PolskaGeremek: to nie ja jestem skandalistą

Geremek: to nie ja jestem skandalistą

To nie ja jestem skandalistą - mówi "Nowej Trybunie Opolskiej" prof. Bronisław Geremek. Proszę mi wierzyć, że
należę do tych ludzi, którzy mają staroświeckie obyczaje. Staram
się raczej ograniczać mój język.

Geremek: to nie ja jestem skandalistą
Źródło zdjęć: © PAP

28.04.2007 | aktual.: 28.04.2007 09:52

"NTO": No, to pan narobił zamieszania na całą Europę, panie profesorze...

Bronisław Geremek: Proszę mi wierzyć, że się tego nie spodziewałem. Zakładałem, że moim aktem obywatelskiego nieposłuszeństwa będą zainteresowani wyłącznie ludzie w kraju, którzy zostali postawieni przed takim dylematem jak ja. Uznałem, że moja odmowa podpisania po raz kolejny już oświadczenia lustracyjnego będzie wyrazem solidarności ze wszystkimi przyzwoitymi ludźmi, którzy odmawiają wypełniania tych kuriozalnych dokumentów. Bo nowe prawo lustracyjne uchwalone przez Sejm budzi mój najwyższy sprzeciw. Narusza prawa obywatela, zasady demokratycznego ładu.

Kiedy pański protest stał się sprawą publiczną?

- Kilka dni temu, późno wieczorem, tuż po moim przyjeździe do Strasburga zadzwonił telefon z telewizji TVN. Powiedzieli mi, że rano w jednej z gazet ukaże się wiadomość, że przestałem być posłem do Parlamentu Europejskiego, bo odmówiłem złożenia tej nieszczęsnej deklaracji. Za nagłośnienie tej sprawy należy winić nie mnie, ale osoby czy instytucje, od których wyszedł przeciek do mediów.

Parlament Europejski stanął za panem murem. Ale przy okazji na Polskę posypały się gromy. Hiszpański "El Pais" napisał, że stajemy się krajem jak z Orwella. Chyba nie tego pan chciał...

- Mam poczucie żalu, i to głębokiego. Dobry wizerunek Polski na świecie wynikał ze wspomnienia "Solidarności", polityki okrągłego stołu, z osiągnięć naszej transformacji. To wszystko jest w tej chwili zacierane przez zupełnie odmienny obraz. Nie jest to portret kraju, tylko ekipy, która nami rządzi. Mnie jest po prostu wstyd, kiedy słyszę w Brukseli wypowiedzi wicepremiera Giertycha czy wiceministra edukacji Orzechowskiego. To są ludzie, którzy wbrew stanowisku ogromnej większości polskiego społeczeństwa uprawiają politykę wrogą Unii. Niemądrą, kłótliwą, wsteczną.

Pańskim zdaniem zachodni politycy czy publicyści zdają sobie sprawę, że poglądy Romana Giertycha nie są w Polsce normą, lecz marginesem?

- Oczywiście, że tak. Zachodni świat polityczny zna sondaże, według których Polacy są największymi euroentuzjastami w Unii. Oni doskonale wiedzą, że Polska się rewelacyjnie rozwija gospodarczo, że napływają do nas inwestycje zagraniczne, że polscy rolnicy, wbrew obawom, potrafią wypełniać te wszystkie formularze unijne i biorą świadczenia, które im się należą. Że lokalna administracja znakomicie wykorzystuje pomoc Brukseli. Jednym zdaniem - Unia nie ma problemu z Polską i Polakami, lecz z polską władzą.

Pan został bardzo ostro zaatakowany za krytykę Polski na unijnym forum. Padają zarzuty, że szalenie ostrymi wypowiedziami pod adresem polskiego rządu kala pan własne gniazdo.

- To jakiś absurd. Moi koledzy z różnych krajów zasiadający w Parlamencie Europejskim mają prawo krytykować swoje rządy. I ustawicznie z tego prawa korzystają. Jeśli ktoś uważa, że na forum Unii nie można szczerze i krytycznie rozmawiać o problemach krajów, z których się wywodzimy, to nie rozumie idei Unii, jej otwartości. Jak obywatel Opola przyjeżdża do Warszawy i rozmawia z warszawiakiem, to może mu powiedzieć, co mu się na Opolszczyźnie nie podoba, co chciałby tu zmienić. W interesie tegoż regionu! Można kogoś winić za kłamstwo, ale nie za prawdę!

Ale można pewnych rzeczy nie nagłaśniać. Szczególnie, kiedy wiemy, że chodzi o szkodzące wizerunkowi Polski wypowiedzi przedstawicieli politycznego folkloru.

- Ależ nie da się ukryć poglądów np. panów Giertychów. Trzeba się przyzwyczaić do tego, że my żyjemy w świecie, w którym informacje, szczególnie te sensacyjne, rozchodzą się w błyskawicznym tempie za pośrednictwem mediów. Jeśli pojawi się nowy rodzaj butów, to on w ciągu jednego tygodnia jest znany we wszystkich krajach Europy. Tak samo jak z butami jest z głupimi wypowiedziami przedstawicieli rządu - natychmiast obiegają one całą Unię. Proszę mi wierzyć, że należę do tych ludzi, którzy mają staroświeckie obyczaje. Staram się raczej ograniczać mój język, kiedy rozmawiam z przedstawicielami innych krajów. Jednak nie mogę zaprzeczyć, jeżeli członkowie Parlamentu Europejskiego dysponują autentycznymi wypowiedziami polskich polityków.

Jak pan, były minister spraw zagranicznych, ocenia pozycję Polski na świecie?

- Przede wszystkim nie widzę polskiej polityki zagranicznej. Jakiejkolwiek jasnej konstrukcji, sposobu określenia interesów Polski. Nie wiem, w jakich konkretnych działaniach politycznych wyrażona jest polska racja stanu. Za to postrzegam, że tracimy sojuszników w Europie, że jesteśmy coraz bardziej osamotnieni. Szczęście polega na tym, że udało nam się w ciągu tych kilkunastu lat wejść do sojuszu atlantyckiego i Unii Europejskiej. To jest jednak silne zakorzenienie. (PAP)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)