Gilowska: zmiany w ustawie nie miały obniżać podatku od wideoloterii
Była wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska zeznała przed komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową, że celem zmian w tzw. ustawie hazardowej nie było obniżenie podatku od wideoloterii. Dodała, że usunęła z projektu ten korzystny dla Totalizatora Sportowego zapis i miała na to zgodę ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego.
13.01.2010 | aktual.: 13.01.2010 21:00
Gilowska wyjaśniała śledczym, że pracę nad zmianami w ustawie o grach losowych i zakładach wzajemnych rozpoczęły się w jej resorcie pod koniec września 2006 roku i wynikały z próby poszukiwania dodatkowych środków dla budżetu w związku z ubieganiem się Polski o organizację Euro 2012.
Wówczas - jak mówiła - wraz ze swoim zastępcą Marianem Banasiem ustalili, że trzeba powołać zespół przy MF, który wypracuje projekt zmian w ustawie hazardowej. - Nie chciałam, żeby ta ustawa powstawała jakoś pokątnie, żeby były jakieś spory między departamentami, między resortami - powiedziała.
Według Gilowskiej zespół miał wolną rękę pod warunkiem, że uwzględni cztery kwestie. Pierwsza z nich to - według byłej minister - wypracowanie zmian korzystnych dla budżetu państwa, czyli dających dodatkowe wpływy.
Druga kwestia - mówiła - była taka, by "zmiany nie naruszały równowagi sił, jaka się wytworzyła na rynku między sektorem publicznym i prywatnym". Kolejnym priorytetem było zaprojektowanie takich zmian, które "objęłyby rynek hazardowy systemem rejestracji i obrotu pozwalającym na kontrolę tego biznesu".
- W tle była czwarta kwestia, która mi osobiście leżała na sercu. Prosiłam, żeby zespół się zastanowił nad możliwością zakazu prowadzenia gier losowych i zakładów wzajemnych w internecie - dodała.
Z zeznań Gilowskiej wynika, że zespół zakończył prace 14 maja 2007 i chociaż sugerował korzystne dla organizatorów wideoloterii obniżenie podatku, to jednak nie znalazły się one w ostatecznym projekcie, który 15 maja 2007 roku trafił do konsultacji międzyresortowych.
- Kiedy zespół przedstawił swój projekt finalny, czyli 14 maja, stwierdziłam, że jeśli chodzi o wideoloterie, to jednak zespół sugeruje pewne preferencje i po krótkiej dyskusji stwierdziliśmy, że tych preferencji jednak nie chcemy - relacjonowała.
Gilowska zeznała, że na nieobniżanie podatku od wideloterii miała zgodę premiera Kaczyńskiego, z którym dwukrotnie rozmawiała na ten temat od kwietnia do maja 2007 roku. - Od 18 kwietnia rozmawiałam z premierem w tej sprawie jakieś dwa razy, przedstawiałam swój pogląd i swoje argumenty i miałam zgodę premiera na to, by nie obniżać opodatkowania - powiedziała.
Była wicepremier zeznała, że "uczestnicy rynku" starali się o korzystne dla siebie rozwiązania, ale - jak dodała - nic nie wskórali. Gilowska mówiła też, że nie dziwiły ją zabiegi Totalizatora, które miały skutkować zmniejszeniem opodatkowania wideoloterii, bo było to rozwiązane korzystne dla spółki.
Jednocześnie zapewniała, że nie miała świadomości, że przedstawicielem Totalizatora Sportowego w powołanym przez nią zespole był Grzegorz Maj. Zaznaczyła, że ona go nie powoływała, a delegował go do zespołu minister skarbu, któremu podlega spółka. - Nie byłam świadoma personaliów osób, które były wydelegowane przez ministra skarbu bądź ministra sportu i brały udział w pracach tego zespołu - mówiła.
Pytana, czy obecność Maja w tym w zespole była przejawem nadzoru TS nad pracami resortu, odparła, że jeden człowiek delegowany przez TS nie jest w stanie wiele zmienić w funkcjonowaniu Ministerstwa Finansów. Podkreśliła, że dzięki temu Totalizator miał jedynie możliwość przysłuchiwania się i obserwowania, w jakim kierunku zmierzają prace nad zmianami w ustawie hazardowej.
Na pytanie, co stało się z projektem ustawy, który jej zastępcy Marianowi Banasiowi przyniósł w połowie 2006 roku prezes Totalizatora Sportowego (zawierał korzystne dla spółki rozwiązania dot. wideoloterii), odpowiedziała, że nigdy się tym nie interesowała. - Ten projekt dla mnie nie istniał - stwierdziła.
Wideoloterie podobne są do gier na tzw. jednorękich bandytach - z tym, że dzięki połączeniu urządzeń dają one możliwość wygrania skumulowanej sumy, znacznie wyższej niż na zwykłym automacie o niskich wygranych. W Polsce monopol na ich prowadzenie miała spółka Skarbu Państwa Totalizator Sportowy, jednak ze względu na duże obciążenia fiskalne nie zdecydowała się na uruchomienie wideoloterii. Przepisy, które umożliwiały organizację wideoloterii, przewidywały też wysoki podatek od tego typu gry.
Śledczy pytali także Gilowską o kulisy rozwiązania w 2006 roku departamentu gier losowych w MF. Była minister powiedziała, że to ona była inicjatorem likwidacji tego departamentu i przeniesienia zagadnień gier losowych do departamentu Służby Celnej.
Tłumaczyła, że podjęła taką decyzję, ponieważ znała ustalenia protokołu Najwyższej Izby Kontroli z kontroli w MF obejmującej nie tylko departament gier losowych. - Wiedziałam, że dwa departamenty, w tym departament gier, niespecjalnie popisały się, nie najlepiej wypadły w ocenie kontrolerów, a także we wnioskach pokontrolnych, które otrzymałam w grudniu 2006 roku - mówiła.
Dodała, że wiedziała "z różnych innych źródeł, że departament gier jakoś tak być może niepotrzebnie skupia uwagę wielu osób i podmiotów, jak swego rodzaju piorunochron". - Dodatkowo nie ukrywam, że z różnych powodów nie miałam pełnego zaufania do niektórych osób pracujących w departamencie gier - zaznaczyła.