Giertych obiecał podwyżki, na które nie ma pieniędzy
Prawie 40 tysięcy nauczycieli w województwie
łódzkim czeka z niecierpliwością na podwyżki pensji, których
wypłatę do maja obiecał im minister edukacji Roman Giertych.
Tymczasem większość samorządów nie ma jeszcze pieniędzy na ich
wypłatę, a obiecane przez rząd kwoty i tak nie wystarczą na wyższe
płace - ocenia "Dziennik Łódzki".
Nauczyciele czekają na podwyżki, a tymczasem urzędnicy się głowią, skąd wziąć pieniądze. Ile ich potrzeba, każdy samorząd dopiero skrupulatnie przelicza. W Sieradzu wyszło, że zabraknąć może około 300 tys. zł. Pieniędzy na pewno nie wystarczy- mówi Marta Blada, asystent prasowy prezydenta Bełchatowa. Wyliczyliśmy, że na samo wyrównanie od stycznia przeznaczyć musimy około 600 tysięcy złotych.
Skąd więc samorządy wezmą pieniądze? Odpowiedź jest prosta: z budżetu, ale tego własnego. Wyższe pensje mogą być wypłacone kosztem budowy kolejnych odcinków dróg, sal gimnastycznych...
Bo jak mówi Marek Chrzanowski, prezydent Bełchatowa, podwyżki bez względu na wszystko trzeba wypłacić. To może oznaczać niezrobienie remontu jakiejś drogi, chodnika czy jeszcze czegoś innego- wylicza Marek Chrzanowski. Mamy do wykonania pilne naprawy sanitariatów w Szkole Podstawowej nr 3. Są naprawdę w opłakanym stanie. Prace pewnie się jednak opóźnią. Podwyżki musimy wypłacić, a dopiero później poszukać pieniędzy na remont łazienek.
O pieniądze nie musi się martwić Łódź. Zdaniem Jacka Człapińskiego, dyrektora Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi, subwencja oświatowa ma być wystarczająca i miasto nie zamierza finansować podwyżek dla 8 tys. nauczycieli z własnych środków.
Zdaniem Krystyny Szumilas z Platformy Obywatelskiej, przewodniczącej Sejmowej Komisji Edukacji, samorządy w skali całego kraju, by zrealizować obietnice ministra Giertycha, będą musiały poszukać dodatkowego miliarda złotych. (PAP)