Gdzie się podziało polityczne centrum?
Choć w Polsce niemało jest ludzi umiarkowanych politycznie, niechętnych wobec jakiegokolwiek populizmu - prawicowego czy lewicowego, to logika obecnych wydarzeń ogranicza pole manewru ewentualnej partii centrowej - pisze Jan Kofman w „Tygodniku Powszechnym”.
Przez pewien czas za prawicowo-centrową uchodziła PO. Dziś, gdy po części ściga się ona z PiS, czy nawet z LPR o klientelę mniej czy bardziej radykalną, ale - co ważne - zdecydowaną pójść do urn wyborczych, jej niedawny jeszcze wizerunek partii względnie umiarkowanej blaknie. Platforma zatem na pozór zdaje się rezygnować np. z elektoratu Unii Wolności. Zarówno z tych zwolenników Unii, którzy 6-8 miesięcy temu, wobec braku szans wyborczych swojej partii, opowiedzieliby się, może z ciężkim sercem, za PO, aby w ten sposób powstrzymać marsz w górę LPR czy Samoobrony, jak i tej ich części, która jeszcze przy Unii pozostała. A jest to klientela ogólnie uznawana za umiarkowaną i centrową, oraz, co ważne, świadomą obywatelsko i dlatego aktywną wyborczo.
Jednak jeśli w kolejnych badaniach potwierdzą się ogłoszone w połowie listopada wyniki sondażu CBOS-u, odnotowujące zwiększanie się niechęci do udziału w wyborach ludzi określających swoje poglądy jako centrowe - będzie to rzeczywiście zastanawiające i niepokojące. Oznaczałoby to bowiem, że wstrzymują się oni od korzystania z demokratycznego przywileju (i jednak obowiązku) uczestnictwa w akcie wyborczym, dołączając do wyborców, którzy nie mają sprecyzowanych poglądów, a którzy w swej masie i tak nie głosowali uprzednio, a zapewne nie będą głosować teraz. Zarazem jednak fakt, że elektorat oznaczony w badaniu jako centrowy nie zamierza pójść do wyborów, może po prostu oznaczać, iż przynajmniej jego część w rzeczy samej tak samo nie ma poglądów, jak grupa osób “od zawsze” nie uczestniczących w wyborach, i że jedynie wzgląd na swoistą “poprawność polityczną” każe im się tak określać. Natomiast w odniesieniu do innej części tak zdefiniowanej grupy (z pewnością mniej licznej), świadomej jednak swych postaw i
poglądów, zapowiedź nieuczestniczenia w akcie głosowania można wyjaśnić niewiarą, iż jest na scenie politycznej reprezentująca ich interesy i poglądy partia, mająca przy tym realną szansę wejścia do parlamentu.
Czy taką będzie znowu UW? W największym stopniu zależy to od systematycznego przekraczania przez nią 5-proc. progu wyborczego - wszak jej potencjalni wyborcy do końca się przecież nie rozpłynęli. A może takim ugrupowaniem stanie się Partia Centrum? Na 7 - czy może bardziej prawdopodobne - na 10 miesięcy przed wyborami nic jednak nie wskazuje, by ugrupowanie prof. Zbigniewa Religi, który zresztą nie chce mu już przewodzić, miało jakiekolwiek szanse na sukces. Może taką siłą okaże się Polskie Stronnictwo Ludowe? Wątpliwe. Jego centryzm bowiem, zwłaszcza dla elektoratu miejskiego, jest więcej niż problematyczny. Ponadto, partia Janusza Wojciechowskiego deklaruje, że do wyborów chętnie poszłaby w bloku z prawicą, i to o zabarwieniu raczej narodowym.