Gdzie się podziały tysiące ulotek kandydata LiD?
Kandydujący z szóstego miejsca na liście
komitetu Lewicy i Demokratów w Katowicach Cezary Stryjak (SdPl)
zapowiada pozew przeciwko Poczcie Polskiej. Według niego, poczta
nie dostarczyła do mieszkań w tym okręgu ponad dwóch trzecich z
310 tys. zamówionych i opłaconych przez niego ulotek wyborczych.
Podczas konferencji prasowej w Katowicach Stryjak argumentował, że zaginięcie ulotek, które były jedyną formą jego kampanii wyborczej, spowodowało, iż nie zaistniał w powszechnej świadomości jako kandydat na posła. Jako były poseł III i IV kadencji - z ramienia SLD - wyraził jednak nadzieję, że wyborcy pamiętają go z pracy w Sejmie i poprzednich kampanii.
Umowę na rozprowadzenie 8 października ok. 310 tys. ulotek Cezary Stryjak zawarł z regionalnym Centrum Usług Pocztowych tydzień wcześniej. Po 8 października sympatycy zaalarmowali go, że wiele ulotek nie dotarło do celu. Wtedy zaapelował do poczty o dodrukowanie i rozprowadzenie na jej koszt zaginionych ulotek. Zaczął też wyjaśniać sprawę.
Zdaniem Stryjaka, przyczyną całej sytuacji mogło być niedopatrzenie na poczcie; zasugerował jednak, że mogło też stać się tak z inspiracji politycznej.
Rzecznik katowickiego oddziału Poczty Polskiej i jednocześnie rzecznik śląskich struktur Prawa i Sprawiedliwości Piotr Pietrasz zaprzeczył, by podłożem problemów Stryjaka mogły być powiązania polityczne kierownictwa poczty. Zasugerował, że wskazane nieprawidłowości, jeśli rzeczywiście miały miejsce, mogły mieć źródło na niższych szczeblach pocztowej struktury.
Mamy dość trudną sytuację kadrową, korespondencję roznoszą nie tylko pracownicy poczty, ale też firm zewnętrznych. To ludzie różnych opcji politycznych (...), zdarzały się już wyrzucone partie ulotek - powiedział Pietrasz, który sam z ramienia PiS kandyduje do Sejmu. Ja swoje ulotki rozprowadzam poza pocztą - dodał.
Według Stryjaka, poczta "idzie w zaparte", pokazując mu wyniki kontroli wewnętrznej, z której wynika, że ulotki były dostarczane prawidłowo. Podczas innej kontroli prowadzonej z udziałem mojego współpracownika, okazało się, że ok. 70 proc. ulotek nie zostało rozprowadzonych - powiedział Stryjak.
Wyjaśnił, że poczta odmówiła mu dodrukowania i rozprowadzenia - na swój koszt - brakujących ulotek. Jak mówił, przedstawiciele poczty zaoferowali mu natomiast kolejne raporty z własnych kontroli, zaprosili go też w powyborczy poniedziałek, by złożył reklamację.
Stryjak zapowiedział, że sprawa skończy się w sądzie, bo przewidziane w pocztowym regulaminie postępowanie reklamacyjne "interesuje go tylko w pewnym zakresie". "Szersze konsekwencje - utraty twarzy, nawet dóbr osobistych, jako polityka - są ważniejsze niż utrata gotówki, którą zamierzałem przeznaczyć na prawidłowo przeprowadzoną kampanię" - ocenił.
Martwi mnie, że moich ulotek nie ma, podczas gdy są ulotki rzecznika PiS i okręgowej poczty pana Pietrasza, które nie wiem jakim sposobem dostarczane są po wielu klatkach schodowych naszych budynków. (...) To jest świetny sposób, taki właśnie typowy, który - jak mógłbym się domyślać - PiS mógłby robić - powiedział kandydat LiD.