Girzyński: to nie jest Alicja Tysiąc, tylko Alicja 130 tysięcy
- To już nie jest Alicja Tysiąc, tylko Alicja sto trzydzieści tysięcy - bo taka jest w tej chwili łączna kwota pieniędzy, jakie Tysiąc uzyskała od państwa i "Gość Niedzielnego" - powiedział Gość Radia Zet poseł PiS Zbigniew Girzyński, odnosząc się do środowego wyroku sądu, który przyznał Alicji Tysiąc odszkodowanie od "Gościa Niedzielnego".
: A gościem Radia ZET jest Zbigniew Girzyński, Prawo i Sprawiedliwość, witam Monika Olejnik, dzień dobry. : Dzień dobry. : Panie pośle, czy Alicja Tysiąc jest według pana morderczynią? : Alicja Tysiąc, o czym wie cała Polska, chciała przerwać ciążę, była z trzecim dzieckiem w ciąży, miała mieć dziecko, nie chciała tego dziecka, chciała tę ciążę przerwać. : Z jakiego powodu, z tego powodu, że trzecia ciąża groziła utratą wzroku. : Warto było o tym pomyśleć, zanim się zachodziło w ciążę. : Czyli powinna stosować środki antykoncepcyjne? : W tym przypadku oczywiście, że tak. : Można stosować środki antykoncepcyjne? : W Polsce środki antykoncepcyjne są zupełnie legalne, nie wiem dlaczego pani redaktor zadaje takie pytanie. : Zadaję takie pytanie, bo Kościół jest przeciwko środkom antykoncepcyjnym. : No dobrze, ale ja nie jestem księdzem. : Ale cieszę się, że pan poseł jest taki światły. : Nie, no wie pani, to jest żadna światłość, to są fakty powszechnie znane każdemu kto ma naście lat, nawet nie 20. : Ja sobie
przypominam rozmowę z Ryszardem Czarneckim, który uważał, że środki antykoncepcyjne są niedozwolone, że to skandal, że się używa środków antykoncepcyjnych. : No to jest, jakby to powiedzieć, problem Ryszarda Czarneckiego, ja za jego słowa nie odpowiadam. : Czyli według pana powinna używać środków antykoncepcyjnych. : Dokładnie, jeżeli ludzie mają określone problemy zdrowotne zwłaszcza, to od tego jest medycyna współczesna, od tego jest cały zakres dostępnych w Polsce, najróżniejszych medykamentów i środków, aby sobie w życiu radzić. Jeżeli pani Alicja nie potrafiła tego wówczas zrobić, to trzeba urodzić dziecko. I ja powiem tak, ja się bardzo cieszę, że znalazł się 10 lat temu lekarz, który jej to uniemożliwił, bo dzięki temu dzisiaj żyje 9-letnia Julka. : A proszę powiedzieć, czy według pana wszystkie kobiety, których zagrożone jest życie, bo jak wiadomo aborcja jest dopuszczalna w takim momencie, to słusznie, gdyby się znalazł lekarz, który by nie dopuścił żeby dokonano aborcji, w każdym takim przypadku?
: Wie pani co, tu jest zawsze bardzo cienka linia, po której się poruszamy. Ja zdaję sobie sprawę, że wielokrotnie jest to dramat ludzkiego wyboru. Ale jak chce pani postawić na szali dzisiaj wzrok człowieka, czy życie człowieka to ja zawsze wybiorę życie, mimo że rozumiem, że ten dramat jest trudny, ten wybór jest trudny, tego nikt nie kwestionuje. : No tak, a czy według pana trzeba mówić pani taka i taka dokonała morderstwa, czy nie należy ogólnie mówić, że jest to niedopuszczalne. : Wie pani, to jest kwestia tak na dobrą sprawę pytania o wolność słowa i pytania, czy ludzie, dla których te sprawy, te sprawy, o których mówimy są sprawami fundamentalnymi. W tym wypadku mówimy przecież o księdzu, a więc o człowieku, który całe swoje życie poświęca powołaniu, a w ramach tego powołania jest również walka o sprawy fundamentalne, takie, jak życie. : No tak, ale przyzna pan, że na przykład odczytywanie z ambony, która pani dokonała aborcji z tego powodu, że aborcja zagrażała jej życiu, byłoby rzeczą chyba... : Ale
nie przypominam sobie tego typu przypadku. : Ja sobie przypominam przypadek, kiedy prymas Glemp wskazywał na Alicję Tysiąc, mówił o niej "jakaś pani Tysiąc" i jedyną karą, jaką ją spotkała za to, że urodziła dziecko to musiała sobie kupić okulary za tysiąc, tak nawet żartował prymas Glemp. : No wie pani, to żartów tutaj można użyć wiele i dzisiaj można też żartować, że to już nie jest pani Alicja Tysiąc, tylko pani Alicja sto trzydzieści tysięcy, bo taka jest w tej chwili w sumie łącznie kwota pieniędzy, jakie uzyskała z tytułu procesu najpierw z państwem polskim, a w tej chwili z redakcją gazety "Gość Niedzielny”. Natomiast ja powiem tak: żadne pieniądze nie skłoniłyby mnie i dziwię się troszeczkę tej pani, mając 9-letnie dziecko, ja też mam 9-letnie dziecko, abym chodził po sądach i narażał to dziecko na – co tu dużo mówić – pewien dyskomfort psychiczny prędzej czy później, który go dotknie, że jego matka nie chciała, chciała usnąć ciążę. : Ale z jakiego powodu, niech pan zawsze doda z jakiego powodu. : Z
tego powodu żeby nie pogorszył jej się wzrok, wszyscy o tym wiemy. : Żeby nie straciła wzroku, a jak pan wie, doszło do konsensusu w sejmie, z jakiego powodu można dokonywać aborcji, więc to się też mieści, wygrała proces w Strasburgu. : To się wszystko zgadza, wie pani, sądy to też nie jest instytucja, która się nie myli. Ja rozumiem, że to jest zawsze taka sprawa, która wydaje się, że zamyka dyskusję, ale nie kto inny, jak pani redaktor należała do grupy dziennikarzy, którzy bardzo mocno protestowali kiedyś przeciwko wyrokowi sądu w sprawie innego dziennikarza, któremu zamykano usta. W związku z tym to nie jest tak, że decyzje sądów są nieomylne i przechodzi się nad nimi do porządku dziennego i nie można otwierać dyskusji, bo można. : Nie, no wie pan, ale porównywanie sytuacji Alicji Tysiąc do zbrodni dokonywanych w Auschwitz to jest jednak, no – ja mam inną wrażliwość niż ksiądz Gancarczyk. : Nie, to być może tak, możemy tutaj oczywiście dyskutować o wrażliwości, ale to dzisiaj, to nie pani redaktor za
swoją wrażliwość jest stawiana przed sąd i karana, tylko ksiądz Gancarczyk. I tu już nawet apelowałbym do jakiejś solidarności z racji różnych obszarów wrażliwości, ale nawet takiej zwykłej dziennikarskiej, bo poza księdzem to jest także dziennikarz, który ma także prawo, swoje powołanie także dziennikarskie, realizować. : Ale dobrze, a dziennikarz ma większe prawo niż polityk, proszę powiedzieć? : To, że dziennikarz ma większe prawo niż polityk to widać, jak się czyta jakąkolwiek prasę, to nie jest tak, że my mamy tutaj pewną równoważność. : No nie, jest polityk, który przegrał z innym politykiem, a chodziło o słowa. : Politycy od czasu do czasu ze sobą przegrywają, jeżeli chodzi o słowa, ale niech pani mi pokaże, gdzie polityk przegrywa z dziennikarzem, jeżeli chodzi o słowa. W tym zakresie niezwykle rzadko, no może poza prasą brukową tak to nazwijmy, gdzie rzeczywiście dochodzi do różnego rodzaju już takich sytuacji niesmacznych... : No nie, na przykład Adam Michnik przegrał z Jarosławem Kaczyńskim. : No
jest pytanie, czy Adam Michnik jest tylko i wyłącznie dziennikarzem, moim zdaniem... : No wie pan, no wydaje mi się, że jest dziennikarzem, taki jest jego zawód. : Nie, no to na tej zasadzie Jarosław Kaczyński jest prawnikiem. : No chyba, że mamy osobną jednostkę Adam Michnik. : Nie, nie, ale Adam Michnik, przypomnę, jest byłym parlamentarzystą i to już w wolnej Polsce, jest człowiekiem, który jednak swoją, rangą swojej osoby, ja to mówię z uznaniem dla Adama Michnika, wyrasta ponad poziom nawet redaktora dużej gazety. : A proszę powiedzieć, czy dobrze, że dziennikarze opisywali relacje między posłanką Szczypińską, koleżanką z pana klubu, a księdzem proboszczem z Dygowa, który stracił zresztą posadę proboszcza, przez tę całą historię. : Wie pani co, jakby to powiedzieć, to zdaje się, że była prasa brukowa. Ja mam w zwyczaju unikać w ogóle komentowania czegokolwiek dla prasy brukowej. : To był "Fakt”. : Być może "Fakt”, nie wiem, akurat któryś z tych dwóch tytułów, które są najbardziej znane czyli "Fakt" i
"Super Express" i przyznam szczerze, że z wyjątkiem takiej rubryki w "Fakcie", tam jest taka "Wbijanie szpili" to się nazywa, gdzie jest to czysto polityczny komentarz zgrywany... : Pan występuje w tej rubryce. : Tak, ja mówię, z wyjątkiem tej rubryki, w której występuję od czasu do czasu... : A to fajnie pan się uplasował... : Nie, no to jak dzwonią do mnie... : Znaczy nie chce pan tego komentować, tak? : Mam w zwyczaju nie komentować doniesień "Faktu” ponieważ, powiem w ten sposób, dokładnie ta sama gazeta, chyba "Fakt”, albo "Super Express” w dniu wczorajszym opisywały zaręczyny zdaje się Zbigniewa Ziobro z narzeczoną, tak akurat się składa, że dwa dni wcześniej spotkałem pana ministra Ziobro, wspominał o tym, że był na zakupach, zresztą jeszcze był na tych zakupach wspólnie z kolegą Mularczykiem, bo się wybrali w trójkę i mówi: no tak, teraz będą mnie opisywali, bo nas fotografowali, Bóg wie co wymyślali, a po prostu poszliśmy na zakupy, no więc wie pani... : No, ale dzisiaj panowie się zwierzają tym
kolorowym gazetom, jak to razem chodzili na dziewczyny, jeden wolał blondynki, drugi rude. Mularczyk sam opowiada, że on wolał rude i brunetki, a z kolei : Ziobro, bo pani powiedziała Girzyński, a ja z Mularczykiem na dziewczyny nie chodziłem. : Nie, nie, przepraszam to panowie sobie opowiadają. No dobrze, ale czy uważa pan, że zbyt surowo został ukarany proboszcz z Dygowa. : Ja nie znam tej sprawy, to znaczy, mówiąc szczerze nie wiedziałem, że został w jakikolwiek sposób ukarany. Pamiętam tą historię z jakiś tam doniesień medialnych i jedną rzecz wiem, jeżeli jakikolwiek fotoreporter zapuści się za takim, czy innym politykiem przez dwie, czy trzy godziny to na pewno narobi takich zdjęć, jakich będzie chciał. Ja raz byłem do tej pory... : Właśnie, jakie panu można zdjęcia zrobić? : No więc już pani redaktor powiem. Wie pani, kiedy ja pierwszy raz byłem bohaterem, że się tak wyrażę "Faktu”? To było jakieś kilka miesięcy po tym, jak zostałem parlamentarzystą, gdzieś w połowie 2006 roku i na drugiej stronie
"Faktu” były takie trzy zdjęcia i dostaję sms od koleżanki: słuchaj podejrzewałam cię o wszystko, ale nie o to. Zatrzymuję się przy kiosku, zaskoczony, idę do tego kiosku, a tam trzy zdjęcia moje i Jacka Kurskiego "co łączy posłów Jacka Kurskiego i Zbigniewa Girzyńskiego” i taka sprytna tonacja słowna, z której wynika, że jesteśmy homoseksualistami, mamy romans, bardzo płomienny. : Naprawdę!? : Tak. I wie pani, ja poprosiłem moją żonę żeby kupiła tą gazetę, bo mówię – nieźle się pośmiejesz, kupiła ją i mówię jej, pamiętaj, jak kiedykolwiek mnie zobaczysz nie z Kurskim, ale nie na przykład z Beatą Mazurek czy z inną naszą posłanką to... : Ale rozumiem, że panowie się nie trzymali za ręce, nawet się nie obejmowali? : Nie, nie, rozmawialiśmy. : A tutaj był ksiądz z panią posłanką w pół kibici ją obejmował... : Ale wie pani, wielokrotnie... : Pani posłanka tańczyła z różą w zębach przed nim, klękała, zawiązywała mu buty. : Wie pani, powiem w ten sposób, wielokrotnie wychodząc, wchodząc gdzieś do budynku człowiek
wpuszczając kobietę w drzwiach, ja mówię o czym... : Obejmuje pan zakonnicę w pół? : Nie, oczywiście, że nie, natomiast, chociaż nie, niekoniecznie były dwie siostry, które uczyły mnie jedna biologii, druga francuskiego, ostatnio na dworcu odprowadzałem, bardzo serdecznie żeśmy się witali i żegnali. : Ojej, dobrze, że nie było żadnego fotoreportera przy tym. : Wie pani, ja się nie wstydzę swoich serdecznych relacji z jakimikolwiek ludźmi, bo nie ma w tym nic złego. I tak, jak mówię, jeżeli się chce to można zrobić trzy, cztery, pięć zdjęć i skomentować je jak sobie ktokolwiek życzy i sam byłem tego dowodem. Bo tak jak mówię... : To znaczy Zbigniew Ziobro się nie żeni? : No ja nie wiem, proszę spytać się Zbigniewa Ziobro. : Nie, bo pan mi mówił, że zaraz będzie, nie wiem czy się zaręcza, nie zaręcza? : Ja tego nie mam, nie mam zielonego pojęcia czy się żeni, ja mu życzę oczywiście, jak najbardziej tego żeby ta przyjemność go dopadła, bo ja jestem żonaty, to skoro, jak to mówią żonaci my mamy gorzej, to
dlaczego on ma mieć lepiej, natomiast ja mam nadzieję, że małżeństwo jest instytucją, która każdemu mężczyźnie, zwłaszcza już w takim słusznym wieku się przyda, ustabilizuje i życzę mu tego. : Dobrze, Ludwik Dorn chce założyć nową partię, czy to będzie konkurencja dla Prawa i Sprawiedliwości? : Nie wydaje mi się, ale życzę panu marszałkowi wszystkiego dobrego w jego inicjatywie. Jest to doświadczony polityk, którego troszeczkę szkoda żeby zabrakło na polskiej scenie politycznej, ale to jest pytanie do niego, czy widzi potencjał w sobie i wokół siebie, który by dawał mu szanse na stworzenie takiej formacji. Wydaje mi się, że będzie miał trudno, ale patrzę na to z życzliwością, tak jak na wszystkie inicjatywy polityczne. : Czy sądzi pan, że przypadkowe było, czy nieprzypadkowe to, że prezydent Lech Kaczyński siedział koło prezydenta Baracka Obamy. : Nie wydaje mi się żeby to było przypadkowe, no jednak Polska jest znaczącym partnerem Stanów Zjednoczonych w Europie, nie przeceniam nigdy tej naszej roli, ale
jednak znaczącym, w związku z tym biorąc pod uwagę to, co ostatnio wydarzyło się w relacjach polsko-amerykańskich, a nie wydarzyło się dobrze, myślę, że było takie poczucie w administracji amerykańskiej, że trzeba troszeczkę łagodzić te nastroje i próbować teraz te relacje jakoś tam naprawiać. Na pewno pan prezydent Kaczyński jest do tego doskonałą osobą, bo był zawsze dosyć życzliwy stronie amerykańskiej, zaryzykowałbym tezę, że troszkę nawet bardziej niż administracja rządowa i stąd pewnie taki gest. Ale tak jak powiedział słusznie pan prezydent... : To jest dla nas satysfakcja? : Nie, żadna, pan prezydent Kaczyński sam powiedział, że gesty są miłe w polityce i go cieszą, ale bardziej liczy na fakty. Prezydent tym się różni chyba jednak od premiera, że bardziej niż poklepywanie po ramieniu i uśmiechy wolałby żeby siedział trzy stoliki dalej, ale w Polsce byłaby tarcza. : Myślę, że premier też by wolał, niż siedzieć bliżej. : Ale odnoszę wrażenie, że premier nie potrafi się do końca do tego przyznać,
zresztą powiem tak między nami, że ja troszeczkę dziwię się reakcji premiera w tych wszystkich sprawach, nie wyobrażam sobie, gdyby na przykład premier Jarosław Kaczyński nie odebrał, albo oddzwonił do Baracka Obamy po 16 godzinach od tego, gdy on chciał się z nim skontaktować. Wszyscy mówią, no przecież chodziło o tarczę, jaki problem. Ale skąd wiedzieliśmy, jak dzwonił, że to chodzi o tarczę. Gdyby dzwonił z jakąś inną superważną sprawą. : Tak, ale myślę, że ambasada anonsowała o co chodzi, taki jest zwyczaj, ale czy według pana nie jest też no można to nazwać eufemistycznie, nieeleganckie ze strony prezydenta Obamy, że mówi się o tym przez telefon, nie jednak trzeba... : Oczywiście, że to jest nieeleganckie i powiem więcej, to że się dzwoni o tej godzinie biorąc pod uwagę strefy czasowe... : uprzedzić swoich, nie ale to trzeba uprzedzić swoich sojuszników, spotkać się, powiedzieć jakie są racje po jednej, po drugiej stronie, a nie telefon tylko taki tylko po to żeby następnego dnia zrobić konferencję
prasową i żeby było – dzwoniłem. : Więc jeżeli pani chce znać moją opinię o prezydencie Obamie to ona jest skrajnie krytyczna. Ja myślę, że tak jak Jimmy Carter, który w podobnych okolicznościach zostawał prezydentem, przy ogromnym zniechęceniu do establishmentu politycznego, a republikanów w szczególności, przegrał po pierwszej kadencji, to Barack Obama może skończyć podobnie, bo widać, że brakuje mu tej charyzmy, mimo ogromnej sympatii po jego stronie części tamtejszej opinii publicznej. : I na koniec jeszcze wrócę do części pierwszej, naszej rozmowy, naprawdę według pana katolik może używać środków antykoncepcyjnych? : Oczywiście, że może, bo w Polsce środki antykoncepcyjne są jak najbardziej legalne. Jest wskazanie moralne Kościoła, które jako katolik powinien uwzględniać, ale z punktu widzenia prawnego nikt nie ma prawa, w najmniejszy nawet sposób mu tego ani zabraniać, ani ograniczyć. Bo czym innym jest wskazówka moralna, to tak samo, jak katolik się rozwodzi. Czym innym jest, a rozwój przecież nie
jest w Kościele katolickim dopuszczalny, czym innym jest wskazówka moralna, którą powinno się w życiu uwzględniać, a czym innym jest nakaz prawny w państwie. : I jeszcze, co historyk powie o wczorajszych słowach, które padły ze strony rosyjskiej, że gdyby nie Armia Czerwona to Polska by była prostytutką aryjczyków. : No cóż, mogę powiedzieć tylko tyle – 17 września 39 r. Sowieci dokonali agresji na Polskę. Dokonali ogromnych morderstw i spustoszenia, potem sami doznali agresji niemieckiej i tego typu słowa świadczą tylko o tym, że dzisiaj niestety w Rosji są jeszcze ludzie, którzy budują tożsamość rosyjską, tożsamość pięknego narodu i bogatą historię tego narodu na zbrodniach stalinowskich, to jest jakiś absurd, mają naprawdę więcej w swojej historii pięknych momentów, do których mogliby się odwoływać, niż akurat zbrodnie stalinowskie. Dziwię się, że to robią, mają naprawdę lepsze możliwości, aby pokazać wielkość swojego narodu, bo jest to wielki, wspaniały naród. : Powiedział Zbigniew Girzyński, gość Radia
ZET, dziękuję Monika Olejnik.