"Gęsta atmosfera". Kulisy posiedzenia rządu, na którym tłumaczyła się Pełczyńska-Nałęcz
Według ustaleń WP, wyjaśnienia Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz na wtorkowym posiedzeniu rządu nie przekonały wielu ministrów. Członkowie rządu mówią o "gęstej atmosferze" i mają pretensję, że ministra funduszy nie ostrzegła ich przed możliwym kryzysem ws. środków KPO. Symbolem napięć stał się film z wymiany zdań ministry z Tuskiem podczas powitania.
Publiczna wymiana zdań między Donaldem Tuskiem a Katarzyną Pełczyńską-Nałęcz tuż przed rozpoczęciem wtorkowego posiedzenia rządu, według ministrów oddaje tylko ułamek politycznego napięcia, jakie panuje w relacjach między szefem rządu a ministrą funduszy i polityki regionalnej. - Wszystkie aparaty na panią minister – powiedział premier w trakcie powitania z członkami swojego gabinetu. - Albo na pana premiera – odpowiedziała ministra. - Tylko pozazdrościć popularności – dodał szef rządu.
Według trzech uczestników wtorkowego posiedzenia rządu, ta wymiana zdań była akurat "jedną z przyjemniejszych". – Atmosfera była naprawdę gęsta, ministra się tłumaczyła i mam wrażenie, że wielu nie przekonała swoimi wyjaśnieniami – mówi nieoficjalnie WP jeden z ministrów. – Było "grillowanie" pani minister, odpowiadała na liczne pytania i przekonywała, że winę za taką konstrukcję programu dla branży HoReCa ponosi PiS. Zabrakło mi odpowiedzi, dlaczego nie było ostrzeżenia przed możliwym kryzysem i sygnału, że ma kontrolę nad sytuacją– dodaje inny członek rządu.
– Odblokowanie KPO to kluczowy sukces Donalda Tuska i naszego rządu, więc wywrotka choćby w niewielkim stopniu jest dla premiera nie do zaakceptowania. Gdyby nie układanka koalicyjna, myślę, że byłaby dymisja – komentuje inny minister. Rozmówcy WP są przekonani, że uwaga premiera o "popularności" była wypowiedziana z przekąsem. – Nie o taką popularność chodzi. Intencja jest jasna, to było publiczne upomnienie – interpretuje uczestnik obrad. – Może drobna uszczypliwość – mówi poseł KO, który od wiele lat zna Donalda Tuska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prof. Rychard o aferze wokół KPO. Mówi o "pierwotnym błędzie"
"Poczucie humoru" czy poważne napięcia
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz pytana w Polsat News, jak przyjęła uwagę szefa rządu, stwierdziła, że "jako poczucie humoru". - Nie jestem od tego, żeby oceniać szefa rządu. Odbieram to z dystansem do siebie, poczucie humoru i humoru nie krytykuję. Czy kogoś bawi, czy kogoś nie bawi, pozostawiam słuchaczom – dodała ministra funduszy. Nieoficjalnie sejmowa większość mówi, że premierowi nie jest i nie było do śmiechu.
Politycy Polski 2050 nieoficjalnie częściej mówią, że zachowanie premiera im się nie podoba, nie było eleganckie i nie wpływa dobrze na atmosferę. Niektórzy dodają, że nie chcą szukać drugiego dna i każdy może to zinterpretować. Jednak w obozie rządzącym to tajemnica poliszynela, że relacje między premierem a ministrą Pełczyńską-Nałęcz są napięte. Szefa rządu już od tygodni irytowały uwagi pod adresem rządu, tak jakby politycy Polski 2050 byli poza rządem.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz od początku wejścia do rządu walczy o mieszkalnictwo społeczne i zapowiadała, że nie zgodzi się na dopłaty do mieszkań dla deweloperów. Krytykowała również media publiczne i domagała się w nich zdecydowanych zmian, twierdząc, że faworyzują one Koalicję Obywatelską. Nie ukrywała też swoich ambicji politycznych i tego, że przy okazji rotacji na stanowisku marszałka Sejmu mogłaby zostać wiceszefową rządu.
Politycy KO pamiętają również wpisy, które ich zdaniem zawierały złośliwości pod adresem rządu. "Potrzebna jest pozytywna, ale też prawdziwa (a nie bajkowa) wizja odważnego rozwoju. (…) Potrzebna jest diagnoza, plan i oczywiście jego wdrożenie. To jest warunek konieczny dla sukcesu naszego rządu. Bo ten sukces jest jak najbardziej możliwy. Co więcej, jest po prostu konieczny, abyśmy za 2 lata nie obudzili się w brunatnej Polsce" – pisała m.in. w mediach społecznościowych. – Pisanie, że potrzebny jest plan to jasna sugestia, że rząd takiego planu nie miał i w ustach ministra to jest niedopuszczalne – komentuje jeden z posłów KO.
Politycy Polski 2050 twierdzą też, że premier skorzysta z każdej okazji, by "grillować" Polskę 2050 w związku z trudnymi relacjami z Szymonem Hołownią. Jeden z ministrów jednak odpowiada, że Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz nie bronił żaden z koalicjantów.
– Nikt nie stanął po jej stronie. To jest oczywiste, że premier, liderzy koalicji, ministrowie powinni wiedzieć o wszczętych wcześniej kontrolach i podjętych działaniach. To jest poważny polityczny błąd, a za błędy trzeba płacić – mówi WP członek rządu. Według ustaleń WP o dymisji Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz nie ma obecnie mowy, bo nie zgodzi się na to Szymon Hołownia i Polska 2050.
Arłukowicz wbija szpilę
Publicznie najostrzej krytykę wobec Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz sformułował Bartosz Arłukowicz. Jego zdaniem ministra zaczęła całą sprawę tłumaczyć zbyt późno. - Dla mnie trochę rzeczą niezrozumiałą jest to, że pani minister dostrzega jakieś potencjalne nieprawidłowości (...), jak rozumiem, nie powiadamia w tej sprawie ministra finansów, bo widziałem rozmowy z panem ministrem i rozumiem, że premier o tym nie wie i pani minister idzie na urlop – mówił europoseł.
- Ja bym nie mógł spokojnie wysiedzieć pod palmami czy pod namiotem, wiedząc, że coś się dzieje w moim resorcie, co wymaga kontroli i nadzoru – dodał Arłukowicz. Polityk KO zasugerował też, że ministrowie partii koalicyjnych przede wszystkim powinni być lojalni wobec premiera, a nie szefów swoich ugrupowań. - Minister musi wiedzieć, kto jest jego szefem. Szefem pani minister Pełczyńskiej-Nałęcz jest premier Tusk. Ewentualnie po godzinach szefem pani minister Pełczyńskiej-Nałęcz może być jej ego albo Szymon Hołownia - stwierdził.
Nie wszyscy jednak w KO są równie krytyczni. - Pani minister wczoraj na konferencji prasowej, zresztą po rządzie, myślę, że do tego też odnosiły się słowa premiera, przedstawiła to, jak zamierza wyjść z tej sytuacji, sprawić, żeby z jednej strony UE, z drugiej strony opinia publiczna wiedziała wszystko w tej sprawie. Uważam, że te fakty są przekonujące, to znaczy pełna kontrola, pełna jawność i zatrzymanie środków. To kluczowa sprawa, jeżeli chodzi o kwestie tych kontrowersyjnych wypłat, które się pojawiły – mówił wiceszef MON Cezary Tomczyk w Polsat News.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz w TOK FM stwierdziła, że kwestia jej dymisji w ogóle nie była omawiana ani na posiedzeniu rządu, ani w czasie rozmowy z premierem. Podczas konferencji prasowej podkreślała, że budzący wątpliwości program HoReCa został włączony do KPO za czasów PiS-u i za czasów PiS-u został zatwierdzony.
Ministra funduszy przekazała również, że "żadne środki nie zostaną przekazane na wypłaty dla beneficjentów, dopóki poszczególna umowa nie zostanie skontrolowana i uznana za zgodną z zasadami". Według zapowiedzi rzecznika rządu wyniki kontroli mają być znane w połowie września.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski