Geje i lesbijki ujawnieni
Z komputera jednego z członków Kampanii Przeciw Homofobii (stowarzyszenia broniącego praw homoseksualistów) ukradziono listę działaczy z całego kraju.
Internetowy włamywacz ma adresy i telefony tych osób. Opublikował je na popularnych stronach w Internecie, wraz z pomówieniami, że ludzie ci są narkomanami i pedofilami. Członkowie KPH obawiają się, czy tylko na tym się skończy. Niewykluczone, że lista wpadła w ręce członków organizacji jawnie deklarującej nienawiść wobec tej mniejszości.
- Wiemy kto w Trójmieście działa w takich partiach lub sympatyzuje np. ze skinami - mówi oficer policji z Gdańska. - Gdyby coś im przyszło do głowy, będziemy reagować.
- Na razie sami monitorujemy Internet, natychmiast poprosiliśmy też administratorów stron, gdzie pojawiły się nasze dane o zablokowanie do nich dostępu - mówi Artur Czerwiński, działacz KPH z Gdańska.
My ustaliliśmy, że włamywacz prawdopodobnie był sympatykiem radykalnej prawicowej partii - Narodowego Odrodzenia Polski. Umieszczając listę w Internecie umieścił też odnośnik do jednego z oddziałów NOP.
- To prowokacja, mogę zapewnić, że nasza organizacja nie ma z tym włamaniem nic wspólnego - zapewnia Tomasz Perek, przewodniczący Dolnośląskiego Okręgu NOP.
NOP w całym kraju prowadzi inną akcję - "zakaz pedałowania". Na ulotkach i w Internecie kolportuje napastliwe i wrogie homoseksualistom treści. Ponieważ do włamania doszło w Warszawie, śledztwo w tej sprawie prowadzi Komenda Stołeczna Policji.
Osoba, która ukradła z komputera listę osób działających w stowarzyszeniu gejów i lesbijek, na razie ograniczyła się do opublikowania ich danych osobowych na kilku stronach internetowych. Działacze gdańskiej Kampanii Przeciw Homofobii obawiają się jednak, że ktoś może wykorzystać ją także w inny, przestępczy sposób. Osoba zamieszczająca te dane w sieci deklaruje się bowiem jako zwolennik skrajnie prawicowej partii.
- To prawda, że prowadzimy akcję uświadamiającą o zagrożeniach, jakie naszym zdaniem niesie homoseksualizm, wykorzystujemy jednak tylko legalne metody - zapewnia Tomasz Perek, działacz prawicowego Narodowego Odrodzenia Polski. - Nigdy nie atakujemy nikogo bezpośrednio.
- Najbardziej boimy się, że ktoś zacznie wykorzystywać te dane, by oczerniać naszych członków - martwi się Artur Czerwiński, członek zarządu KPH z Gdańska.
Jeden z gdańskich oficerów policji twierdzi, że jakaś zorganizowana akcja narodowców wymierzona w działaczy jest mało prawdopodobna. Większego zagrożenia ze strony ekstremistów nie widzi też Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- My obserwujemy te grupy pod kątem zagrożenia dla bezpieczeństwa państwa - wyjaśnia mjr Magdalena Stańczyk, rzecznik prasowy w centrali ABW. - Z naszych danych wynika, że są to głównie małe organizacje, często skłócone ze sobą i niezdolne do podejmowania większych akcji.
Marcin Tymiński