Gorące 65‑latki zamiast rozmowy z sąsiadem


„Siema, jaką brykę ujeżdżasz?” – zagadał do mnie mój komunikator internetowy anonimowym głosem jakiegoś siedmiocyfrowego numeru. Nic mnie już nie zdziwi po tym, gdy dostałem smsa z pytaniem, czy jestem fajna. Nie jestem.

Badacze społeczni od dawna prorokują, że rozwój technologii komunikacyjnych doprowadzi do upadku prawdziwych międzyludzkich więzi. Zamiast pogadać z sąsiadem – czat „gorące 65-latki”, zamiast rozmowy z dzieckiem – telekonferencja z kumplami w Izraelu, zamiast wspólnej rodzinnej kolacji – sms-owa pogawędka z nieznajomym. Zamiast lepkich kontaktów ze skrzeczącą rzeczywistością – aseptyczne ślizganie się po cyfrowych łączach. Ale czy rzeczywiście tak jest, że Internet i telefonia komórkowa doprowadzą do upadku zwykłych ludzkich kontaktów?

No więc przypadkowe kontakty z elektronicznymi znajomymi zdają się zadawać kłam tym ponurym teoriom. Siedzę sobie spokojnie w domu. Pusto i samotnie. I nagle brzęczy telefon. Patrzę – wiadomość. Numer nieznany. Odczytuję. „Chcesz pogadać?”. Jasne. I już rusza lawina wyznań, westchnień i wyrzutów, która w realu nie mogłaby się zdarzyć nie tylko dlatego, że z tym chętnym do rozmowy nieznajomym nie spotkałbym się zwyczajnie na ulicy, nie tylko dlatego, że nie jestem ponętną 16-latką, ale również dlatego, że bezpośrednie kontakty są znacznie mniej... bezpośrednie.

Teoretycznie kontakty cyfrowe są zabezpieczone przed przypadkiem. Możesz się ze mną skontaktować jeśli znasz mój numer, internetowy adres, alias, awatar, account czy co tam jeszcze. Nie jest (teoretycznie) dopuszczalne spotkanie z dawno niewidzianymi kolegą z wojska, czy koleżanką z podstawówki. Nie ma miejsca na zaskoczone achy i ochy oraz nerwowe przypominanie sobie imienia spotkanej osoby (zawsze możesz się do niej zwrócić po nicku). A jednak ta utopia tylko pożądanych kontaktów nie istnieje! Zawsze można na chybił-trafił wstukać jakiś numer do komórki i rozpocząć przygodę życia z czyjąś koleżanką z podstawówki lub z jej kolegą z wojska. Zupełnie niewyobrażalne kontakty stały się realne w wirtualnym świecie.

Ot choćby taki przykład: w trakcie pisania tego tekstu do mojej skrzynki mailowej przyszły listy od takich osób jak: Flora S. Schroeder, Elsie Dodge, Lamont Petty i Cornelya Schlagbach. Wynika z tego, że dzięki Internetowi można wejść w bliskie kontakty nie tylko z ludźmi z innych kontynentów, ale także z innych galaktyk.

I nie zmniejsza mojego entuzjazmu fakt, że moi najnowsi korespondencyjni przyjaciele to tak naprawdę roboty rozsyłające jakieś niewyobrażalne oferty handlowe do milionów internautów na całym świecie. W końcu zawsze mogę ustawić w programie pocztowym odpowiedniego autorespondera, który będzie godnym rozmówcą dla Spinarda Hockneya sprzedającego autentyczne podróby rolexów lub Vilolli LeFlor zachęcającej do powiększenia niektórych części ciała.

Podobno kiedyś przyłapano automatyczną sekretarkę na telefonicznej dyskusji z automatem reklamowym. I to jest ostateczny dowód na to, że najnowsze technologie służą starym dobrym kontaktom międzyludzkim. Niech roboty sobie gadają o najnowszych promocjach, a my w tym czasie – dziecko na barana i sru na łąkę. Z daleka od tego Wojtka, co też ma 11 lat.

Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)