"Giną dziennikarze, a prezydent składa puste obietnice"
Szybka reakcja prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa na brutalny atak na dziennikarza "Kommiersanta" była jedynie działaniem na pokaz - pisze "Washington Post". Dziennik krytykuje rosyjskiego prezydenta i wzywa Zachód do wywarcia presji na Rosję. Gazeta przypomina również obietnice Miedwiediewa o ukaraniu winnych po innych napaściach na przedstawicieli mediów. Jak dotąd pozostają one niespełnione - ocenia waszyngtoński dziennik. W poniedziałek do szpitala trafił kolejny ciężko pobity dziennikarz Anatolij Adamczuk.
09.11.2010 | aktual.: 09.11.2010 15:37
W ostatnich dniach prezydent Miedwiediew zlecił prokuratorowi generalnemu i ministrowi spraw wewnętrznych nadzór nad śledztwem w sprawie napaści na 30-letniego Olega Kaszyna, do której doszło w nocy z piątku na sobotę. - Ci, którzy mają związek z tym przestępstwem, zostaną ukarani - powiedział prezydent. "Byłaby to zachęcająca reakcja, gdyby nie fakt, że pomimo podobnych zapewnień osoby odpowiedzialne w przeszłości za pobicia i zabójstwa dziennikarzy oraz działaczy obywatelskich nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności" - stwierdza w artykule redakcyjnym "Washington Post".
Próżne obietnice
Dziennik przypomina, że choć po śmierci 37-letniego Siergieja Magnickiego Miedwiediew również obiecywał, że rozwiąże tę sprawę, to zabójcy, których tożsamość jest znana, nie zostali dotychczas ukarani. Prezydent nie spełnił także publicznej obietnicy o wymierzeniu sprawiedliwości w sprawie zabójstwa działaczki praw człowieka Natalii Estemirowej, zamordowanej w Czeczenii w lipcu 2009 roku.
"W styczniu 2009 roku adwokat Stanisław Markiełow i dziennikarka 'Nowej Gaziety' Anastazja Baburowa zostali zastrzeleni w biały dzień na ruchliwej ulicy, kilkaset metrów od Kremla. Miedwiediew powiedział, że znajdzie zabójców. Złożył nawet wizytę w gazecie Baburowej. Jednak prawie dwa lata później nadal nikogo nie aresztowano" - przypomina "Washington Post".
Nierozwiązane sprawy
Jak pisze gazeta, "w sumie od 2000 roku zamordowano 18 rosyjskich dziennikarzy. Żadnej ze spraw nie rozwiązano". Tymczasem w poniedziałek do szpitala trafił kolejny pobity dziennikarz Anatolij Adamczuk.
"Niewielu Rosjan wierzy, że ta bezkarność związana jest z nieudolnością policji i prokuratury. Wynika to raczej z tego, że za większością lub wszystkimi tymi zbrodniami stoją ważni urzędnicy państwowi lub blisko z nimi związane osoby" - twierdzi dziennik.
"Miedwiediew w ostatnim roku powtarzał, że Rosja musi przyciągnąć zachodnich inwestorów, by zmodernizować gospodarkę. W związku z tym wielokrotnie ogłaszał koniec 'prawnego nihilizmu' i obiecywał, że będzie podejmował działania w sprawie ataków na działaczy obywatelskich i dziennikarzy. Ani administracja (prezydenta USA ) Obamy, ani żaden inny zachodni rząd nie pociągał rosyjskiego prezydenta do odpowiedzialności za jego niespełnione obietnice. Najprawdopodobniej to m.in. z tego powodu nadal dochodzi do zbrodni" - ocenia waszyngtoński dziennik.