Gdzie trafiło polskie masło z rezerw? Trop prowadzi do sąsiada

Premier Donald Tusk ogłosił uruchomienie rezerw masła przed Bożym Narodzeniem, by obniżyć jego ceny. Część masła mogła trafić do Czech - informuje "Fakt".

Donald Tusk
Donald Tusk
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia premier Donald Tusk zdecydował o uruchomieniu rezerw masła, aby przeciwdziałać wzrostowi jego cen. Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ogłosiła przetarg na sprzedaż 1000 ton tego produktu. Jak podaje "Fakt", część masła mogła trafić do Czech.

W okresie przedświątecznym ceny masła w Polsce wzbudzały duże emocje, sięgając nawet 10 zł za kostkę. Rząd postanowił interweniować, aby zapobiec dalszym podwyżkom. Premier Tusk podkreślił, że celem jest ochrona polskich rodzin przed spekulacją cenową.

Masło z rezerw było przechowywane w mroźniach trzech mleczarni i sprzedawane w 25-kilogramowych blokach. Minimalna cena wynosiła 28,38 zł za kg. W przetargu na zakup wybrano dwie firmy: Mlekowita i Milkpol Polska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dyskusja o cenach masła. Minister nie chciał odpowiedzieć

Ta druga firma Milkpol Polska to czeska spółka, która dostarcza produkt do czeskich i słowackich sieci handlowych. Firma twierdzi, że odpowiada za 90 proc. importu polskiego masła do Czech. Redakcja zapytała, czy masło trafiło na czeski rynek, ale nie uzyskała jednoznacznej odpowiedzi.

Mimo sprzedaży rezerw, ceny masła w Polsce nie spadły znacząco. W sklepach osiedlowych kostka masła kosztuje nadal ok. 10 zł, a niższe ceny można znaleźć jedynie w dyskontach.

- RARS musi sprzedawać rezerwy, musi nimi rotować, bo traci im się okres przydatności do spożycia – mówi "Faktowi" Marek Sawicki poseł PSL-Trzeciej Drogi i były minister rolnictwa.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (275)