HistoriaGen. Nikołaj Skoblin - agent NKWD wśród ''białej'' emigracji w Paryżu

Gen. Nikołaj Skoblin - agent NKWD wśród ''białej'' emigracji w Paryżu

• Gen. Nikołaj Skoblin był agentem NKWD, który infiltrował rosyjskich "białych" emigrantów w Paryżu
• Oficer podjął współpracę z NKWD, ponieważ potrzebował pieniędzy na wystawny tryb życia
• W wyniku jego działań, Sowieci pojmali dwóch liderów emigracyjnego Rosyjskiego Związku Ogólnowojskowego
• Po tym, jak Skoblin został zdemaskowany, ślad po nim zaginął

Gen. Nikołaj Skoblin - agent NKWD wśród ''białej'' emigracji w Paryżu
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Członkowie Rosyjskiego Związku Ogólnowojskowego, który rozpracowywał Skoblin

Mężczyzna z bródką spacerował powoli jedną z ulic modnej VII Dzielnicy Paryża rue Roussel. Pod pachą miał gazetę, a w ręku laskę. Nieoczekiwanie doskoczyło do niego trzech drabów, złapali go wpół i na oczach zdumionych przechodniów wciągnęli do czerwonej taksówki. Pojazd ruszył z piskiem opon i zniknął za rogiem.

W samochodzie doszło do szamotaniny. Mężczyzna próbował się bronić, wydostać z pojazdu. Jeden z napastników przytknął mu jednak do twarzy szmatkę silnie nasączoną chloroformem. Ciało uprowadzonego zwiotczało – stracił przytomność. Samochód przemknął przez przedmieścia, opuścił Paryż i skierował się na północ. Po kilku godzinach szaleńczej jazdy dotarł na wybrzeże Atlantyku. Tam w umówionym miejscu czekała motorówka. Nieprzytomny mężczyzna został nią przetransportowany na znajdujący się w pewnej odległości od wybrzeża statek. Natychmiast po przejęciu ''ładunku'' jednostka podniosła kotwicę i ruszyła w stronę macierzystego portu. Na wschód.

Macki Stalina

Opisana wyżej dramatyczna scena rozegrała się w niedzielę 26 stycznia 1930 r. Pan z bródką nazywał się Aleksander Pawłowicz Kutiepow. Nie był to zwykły rosyjski emigrant. Kutiepow był generałem carskiej armii, bohaterem wojny domowej i nieprzejednanym antykomunistą. Stał na czele Rosyjskiego Związku Ogólnowojskowego (ROWS), organizacji skupiającej ''białych'' weteranów walczących o wyzwolenie ojczyzny spod krwawego reżimu bolszewików.

Porywacze należeli zaś do specjalnego komanda GPU, które na terenie wolnego świata polowało na wrogów Józefa Stalina. Akcję zorganizował człowiek od mokrej roboty Kremla - Jakow Sieriebrianski. Operacja ta jednak udała się tylko połowicznie. Jej prawdziwy cel - ściągnięcie Kutiepowa na Łubiankę, wyciągnięcie z niego zeznań i urządzenie mu procesu pokazowego - nie został osiągnięty. Gdy frachtowiec ''Spartak'' zawinął do Leningradu, okazało się, że przywiózł trupa. Dawka chloroformu podana Kutiepowowi była zbyt silna, a wstrząs wywołany porwaniem i walką z napastnikami zbyt duży. Oficer dostał zawału i skonał w drodze.

Gen. Aleksander Pawłowicz Kutiepow" fot. Wikimedia Commons

Uprowadzenie generała wywołało w Paryżu, który był wówczas głównym centrum ''białej'' emigracji, burzę. Rosyjskie gazety – wspierane przez prawicową prasę francuską – domagały się, aby Francja zerwała stosunki dyplomatyczne ze Związkiem Sowieckim. Bolszewicy oficjalnie zaprzeczyli, by mieli cokolwiek wspólnego ze zniknięciem generała. Rozpuścili plotkę, że oficer zdefraudował fundusze należące do ROWS i uciekł do Ameryki Południowej. Prowadzący śledztwo detektywi francuskiej policji dotarli natomiast do dziennika Kutiepowa.

Pod datą 26 stycznia znaleźli ostatni, bardzo krótki wpis – ''Sk''. Wówczas nie udało się rozszyfrować pozostawionej przez generała ''wiadomości zza grobu''. Sytuacja wyjaśniła się dopiero siedem lat później. Litery ''Sk'' okazały się skrótem od nazwiska Skoblin. Chodziło o jednego z najgroźniejszych i najbardziej perfidnych agentów w historii sowieckich tajnych służb. To on do doprowadził do uprowadzenia Kutiepowa.

Femme fatale

Nikołaj Władimirowicz Skoblin był ostatnim człowiekiem, którego można było podejrzewać o współpracę z sowieckim wywiadem. Był generałem ''białej'' armii, który odznaczył się wielką odwagą na polach bitew wojny domowej. Znany był z gorącego rosyjskiego patriotyzmu. O bolszewizmie mówił z odrazą.

Jego żoną była słynna rosyjska śpiewaczka Nadieżda Plewicka, która po rewolucji opowiedziała się po stronie bolszewików. Aby zagrzać do walki czerwonych sołdatów, odwiedzała walczące na froncie oddziały Armii Czerwonej i dawała koncerty. Pewnego razu na jednostkę, w której występowała, napadli jeźdźcy Skoblina. Generał bolszewików wyciął w pień, a Plewicką porwał jako brankę. Wkrótce została jego żoną. Razem stanowili ''najpiękniejszą parę'' rosyjskiej emigracji. W ich salonie spotykały się tuzy ruchu antybolszewickiego. Skoblin z czasem zajął jedno z najważniejszych stanowisk w ROWS.

W jakich okolicznościach nawiązał współpracę z Sowietami? Tropy prowadzą do Plewickiej. To ona miała namówić męża do przejścia na ciemną stronę mocy. Para została zwerbowana przez dr. Maxa Eitingona, słynnego żydowskiego psychoanalityka. Dlaczego Skoblin zdradził? Po prostu potrzebował pieniędzy na wystawny tryb życia. Grał w karty, lubił wypić i dobrze zjeść, a przede wszystkim musiał utrzymać przyzwyczajoną do luksusowego życia żonę.

Spotkanie z Abwehrą

Po śmierci Kutiepowa przewodniczącym ROWS został gen. Eugeniusz Karłowicz Miller, legendarny dowódca ''białej'' armii, która gromiła bolszewików w rejonie Murmańska i Archangielska. Skoblin, dzięki machinacjom i intrygom, dochrapał się zaś wkrótce stanowiska jego zastępcy. Wówczas w siedzibie sowieckiego wywiadu narodził się kolejny plan. Bolszewicy postanowili ''zdjąć'' Millera, tak aby Skoblin zajął jego miejsce. W ten sposób na czele organizacji antybolszewickiej stanąłby agent NKWD.

Polecenie ''wystawienia'' Millera otrzymał oczywiście Skoblin. Mąż śpiewaczki nie był zresztą jedynym agentem NKWD w najbliższym otoczeniu przewodniczącego ROWS. Dla sowieckiego wywiadu pracował jeszcze jeden bliski współpracownik Millera. Człowiek ten nafaszerował mikrofonami lokal ROWS przy rue du Colisée nr 29. Bolszewicy wiedzieli więc o każdym ruchu generała. Wkrótce wokół Skoblina zaczęły się zbierać czarne chmury. Jego zachowanie, m.in. niejasne powiązania z gestapo, wzbudzały wątpliwości wielu emigrantów. Część z nich zaczęła uważać go za prowokatora Moskwy. Generał Miller mimo ostrzeżeń nie zdecydował się jednak na odsunięcie tego człowieka. Nie oznacza to jednak, że nie miał co do niego wątpliwości. Feralnego dnia – 22 września 1937 r. – wychodząc na spotkanie ze Skoblinem, Miller przekazał swemu adiutantowi zaklejoną kopertę. – Nie sądźcie, że zwariowałem, ale zostawiam wam pismo, które otwórzcie w razie, gdybym nie wrócił – powiedział. Jak się później okazało, w środku znajdował się krótki list:
''Mam dziś umówione spotkanie z gen. Skoblinem o 12.30 na rogu ulic rue Jasmin i rue Raffet. Ma on mnie zawieźć na spotkanie z niemieckimi oficerami. Spotkanie zostało zaaranżowane z inicjatywy Skoblina. Możliwe, że jest to pułapka''.

Gen. Eugeniusz Karłowicz Miller fot. Wikimedia Commons

Skoblin zawiózł generała do wynajętej przez sowiecką ambasadę willi na bulwarze Montmorency. Tam czekali już rzekomi ''oficerowie Abwehry''. W rzeczywistości byli to dwaj czekiści – Abram Słucki i Michaił Szpigelglas. Gdy Miller przekroczył próg, rzucili się na niego i obezwładnili. Generał został odurzony chloroformem i skrępowany linami, założono mu knebel. Bolszewicy włożyli bezwładne ciało do specjalnej skrzyni. Zabili gwoździami wieko, w którym wcześniej wywiercono otwory. Skrzynia została załadowana do ciężarówki, która natychmiast wyruszyła na północ. Kilka godzin później ładunek znalazł się na pokładzie sowieckiego frachtowca ''Maria Uljanowa'' stojącego na redzie portu w Hawrze. Jednostka bezzwłocznie odbiła od brzegu i wyruszyła w stronę Leningradu.

Zaniepokojeni zniknięciem generała rosyjscy oficerowie krótko przed północą otworzyli kopertę. Gdy przeczytali list, pojechali do hotelu PAX, w którym zatrzymał się Skoblin. Zdrajca udawał zaskoczonego, pośpiesznie się ubrał i dał się zawieźć do siedziby ROWS. Tam pokazano mu list. Skoblin wszystkiego się wyparł. Pozostali oficerowie nie dali mu jednak wiary i postanowili zaprowadzić go na policję. Agent NKWD, wykorzystując gapiostwo swoich niedawnych kolegów, uciekł jednak z mieszkania. I wszelki ślad po nim zaginął.

Porwanie Millera wzburzyło francuską opinię publiczną. Rząd rozważał nawet wysłanie w ślad za ''Marią Uljanową'' pancernika. Kiedy jednak Moskwa zagroziła Paryżowi ''surowymi konsekwencjami'', Francuzi skapitulowali. Porywacze przepłynęli wzdłuż wybrzeża całej Europy i zawinęli do portu w Leningradzie.

Szkielet w gabinecie

Generał Miller trafił na Łubiankę – tym razem NKWD zadbało o to, aby dawka chloroformu nie była zbyt duża. W sowieckim więzieniu nadano mu kryptonim Więzień nr 110 – Piotr Iwanowicz. Chodziło o to, aby w dokumentach nie zachował się ślad, że generał został uprowadzony i znalazł się na terenie Związku Sowieckiego. Operacja była przecież ściśle tajna. Przesłuchiwany osobiście przez demonicznego szefa bezpieki Nikołaja Jeżowa stary rosyjski generał zachowywał się z godnością i nie splamił honoru oficera. Został zgładzony strzałem w tył czaszki. Na spust nacisnął słynny sowiecki kat Wasilij Błochin - człowiek, który własnoręcznie zabił 50 tys. ludzi. Ciało generała zostało skremowane. Nie wiadomo, co zrobiono z jego prochami.

Jeżeli chodzi o gen. Nikołaja Skoblina - wersje jego dalszych losów są rozmaite. Według słynnego sowieckiego wywiadowcy Pawła Sudopłatowa zdrajca miał zostać przerzucony do Hiszpanii, gdzie trwała właśnie wojna domowa. A po kilku miesiącach zginął w Barcelonie podczas bombardowania. Wersja ta wydaje się jednak mistyfikacją.

Skoblin, jako niewygodny świadek, został najprawdopodobniej zgładzony przez NKWD. Jedna z teorii głosi, że wyrzucono go z samolotu w drodze do Hiszpanii, druga, że otruto go na pokładzie sowieckiego statku zmierzającego do Odessy. Szkielet Skoblina został zaś spreparowany i do dziś służy jako eksponat w jednym z rosyjskich gabinetów anatomicznych. Jeszcze inna teoria mówi o tym, że Skoblina przewieziono do Moskwy i dopiero tam go zamordowano. Za zdradę męża odpowiedziała Plewicka. W 1938 r. za współpracę z sowieckim wywiadem francuski sąd skazał ją na 20 lat więzienia. Gdy Francja dwa lata później została zajęta przez Niemców, mimo obowiązywania paktu Ribbentrop-Mołotow sowiecka agentka nie została wypuszczona na wolność. Zmarła za kratami na zawał serca w 1940 r.

Piotr Zychowicz, Do Rzeczy

Nowy numer "Do Rzeczy" od poniedziałku w kioskach.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)