Giertych: ankieta ma pomóc uczennicom w ciąży
Minister edukacji narodowej Roman Giertych poinformował, że ankiety rozesłane przez resort do dyrektorów szkół mają pomóc w tworzeniu rządowego programu pomocy uczennicom w ciąży. Minister zapowiedział złożenie do prokuratury wniosku przeciw "Gazecie Wyborczej" za - jak się wyraził - "publikowanie kłamstw".
27.12.2006 | aktual.: 28.12.2006 07:02
Planuję wnieść pod Radę Ministrów projekt rozporządzenia, który by dokładnie regulował tę sprawę, zdarzały się bowiem w przeszłości przypadki kiedy pod wpływem presji dziewczyny, które zaszły w ciążę nie kończyły szkoły lub miały problemy z tym związane (...) Stąd ministerstwo zapytało kuratorów i dyrektorów szkół jak wygląda sprawa pomocy kobietom w tak ciężkim położeniu w polskich szkołach. Wiedza na ten temat będzie potrzebna do zbudowania takiego programu rządowego i jest realizacją obowiązku ustawowego - powiedział minister Giertych podczas konferencji prasowej w Krakowie.
Jak zaznaczył, ankieta opracowana przez jeden z departamentów MEN, oprócz innych pytań, zawiera także dwa podpunkty, w których pada pytanie o statystyczną liczbę przypadków ciąży uczennic w ostatnich dwóch latach szkolnych oraz rodzaje pomocy im udzielonej: urlop, wyznaczenie dodatkowych terminów egzaminów lub inna forma pomocy, w tym finansowa.
Giertych wyjaśniał, że właśnie pomysł stworzenia programu pomocowego był powodem wysłania do dyrektorów szkół ankiet. Zamieszczono w nich pytania o liczbę nastolatek w ciąży oraz pomoc, jaką otrzymały od dyrektorów szkół. Jeżeli szkoły mają obowiązek udzielić takiej uczennicy pomocy, a MEN ma nadzorować szkoły, to musimy mieć wiedzę, jak to wygląda. To oczywiste -tłumaczył minister edukacji.
Giertych zapowiada, że ministerstwo będzie starało się przede wszystkim znaleźć pieniądze na zajęcia indywidualne dla uczennic w ciąży. Kobieta w ciąży często nie może uczestniczyć w normalnych zajęciach - uzasadniał.
Rozesłane do szkół ankiety są anonimowe i dotyczą okresu od 2004 roku. Na zebranie danych szkoły mają czas do 8 stycznia. Pomysłodawczyni ankiet, jedna z urzędniczek Departamentu Młodzieży i Wychowania w MEN, dostanie za to pochwałę od Romana Giertycha.
Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", na polecenie resortu edukacji szkoły w całej Polsce mają tworzyć listy uczennic, które były lub są w ciąży. MEN rozesłało już ankietę, która ma pomóc w przygotowaniu raportu. Licea, gimnazja i szkoły podstawowe mają ustalić, ile dziewcząt jest lub było w ciąży w ubiegłym roku szkolnym i przed dwoma laty. Na wypełnienie ankiet dyrektorzy placówek mają czas do 8 stycznia 2007 roku.
Minister edukacji zapowiedział równocześnie pozew przeciwko "Gazecie Wyborczej". Twierdzi, że publikacja "Gazety" na ten temat jest kłamstwem i oczernia jego samego. "Nie szukamy uczennic w ciąży, nie ma listy uczennic, ale ich liczba, a rzecz dotyczy spraw przeszłych. Za każde z tych trzech kłamstw odpowie Gazeta Wyborcza i Adam Michnik" - stwierdził Giertych. Chce on także złożyć zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez "Gazetę Wyborczą". Giertych zapowiedział, że skieruje wnioski do sądu przeciwko autorowi artykułu i wydawcy "Gazety Wyborczej" oraz do prokuratury - przeciwko redaktorowi naczelnemu "GW".
Zdecydowałem się skierować tę sprawę do prokuratury, bo mam nadzieję, że to będzie ostrzeżenie dla pana Michnika, żeby przestał o mnie kłamać, albowiem trzykrotne skazanie za tego typu czyn powoduje, że dana osoba nie może pełnić funkcji redaktora naczelnego. Teraz każde tego typu kłamstwo, jeżeli chodzi o "Gazetę Wyborczą", będzie się kończyło moim wnioskiem do prokuratora - poinformował minister.
Nie skłamaliśmy w naszym artykule. Po pierwsze w ankiecie mowa jest o ciążach z dwóch ubiegłych lat, a ponieważ ciąża trwa 9 miesięcy, a ubiegły rok szkolny zakończył się w czerwcu, więc takie ciąże mogą nadal trwać - powiedział zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Piotr Stasiński.
Stasiński tłumaczył, że do ustalenia liczby uczennic w ciąży należy znać te przypadki, czyli stworzyć ich listę. A jeżeli dyrektor szkoły okaże się posłusznym urzędnikiem i nie zachowa w tej sprawie dyskrecji, taka lista może łatwo trafić w ręce ministerstwa - podkreślił Stasiński.
Jego zdaniem, cała akcja ministra nie jest najlepszym pomysłem, tym bardziej że poszukiwane przez ministra dane łatwo można uzyskać w ZUS-ie. ZUS prowadzi statystyki ciąż i porodów wśród nieletnich, więc nie ma powodu, by wciągać w to dyrektorów szkół - zaznaczył Stasiński.