Gilowska musiała odejść, bo chciała lustracji w resorcie?
W maju Zyta Gilowska poprosiła o sporządzenie listy byłych pracowników służb specjalnych PRL pracujących w resorcie finansów. Jak informuje "Życie Warszawy", są przesłanki by przypuszczać, że właśnie przez to musiała odejść.
28.06.2006 | aktual.: 28.06.2006 07:36
Resortowa lustracja w Ministerstwie Finansów miała być wzorowana na podobnej akcji przeprowadzonej przez Ludwika Dorna w MSWiA. Po aferze, w wyniku której aresztowano pracowników ministerstwa współpracujących z mafią, Zyta Gilowska chciała się dowiedzieć, czy byli funkcjonariusze SB mają wpływy w ministerstwie - twierdzą rozmówcy "ŻW".
Jak się dowiedział dziennik, wykaz byłych funkcjonariuszy PRL-owskich służb miał być przygotowany na podstawie informacji uzyskanych od samych pracowników resortu, ale po odrzuceniu donosów. To, że w ministerstwie nadal pracują osoby, które w okresie PRL współpracowały z komunistycznymi służbami, nie jest dla nikogo tajemnicą.
Wykaz miał być gotowy pod koniec czerwca, jednak wcześniej wybuchła afera lustracyjna samej Gilowskiej. Teraz nie wiadomo, czy lista funkcjonariuszy w ogóle powstanie - mówi "ŻW" jeden z urzędników resortu.
Czy niespodziewane wypłynięcie sprawy lustracyjnej Gilowskiej to próba storpedowania jej pomysłu oczyszczenia resortu z byłych pracowników służb? Wiele wskazuje, że tak może być. We wtorkowej "Rzeczpospolitej" zastępca Rzecznika Interesu Publicznego Jerzy Rodzik przyznał, że na decyzję o wszczęciu postępowania lustracyjnego wobec Gilowskiej miały wpływ zeznania świadka złożone na początku czerwca.
Z kolei premier Kazimierz Marcinkiewicz ujawnił w TVN24, że chodzi prawdopodobnie o relacje pracowników dawnych służb specjalnych. Mówi się o nowych zeznaniach świadków, przede wszystkim osób, które pracowały bądź pracują w służbachspecjalnych. Dlaczego pojawiły się one właśnie teraz? - pytał premier. (PAP)