Gdzie USA bije Państwo Islamskie, tam Al‑Kaida korzysta
• Naloty USA na Państwo Islamskie mogą wzmacniać Al-Kaidę
• Front al-Nusra, związany z Al-Kaidą, zyskuje na sile w Syrii
• Strategia USA zakłada nieatakowanie pozycji Frontu al-Nusra
• Dżihadyści z Frontu walczą w Syrii z dżihadystami ISIS
• USA liczą na to, że Front nieświadomie pomoże w eliminacji ISIS
Nie jest tajemnicą, że Państwo Islamskie z otwartą wrogością odnosi się do Al-Kaidy oraz talibów, jej protektorów z Afganistanu i Pakistanu. Dlatego wojna z ISIS zaczyna być postrzegana w Stanach Zjednoczonych z jeszcze jednej perspektywy - jako mimowolna pomoc dla Al-Kaidy, bowiem każde osłabienie Państwa Islamskiego może być wykorzystane przez organizację Ajmana az-Zawahiriego i jej odnogi.
Amerykański wywiad i przedstawiciele departamentu obrony ostrzegają, że skupienie się na bombardowaniu i osłabianiu Państwa Islamskiego, choć zaczęło przynosić efekty, jednocześnie odwiodło Stany Zjednoczone walki z Al-Kaidą.
W przypadku Syrii chodzi o Front Al-Nusra, czyli bojowe oddziały zrzeszone z Al-Kaidą, które nie są jednak celem amerykańskich nalotów. Przyczyna jest prosta, obie organizacje wzajemnie się zwalczają i Waszyngton liczy, że Front dołoży swoją "cegiełkę" w walce ze wspólnym wrogiem. Problem w tym, że może się to okazać bronią obosieczną. - Front al-Nusra i ISIS się nie dogadują… Chyba można powiedzieć, że w pewnym stopniu, na osłabieniu ISIS, może korzystać Front al-Nusra - mówił w ubiegłym tygodniu gen. Sean MacFarland, dowodzący operacją przeciwko Państwu Islamskiemu.
Próżnia po ISIS
Serwis Daily Beast donosi, że obecnie w Stanach Zjednoczonych ścierają się dwie koncepcje. Przeciwnicy ataków wymierzonych w Al-Kaidę w Syrii twierdzą, że Front al-Nusra jest w tej chwili jedyną siłą, która jest w stanie uczestniczyć walkach na lądzie, dzięki czemu konflikt nie sprowadza się do wojny pomiędzy Państwem Islamskim a Baszarem al-Asadem.
W centralnym dowództwie amerykańskiego wojska pojawiły się jednak wątpliwości co do realizacji takiej strategii. Zdaniem anonimowego przedstawiciela resortu obrony, część oficerów obawia się odbudowy Al-Kaidy. - Naloty i chaos w regionie otworzył jej furtkę - mówił na łamach The Daily Beast. - Jest jasne, że ISIS traci parę, a inni ekstremiści sunnicy, jak Al-Kaida mogą się umocnić - dodawał. Zwolennicy pozostawienia Frontu al-Nusra w spokoju argumentują jednak, że nawet jeśli korzysta on na amerykański na lotach, to "zysk" w pierwszej kolejności przełoży się na zaatakowanie Państwa Islamskiego.
The Daily Beast zauważa, że sytuacja w Sryii zmusiła Front al-Nusra do pewnej ewolucji poglądów, która pozwoliła nie tylko przetrwać organizacji w starciu w ISIS, ale także powoli odbudować swoją pozycję. Pod wpływem ekstremalnych postaw Państwa Islamskiego, bojownicy Frontu celowo kreują się na rebeliancką grupę, związaną z Syryjczykami, przeciwnymi władzy Asada. Front nie eksponuje też brutalności w takim stopniu, w jakim robi to ISIS, choć nie odżegnuje się od twardych reguł szariatu.
Błędna strategia?
O tym, że Stany Zjednoczone pomijają kwestię Frontu al-Nusra na początku tego roku informowały dwa konserwatywne think tanki, American Enterprise Insitute oraz Institute for the Study of War. W swoich dokumentach przestrzegały przed lekceważeniem problemu, argumentując, że strategia, która uderza w ISIS, ale pozwala przetrwać Frontowi, w przyszłości zagrozi bezpieczeństwu USA.
O ile Amerykanie wciąż wstrzymują się przed atakami na Front al-Nusra, to Rosja od początku swojej interwencji bombarduje wszelkie grupy, które walczą z armią Baszara al-Asada, nie wyłączając ugrupowań bezpośrednio wspieranych przez USA. Minister spraw zagranicznych Rosji, Siergiej Ławrow, mówił w ubiegłym tygodniu, że dla Kremla Front al-Nusra jest takim samym celem jak Państwo Islamskie.