Geje i lesbijki uciekają do Berlina
20 tysięcy polskich lesbijek i gejów przeniosło się do Berlina
"Warschauer Pakt" - Układ Warszawski, taką nazwę nosi porozumienie berlińskich gejów wspierających polskich homoseksualistów. Militarne skojarzenie nie jest przypadkowe. - Walczymy, przygotowujemy się do bitwy - taką wojenną retoryką posługuje się Holger Wicht, redaktor naczelny berlińskiego gejowskiego miesięcznika "Siegessäule" - pisze Adam Bodziak w tygodniku "Wprost".
24.04.2006 | aktual.: 24.04.2006 12:20
O co się toczy bój? Wicht twierdzi, że "nie chodzi o polskich gejów czy lesbijki. To walka o całą demokrację, o prawa człowieka". A podstawą demokracji są prawa dla mniejszości seksualnych, zdaniem Wichta, łamane przez ikonę homofobii, czyli prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Polska demokracja, w opinii Wichta, zawisła na włosku po zakazie marszów mniejszości seksualnych w Warszawie i Poznaniu. - Jesteście w Unii Europejskiej. Powinniście się dostosować do europejskich standardów, które zabraniają dyskryminacji lesbijek i gejów - mówi Wicht. To on w marcu tego roku wyskoczył na katedrę w auli berlińskiego Uniwersytetu Humboldta, gdy przemawiał tam prezydent Polski. Wicht nazwał wówczas Lecha Kaczyńskiego "Volksverhetzer", czyli podżegaczem. Teraz Wicht i jemu podobni chcą stworzyć w Berlinie strefę wolności dla "uciskanych" nad Wisłą homoseksualistów.
Jest im tym łatwiej, że mają wsparcie burmistrza Berlina Klausa Wowereita, zdeklarowanego homoseksualisty. Wowereit podziwia "odwagę Polaków, którzy mimo zakazu uczestniczyli w demonstracjach w Warszawie i Poznaniu, bo drżąc o swoje życie, zaangażowali się na rzecz obywatelskiego społeczeństwa i równouprawnienia".
Berliński azyl
Polscy geje w Berlinie często z pasją neofitów usiłują być bardzo wyzwoleni, więc ubierają się i zachowują wyjątkowo wyzywająco. - To zachłyśnięcie się swobodą demonstrowania swoich preferencji zwykle mija po kilku miesiącach - twierdzi Mikołaj Pawlak, który ujawnił się dwanaście lat temu, a od ośmiu lat przebywa w Berlinie. Większość gejów z Polski nadal wstydzi się okazywania swojej odmienności, co Holger Wicht tłumaczy "podświadomą obawą przed dyskryminacją". - Ci ludzie dalej cierpią przez ludzi pokroju Lecha Kaczyńskiego - mówi Wicht.
Dla większości berlińskich homoseksualistów nie ma znaczenia, z jakiego kraju przyjechali. Dlatego nasi rodacy łatwo się integrują z gejami innych nacji. Chadzają do tych samych klubów przy Nollendorfplatz - centrum mniejszości jeszcze w czasach republiki weimarskiej. Bywają w rejonie Prenzalauer Berg, gdzie kochający inaczej z byłej NRD spotykali się od czasów wzniesienia muru berlińskiego. Przez kilka lat po jego zburzeniu wielokulturowy i pełen artystów Kreuzberg był ich ulubionym miejscem, ale już stracił swoje znaczenie - pisze Adam Bodziak w tygodniku "Wprost".