"Główni kandydaci będą się prześcigać w niereagowaniu"
W obecnej kampanii poruszana jest inna tematyka niż w przed wyborami parlamentarnymi w 2007 czy prezydenckimi w 2005 roku, co wpływa na jej język - mówi prof. Jerzy Bralczyk dziennikowi "Polska". Językoznawca podkreśla, że w dużej mierze retorykę kampanii stonowała żałoba i kandydaci nie używają ostrych słów. Zadanie to przyjęli na siebie współpracownicy. Jego zdaniem, obaj kandydaci będą się prześcigać "w pełnym godności niereagowaniu na brzydkie zachowania".
18.05.2010 | aktual.: 18.05.2010 10:34
Profesor Bralczyk uważa, że otoczenie Bronisława Komorowskiego radzi tu sobie gorzej niż sztab Jarosława Kaczyńskiego, prowokując niefortunnymi wypowiedziami. Ale według profesora ton kampanii wyznaczają jednak media, a nie kandydaci czy ich współpracownicy.
Zdaniem profesora Bralczyka środki masowego przekazu są głównym podmiotem kampanii, gdyż to one z natłoku słów, które wypowiadają najróżniejsze osoby, wychwytują te najbardziej wyraziste. To media je nagłaśniają, a często wręcz prowokują. Czołowi kandydaci zachowają godność i nie będą reagować na niewłaściwe zachowania - mówi Jerzy Bralczyk dziennikowi "Polska".
- Politycy do tej pory nie rzucili ważnych haseł. Mamy wyrazy, do których odwołują się poszczególne opcje, jak "Smoleńsk" czy "Katyń", ale jeśli chodzi o całe sformułowania, to nagłaśniają je media, a często wręcz prowokują - powiedział gazecie prof. Bralczyk. Dodał również, że wydaje mu się, że Kaczyński i Komorowski będą się prześcigać w pełnym godności niereagowaniu na brzydkie zachowania.