Giertych: miałem bunt na pokładzie ws. Samoobrony
O rozpadzie LiS-u przesądzili posłowie LPR-u, ja miałem bunt na pokładzie w tej kwestii. Zresztą po tym, co się ostatnio wydarzyło trochę rozumiem postawy - powiedział Roman Giertych, szef LPR, były wicepremier w "Sygnałach Dnia".
07.09.2007 | aktual.: 07.09.2007 10:18
"Sygnały Dnia": Panie premierze, o 13.30 ma się samorozwiązać Sejm, takie są plany. Rozwiąże się Sejm w piątek?
Roman Giertych: No cóż, wszystko na to wskazuje.
Nie będzie Liga Polskich Rodzin próbowała jeszcze powstrzymać tego aktu?
- Nie, nie będziemy żadnych prób podejmować. W moim przekonaniu doprowadzenie w obecnej sytuacji do wyborów może doprowadzić wyłącznie do tego, że powstanie po wyborach koalicja Platformy Obywatelskiej i LiD-u. Nie jest to dobry wariant dla Polski, dlatego sprzeciwialiśmy się temu tak długo, jak mogliśmy. Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość podjęło taką decyzję, trudno mi powiedzieć. Czy miało na to wpływ utrata pieniędzy z PKW, czy inne były czynniki? Historia to oceni.
Pan jednak opuścił PiS po odejściu Andrzeja Leppera z rządu, po wyrzuceniu z rządu. Nie było szans na większość.
- No nie, ja nie opuściłem PiS-u, zostałem usunięty z rządu, panie redaktorze. Ale i nawet gdyby Liga Polskich Rodzin nie została usunięta, to i tak większości by nie było, nie było na to żadnych szans. Myślę, że było błędem podjęcie się akcji CBA w takiej sytuacji, w której podstawy tej akcji są bardzo wątpliwe prawnie. Była ona ryzykowną operacją rozbicia politycznego Samoobrony i tak była prowadzona.
Pan, pańskie ugrupowanie zagłosuje za samorozwiązaniem?
- Nie będzie dyscypliny. Myślę, że posłowie podejmą decyzję sami.
A pan jak zagłosuje?
- Ja myślę, że się wstrzymam.
Panie premierze, to już oczywiste – Liga i Samoobrona nie wystartują wspólnie, LiS odchodzi do przeszłości.
- Na to wszystko wskazuje, chociaż tak formalnie to umówiliśmy się jeszcze na rozmowy jutro, ale na to wszystko wskazuje, że po prostu posłowie i Ligi, i Samoobrony zdaje się przeważyli tutaj decyzję, że nie chcą iść razem.
A co zdecydowało, że ten pomysł nie wypalił? Miał być "mocny jak lew, chytry jak lis".
- Myślę, że te ostatnie dni przesądziły o tym i to w dosyć istotny sposób. Mówię, relacjonuję tutaj poglądy posłów. Natomiast, panie redaktorze, ponieważ zbliżamy się do końca kadencji, to może warto powiedzieć jeszcze jedną rzecz – my z PiS-em poróżniliśmy się nie o sprawę pana Andrzeja Leppera, tylko poróżniliśmy się przede wszystkim o kwestie traktatu konstytucyjnego. To była rzecz, która w bardzo istotny sposób, no, zmieniła relacje pomiędzy PiS-em a LPR-em. Myśmy nie akceptowali tego, co się stało w Brukseli – podpisania traktatu konstytucyjnego z tymi wszystkimi zapisami, które mówią o nadrzędności prawa i sądów unijnych nad prawem i sądami polskimi. To było dla nas nie do zaakceptowania.
Czy LiS nie wypalił, ponieważ... Znaczy tak wygląda, że Andrzej Lepper jednak przede wszystkim go nie chciał. Pan bardzo pomógł Andrzejowi Lepperowi w takim trudnym dla niego momencie.
- Wie pan co? To do końca tak nie jest. Wydaje mi się, że przesądzili posłowie LPR-u w tej sprawie, ja miałem bunt na pokładzie w tej kwestii. Zresztą po tym, co się ostatnio wydarzyło trochę rozumiem postawy. Myśmy się mieli spotkać wczoraj i wczoraj miały zapaść decyzje. Moi posłowie odmówili tego spotkania i to była ich decyzja.
Zniesmaczeni tym, co wiemy o choćby tak zwanej seksaferze?
- Proszę ich pytać, ja nie chcę być tutaj w tej chwili rzecznikiem i nie chcę też podgrzewać atmosfery. Nie chcę się konfliktować z Samoobroną, więc pozwoli pan, że nie będę tutaj komentował tej sprawy.