PolskaGiertych romansuje z SLD

Giertych romansuje z SLD

Kiedy w Sejmie chodzi o stanowiska, nie liczą się poglądy. Posłowie SLD tak bardzo nie chcieli, by szefem komisji śledczej badającej aferę PZU został polityk konkurencyjnej Socjaldemokracji, że głosowali na korzyść prawicowego posła z partii Giertycha - pisze "Życie Warszawy".

22.01.2005 | aktual.: 22.01.2005 07:42

Posłowie wytypowani do komisji spotkali się w piątek po południu z marszałkiem Sejmu Włodzimierzem Cimoszewiczem. Mieli wybrać szefa komisji. To ważne stanowisko, bo przewodniczący przez najbliższe miesiące będzie w centrum uwagi mediów. A wybory do Sejmu coraz bliżej - podkreśla dziennik.

Lewica ma w komisji sporą reprezentację - na dziesięciu śledczych trzech to posłowie SLD, jeden z Unii Pracy i jeden z Socjaldemokracji Polskiej, więc bierze to, co chce. Ale posłowie Sojuszu nie chcieli dać szansy Bogdanowi Lewandowskiemu z SDPL. Kiedy marszałek Cimoszewicz zarządził głosowanie nad pierwszym kandydatem z listy - kolejność ustalana była alfabetycznie, więc Janusz Dobrosz z LPR wyprzedzał Lewandowskiego - podniosły się ręce posłów i... na sali zapanowała konsternacja - czytamy w gazecie.

Aż dwóch z trzech posłów SLD zasiadających w komisji wstrzymało się od głosu. Tak samo postąpił Marek Pol z Unii Pracy. Gdyby wszyscy lewicowi śledczy zagłosowali przeciwko Dobroszowi, Lewandowski miałby szansę na przewodniczenie. Posłowie z partii Marka Borowskiego, kiedy usłyszeli, jaki był wynik głosowania, nie mogli w pierwszej chwili uwierzyć - informuje "Życie Warszawy".

Był układ - mówił na sejmowym korytarzu jeden z parlamentarzystów SDPL. Za stanowisko przewodniczącego dla Ligi, SLD-UP miało dostać dwa stanowiska wiceprzewodniczących. I tak się stało - podaje dziennik. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)