Gen. Wojciech Jaruzelski: byłem kiepskim ojcem; albo rodzina, albo służba
Gen. Wojciech Jaruzelski przyznaje w rozmowie z "Wprost", że to, czego po latach żałuje, to fakt, że zgodził się zostać ministrem obrony narodowej. - Gomułka huknął i uległem - zaznacza. Opowiada też o swoim życiu prywatnym. Przyznaje, że był "kiepskim, złym nawet ojcem".
15.04.2013 | aktual.: 15.04.2013 12:20
W szczerej rozmowie z tygodnikiem odnosi się m.in. do tego, jakim był ojcem dla swojej córki Moniki Jaruzelskiej, autorki książki "Towarzyszka Panienka". - Kiepskim. Złym nawet - przyznaje otwarcie generał i zaraz dodaje, że było go mało w domu i nie poświęcał córce wystarczająco dużo czasu. - Albo rodzina, albo służba - zaznacza.
Generał przyznaje, że choć żona chciała syna, on od początku marzył o córce. Dopytywany, dlaczego więc mówił do Moniki "Gustaw", tłumaczy, że "jak się urodziła, to miała pucie, więc mówił "Pucia", potem Pucia przeistoczyła się w Gucia, a Gucio w Gustawa". - Ja mojemu wnukowi podarowałem dwa pistolety - przewiercone, żeby nie było żadnych pokus. Jeden jeszcze z frontu - walter zdobyczny na Niemacach, drugi - podarunek od Juana Carlosa, króla Hiszpanii. (...) Przekażę mu jeszcze dwie szable - zapowiada gen. Jaruzelski.
Dopytywany, czy marzył kiedyś, żeby córka kontynuowała komunistyczną drogę, odpowiada, że nigdy nie wplątał jej w politykę. - Oczywiście, była to dla mnie dwuznaczna sytuacja, bo moi podwładni upartyjniali swoje rodziny, a ja niczego nie zrobiłem, by skłonić swoją córkę do zaangażowania partyjnego - mówi.
Pytany również przez gazetę m.in. o zbliżający się Kongres Lewicy, odpowiada, że Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski bardzo go do tego namawiają. - Powiedziałem, że jeśli będę żył i będę zdrów, to przyjmę zaproszenie - mówi i jednocześnie zaznacza: - Dziś przeczytałem, że Duda, szef "Solidarności", powiedział, że jeśli będzie Jaruzelski, to on nie przyjdzie. Więc zadzwonię do Millera i powiem, że ma pole do decyzji. Uważam, że ważniejsze jest, by na tym Kongresie był szef "Solidarności" niż moja symboliczna - swego rodzaju kwiatek od kożucha - osoba.
Gen. Jaruzelski przyznaje, że z perspektywy czasu żałuje, że zgodził się zostać ministrem obrony narodowej. - Byłem przecież szefem Sztabu Generalnego i tę robotę uważałem za bardzo ważną. Gomułka huknął i uległem, no i tym samym znalazłem się w wielkiej polityce - podsumowuje.