Giertych: odizolować uczniów, którzy doprowadzili do śmierci 14‑latki
Nie mam wątpliwości, że tego typu chuligani powinni zostać
odizolowani - mówił wicepremier i minister edukacji Roman Giertych o gimnazjalistach, którzy w miniony piątek wykorzystali w klasie seksualnie koleżankę. Następnego dnia dziewczynka odebrała sobie życie.
25.10.2006 | aktual.: 25.10.2006 20:54
Ci, którzy tak postępowali nie powinni być dalej uczniami tej samej szkoły, ani przeniesieni do innej szkoły obok - powiedział, dodając, że będzie rozmawiał z pomorskim kuratorem oświaty, by złożyć do sądu rodzinnego wniosek o ich "odseparowanie".
Jak mówił minister edukacji, takie wydarzenia jak te, które miały miejsce w Gdańsku, uzasadniają konieczność zrobienia zdecydowanego porządku w szkołach. Jeżeli tego się nie zrobi to tego typu wydarzeń będzie więcej - zaznaczył.
Motywuje nas to do tego byśmy przyspieszyli prace nad kwestią szkół o specjalnym nadzorze pedagogicznym - dodał Giertych. Zapowiedział, że w najbliższych dniach chciałby przedstawić zwartą koncepcję wprowadzenia tego typu szkół. Jeśli nie wyrzucimy bandytów, drani z polskich szkół to nie będziemy w stanie uchronić tych, którzy chcą się normalnie uczyć - mówił. Trzeba pamiętać, że prawa maja także ci, którzy chcą się normalnie uczyć - podkreślił.
Pytany, gdzie obecnie mieliby trafić uczniowie ze szkoły w Gdańsku, skoro szkoły o specjalnym nadzorze jeszcze nie zostały stworzone, powiedział, że już teraz są ośrodki dla tego typu osób. Tego typu ośrodki już są tylko działają rachitycznie. My chcemy to ożywić i zorganizować - wyjaśnił.
Giertych złożył wyrazy współczucia rodzicom dziewczynki.
Pomorska wicekurator oświaty Anna Lis komentując sprawę samobójstwa 14-letniej uczennicy gdańskiego gimnazjum, po tym, gdy jej szkolni koledzy wykorzystali ją seksualnie w klasie, powiedziała, że w tej sprawie robi się z "tragedii niezdrową sensację".
Jestem temu przeciwna, tym bardziej, że rodzina bardzo to przeżywa. Trwa ustalanie szczegółów tego zdarzenia, zarówno przez policję, jak i kuratorium - powiedziała Lis.
Zastrzegła, że o ewentualnej odpowiedzialności kogokolwiek w tej sprawie, kuratorium wypowie się dopiero po zakończeniu wizytacji jego pracowników w szkole. Być może wyniki kontroli będą znane w jeszcze w środę popołudniu - dodała.
Pracownicy pomorskiego kuratorium pojawili się w gimnazjum w środę, mimo, że do incydentu z uczennicą doszło w ubiegły piątek. Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego, zostaliśmy tak późno powiadomieni o sprawie - oświadczyła Lis.
Jak ustaliła policja, podczas nieobecności nauczyciela koledzy 14-latki rzucili ją na ławkę i zdjęli z niej ubranie. Zaczęli dotykać jej miejsca intymne, symulować stosunek płciowy, wulgarnie się wyrażali. Jeden z napastników nagrywał wszystko na telefon komórkowy.
Dziewczynce próbowały pomóc jej koleżanki z klasy, napastnicy byli jednak silniejsi. 14-latce udało się jednak wyrwać z rąk kolegów i uciec do domu. Po powrocie nauczycielki uczniowie, którzy byli świadkami zdarzenia, opowiedzieli jej, co zaszło, a ta poinformowała wychowawczynię klasy.
Według policji, wychowawczyni zadzwoniła następnie do 19-letniego brata ofiary, myśląc, że rozmawia z ojcem. Wieczorem 14-latka powiedziała koleżance, która odwiedziła ją w domu, że do szkoły już nie wróci i że popełni samobójstwo. W sobotę rano rodzice po wejściu do pokoju córki znaleźli ją martwą.
Policja zatrzymała już trzech z napastników, zatrzymanie dwóch pozostałych ma nastąpić wkrótce. Gdyby byli pełnoletni, groziłoby im nawet 12 lat więzienia, teraz o ich dalszym losie zadecyduje sędzia rodzinny.