Giżycko: Rozpoczął się proces żołnierzy oskarżonych po awanturze w hotelu

Przed Sądem Rejonowym w Giżycku rozpoczął się proces trzech oficerów Wojska Polskiego oskarżonych m.in. o znieważenie i naruszenie nietykalności policjantów wezwanych do awantury w miejscowym hotelu. Sprawa toczy się za zamkniętymi drzwiami.

Obraz
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Waszczuk
oprac.  Marek Grabski

Proces odroczony do 20 kwietnia

Środowa rozprawa trwała trzy godziny. Adwokaci wychodzący z sali sądowej powiedzieli dziennikarzom jedynie, że proces się rozpoczął i został odroczony do 20 kwietnia.

Sprawa odbywa się z wyłączoną jawnością, ponieważ część zarzutów dotyczy zniesławienia i pomówienia. Takie procesy są jawne tylko na wniosek pokrzywdzonych, a w tym przypadku takiego wniosku nie złożyli.

Trzej oficerowie Wojska Polskiego

Według prokuratury we wrześniu ubiegłego roku trzej oficerowie 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej wywołali awanturę w miejscowym hotelu. Gdy jeden z nich zaatakował barmana, obsługa wezwała patrol złożony z policjantki i strażnika miejskiego. Żołnierze byli agresywni i stawiali opór, więc wezwano na pomoc drugi patrol - policjanta i policjantkę.

Podczas wyprowadzania awanturujących się mężczyzn, na korytarzu zaatakowali oni policjantów. Funkcjonariusze użyli gazu i zakuli awanturujących się w kajdanki. W czasie interwencji policjanci doznali urazów kończyn i żeber; trafili na zwolnienia lekarskie.

Podczas incydentu w hotelu żołnierze byli ubrani po cywilnemu, wszyscy byli pijani, mieli od 1,2 do 2 promili alkoholu w wydychanym powietrzu.

"Jak nie potrafią, to powinni pić mleko, a nie alkohol"

Poszkodowany przy interwencji w giżyckim hotelu strażnik miejski Marek S. mówił dziennikarzom przed procesem, że zachowanie żołnierzy było uwłaczające dla munduru i armii. - Jak nie potrafią, to powinni pić mleko, a nie alkohol - stwierdził.

Funkcjonariusz przyznał, że był zaskoczony okazywaną przez żołnierzy agresją i czuł, że "dobrze się to nie skończy". Pozostali poszkodowani ani oskarżeni nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami.

Jak powiedział reprezentujący poszkodowane policjantki mec. Andrzej Szydziński, bulwersujące w tej sprawie jest to, że oficerowie WP nie potrafili się zachować w miejscu publicznym.

Adwokat mówił dziennikarzom przed rozprawą, że gdy żołnierze zobaczyli wezwanych przez obsługę hotelu funkcjonariuszy, "to ich poniosło". Nie chcieli podać personaliów, ani się wylegitymować. Dodał, że agresja z ich strony rosła i interweniujący policjanci zmuszeni byli użyć gazu i założyć żołnierzom kajdanki. - Wszystko jest na nagraniach - zaznaczył.

Dodał, że poszkodowani wystąpili do sądu o zadośćuczynienia, które solidarnie mieliby zapłacić wszyscy oskarżeni. Policjant i obie policjantki chcą po 30 tys. zł, strażnik miejski - 10 tys. zł.

"Wszyscy przeszli do rezerwy kadrowej"

Śledztwo w sprawie incydentu w hotelu prowadziła początkowo Prokuratura Rejonowa w Giżycku. Oficerom postawiła zarzuty znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej policjantów; jednemu z nich dodatkowo podobny zarzut dotyczący osoby prywatnej. Wobec podejrzanych zastosowano poręczenia majątkowe - od 7 do 15 tys. zł.

Po kilku tygodniach śledztwo przejęła białostocka prokuratura okręgowa. Chodziło o to, by uniknąć zarzutu braku bezstronności prokuratury giżyckiej, która na co dzień współpracuje z miejscową policją.

Białostoccy śledczy zarzuty rozszerzyli również o zmuszanie do odstąpienia od czynności służbowych zarówno trójki policjantów, jak i strażnika miejskiego. Ściganiem z urzędu objęto też zarzuty zniesławienia i znieważenia dwóch osób cywilnych, pracowników hotelu. Jest też zarzut naruszenia nietykalności osobistej jednej z tych osób. Jak informowała prokuratura, oskarżeni nie przyznali się do zarzutów.

Kilka dni po incydencie w hotelu, dowódca 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej wydał oświadczenie, w którym poinformował, że oficerowie, którzy brali udział w tym zajściu, nie są już żołnierzami tej jednostki. Rzeczniczka prasowa giżyckiej brygady wyjaśniła wtedy, że "wszyscy przeszli do rezerwy kadrowej".

Oskarżeni to oficerowie z ponad 20-letnim stażem, mają za sobą udział w misjach poza granicami kraju. Płk Piotr B. był zastępcą dowódcy 15. Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej, ppłk Arkadiusz K. dowodził batalionem w tej brygadzie, a mjr Robert J. był jego zastępcą.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Zwrot w strategii. UE rozważa ataki hybrydowe przeciw Rosji
Zwrot w strategii. UE rozważa ataki hybrydowe przeciw Rosji
W taki sposób obchodzą restrykcje. Przekazali już miliard dolarów
W taki sposób obchodzą restrykcje. Przekazali już miliard dolarów
Ciąg dalszy problemów z "kranówką" w Gdyni. Restrykcje utrzymane
Ciąg dalszy problemów z "kranówką" w Gdyni. Restrykcje utrzymane
Tusk pisze o "fatalnej kombinacji". Uderzył w Nawrockiego
Tusk pisze o "fatalnej kombinacji". Uderzył w Nawrockiego
Zełenski ogłasza. Wiadomo, kto będzie przewodził negocjacjom po odejściu Jermaka
Zełenski ogłasza. Wiadomo, kto będzie przewodził negocjacjom po odejściu Jermaka
Jermak zdymisjonowany. "To zdecydowanie osłabia pozycję Zełenskiego"
Jermak zdymisjonowany. "To zdecydowanie osłabia pozycję Zełenskiego"
Putin omówi z Modim "uprzywilejowane partnerstwo"
Putin omówi z Modim "uprzywilejowane partnerstwo"
Zwiększa się liczba przypadków odry. Podano, gdzie występuje problem
Zwiększa się liczba przypadków odry. Podano, gdzie występuje problem
Rosyjski bombowiec nad Bałtykiem. Reakcja NATO
Rosyjski bombowiec nad Bałtykiem. Reakcja NATO
USA gotowe oddać Rosji ukraińskie terytoria. Złożą Putinowi propozycję
USA gotowe oddać Rosji ukraińskie terytoria. Złożą Putinowi propozycję
Andrij Jermak rezygnuje. Zełenski traci "prawą rękę"
Andrij Jermak rezygnuje. Zełenski traci "prawą rękę"
Podejrzany pakunek na torach w Lubuskiem
Podejrzany pakunek na torach w Lubuskiem