Gen. Polko: Sztab Generalny nie jest bytem rodem z PRL
Sztab generalny dowodzony przez gen. Franciszka Gągora nie jest bytem rodem z PRL. Można do niego pójść i mówić wprost o trudnych sprawach. Nawet spierać się. Dobrze byłoby jednak, by te ostre, żołnierskie słowa padały najpierw wewnątrz armii, a nie w mediach - mówi w wywiadzie dla "Naszego Dziennika" były szef GROM-u gen. Roman Polko.
26.08.2009 | aktual.: 26.08.2009 12:02
Rozmówca gazety ma "nadzieję, że słowa gen. Skrzypczaka zainicjują poważną i spokojną debatę o tym, co naprawdę jest potrzebne naszej armii". - Innym problemem jest asekuranctwo niektórych urzędników. Wierzę, że to też da się zmienić poprzez stawianie jasnych wymagań i pozwolenie na swobodniejsze działanie i otwarte zgłaszanie problemów przełożonym - mówi Polko.
Generał wspomina czasy, gdy był zastępcą, a potem szefem BBN. - Pytałem wprost żołnierzy o potrzeby, często czytałem ich wypowiedzi na wojskowych forach internetowych, by wiedzieć, jakie są braki w wyposażeniu. Wiem, że podobnie postępował minister Aleksander Szczygło - opowiada.
Wojskowy wspomina, że gdy spotykał się ze swoimi kolegami generałami, tłumaczył im, że "PRL się skończył i na spotkaniach z przełożonymi nie muszą tylko stukać obcasami i zapewniać, że bez pieniędzy zbudują jeszcze lepszą, profesjonalną armię". - Warto też byłoby podjąć dyskusję na temat racjonalnego gospodarowania środkami finansowymi. Jest to problem tym ważniejszy, że rząd zdecydował się na kosztowniejszą od poborowej armię zawodową - mówi Polko.