywnie błędów nie robi? Widzi pan, teraz się mówi, jak on sobie dawał radę mając ośmioro dzieci. A moi rodzice mieli nas dziewięcioro, zaledwie pięć hektarów pola i też nas na porządnych ludzi wychowali. Nie było żadnych luksusów, ale byliśmy szczęśliwi. A w ogóle moje życie było bardzo szczęśliwe, nawet w czasach, gdy musiałam sama wychowywać dzieci i dodatkowo zastępować im ojca, załatwiając sama wszystkie sprawy domowe, typowo "męskie" jak np. drobne naprawy czy duże remonty mieszkania.

DW: Czy mieliście Państwo w tamtych pamiętnych latach 80-tych kontakty ze związkowcami z innych krajów, na przykład z Niemiec, bo słyszałem, że to właśnie Niemcy wam pomagali?

Danuta Wałęsa: Tego panu dokładnie nie powiem, ale o ile wiem, byli oczywiście Niemcy, ale i związkowcy z Włoch czy Francji.

DW: Dzisiaj próbuje się Pani trzymać daleko od polityki.

Danuta Wałęsa: Tak, daleko, bo ja nigdy nie lubiłam polityki, choć czasami w niej "byłam", bo czułam, że muszę, z odpowiedzialności. Na przykład w stanie wojennym uważałam, że mam obowiązek, muszę wspierać mojego męża, więc jeździłam do niego do miejsca internowania i wiadomości, które przekazywał mi Lech, ja z kolei przekazywałam zachodnim korespondentom. To był, powtórzę, wówczas mój obowiązek, miałam takie odczucia prawdziwej patriotki. Z chwilą, gdy Lecha wypuszczono z internowania, to odsunęłam się zupełnie od polityki, bo uważam, że polityka jest obrzydliwa, brudna, chamska, najgorsze epitety powiedziałabym pod jej adresem. Szczególnie teraz, bo to, co mamy aktualnie w Polsce, postawa dziś rządzących, to jest już kompletne dno.

DW: Ten Pani bagaż doświadczeń, faktów o trudnych latach 80-tych, to wspaniała wiedza, historia gorących dni i lat...

Danuta Wałęsa: Ma pan rację. Żeby to wszystko można było opowiedzieć, może nawet wykrzyczeć, bo prawda o tamtych latach wcale nie jest łatwa. Historycy powinni to wszystko opisać, opisać działalność mojego męża począwszy od lat siedemdziesiątych, dokładnie, rzetelnie opisać, jak Lech działał, jak był przywódcą pamiętnego strajku w stoczni gdańskiej, jak jeździł później po Polsce i gasił pożary strajkowe, bo każdy strajkujący chciał już, zaraz otrzymać podwyżki, mieszkanie, poprawić sobie standard bycia i życia. Lechu jeździł i tłumaczył, że tak na zawołanie nie da się tego zrobić, na wszystko trzeba czasu. Tamta historia jest dziś zakłamywana. Teraz bohaterem będzie Lech Kaczyński. Ja z całym szacunkiem dla jego osoby - bo Jarka nigdy nie poznałam - mogę powiedzieć, bo go dobrze znałam, że był bardzo spokojny. Był pod wpływem Jarka, a ten ciągle go do wszystkiego popychał, zmuszał. On go na prezydenta na siłę wypchnął, pamięta pan, jak to Lech po wyborach złożył swemu bratu meldunek "Panie prezesie, melduję wykonanie zadania". A to było przecież zupełnie chore. A teraz Jarek chce za wszelką cenę zniszczyć Wałęsę, choć był okres, kiedy obaj bracia bardzo mocno z moim mężem współpracowali, wspierając go choćby w kampanii prezydenckiej, pracowali w jego kancelarii już po wyborze Lecha na prezydenta. Jednak bodaj po dwóch latach mój mąż musiał ich odsunąć, zwolnić z pracy, bo nie dało się z nimi współpracować. To byli ludzie, którzy nie chcieli budować, a tylko burzyć.

DW: Obaj bracia burzyli?

Danuta Wałęsa: Nie, nie, nie. Lechu był, spokojny, przyzwoity. Mnie czasami było go zwyczajnie żal. Teraz widzi pan, kiedy ludzie cytują wypowiedzi Lecha, to Jarek uważa, że obrażają jego brata, że sobie nim wycierają gęby. Ale Lechu mówił dobre rzeczy, mówił, że należy postępować zgodnie z konstytucją, to pytam się, jakie to obrażanie? Jak Jarkowi nie podoba się to, co mówił Lech, a co przypominają ludzie, to zaraz wytacza armaty.

DW: A jakie jest Pani największe marzenie?

Danuta Wałęsa: Powiem, że nad tym się nie zastanawiałam. Ot tak, żeby sobie dobrze i spokojnie na co dzień żyć, bo to co było, to już przeszłość i nie mamy na to wpływu. Tak zwyczajnie chciałabym z koleżankami i przyjaciółmi pójść na spacer, na kawę czy gdzieś wyjechać poza Gdańsk na tydzień. No i żeby zdrowia mi nie zabrakło, bo zdrowie najważniejsze. No i żeby zdrowia nie zabrakło też mojemu mężowi, wszystkim moim dzieciom. I jak najdalej od polityki. No chyba żebym założyła kobiecą partię, ale o tym na dziś nie myślę poważnie.

DW: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Wiesław Kutz

Danuta Wałęsa (ur. 1949), od 1969 roku żona Lecha Wałęsy, matka ośmiorga dzieci, w l. 1990-1995 pierwsza dama RP. W 2011 nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się jej autobiografia pt. "Marzenia i tajemnice" (opracowana przez Piotra Adamowicza).

Obraz
© WP.PL | Pągowski
Źródło artykułu:Deutsche Welle
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2044)