Gdzie po sprawiedliwość?
W Europie gorsze od polskich są jedynie sądy rosyjskie i włoskie - wynika z liczby skarg i wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Niedawne badania OBOP dowodzą, że pracę sądów dobrze ocenia tylko co piąty Polak. Rocznie każdy z ośmiu tysięcy polskich sędziów rozpatruje około 920 spraw. W naszym kraju na 100 tys. mieszkańców przypada 17 sędziów, podczas gdy na przykład w USA i Szwecji - czterech, a w Wielkiej Brytanii - dwóch. Mamy tylko o 40% mniej sędziów niż Stany Zjednoczone, podczas gdy mieszka tam ponadsześciokrotnie więcej ludzi niż w Polsce. Proces karny (w pierwszej instancji) przeciętnie trwa w Polsce ponad sześć miesięcy, cywilny - siedem miesięcy. Skomplikowane sprawy są rozpatrywane nawet pięć, sześć lat. To jedne z najgorszych wskaźników w Europie - gorzej w statystykach wypadają jedynie sędziowie z Rumunii, Albanii, Rosji i Ukrainy.
Legnicki standard europejski
Najlepiej w tym roku wypadły sądy w okręgu legnickim. Na wyrok w sprawie cywilnej czeka się tam średnio 2,8 miesiąca, a w sprawie karnej - 3,2 miesiąca. W porównywalnym wielkością okręgu radomskim (34. miejsce w rankingu) na wyrok w sprawie cywilnej trzeba czekać 6,3 miesiąca, a w karnej - niemal 7 miesięcy. - W sądzie najważniejsza jest sprawna organizacja. Naszych porażek nie możemy tłumaczyć dużą liczbą spraw, złym prawem, tym, że nie stawiają się świadkowie. Odpowiedzialny za wszystko jest sędzia. Klienta nie powinno obchodzić, jak sędzia radzi sobie z kryzysami. Musi dyscyplinować świadków, oskarżonych, biegłych, nie może pozwalać stronom grać na zwłokę - mówi Lech Mużyło, prezes Sądu Okręgowego w Legnicy.
Drugi w tegorocznym rankingu sąd w Tarnobrzegu przed rokiem był liderem, ale stracił tę pozycję nie dlatego, że gorzej pracuje. Sprawy apelacyjne rozpatrywane są tam niemal od ręki. W przeciwieństwie do wielu innych sądów, w Tarnobrzegu nie ma wakacyjnych przerw w rozprawach. Część sędziów pracuje także w soboty.
W trzecim w naszym rankingu sądzie w Gorzowie Wielkopolskim sprawdza się efektywność pracy sędziów. - Jeśli pojawiają się zaległości, to znaczy, że sędzia źle pracuje. Owszem, może się zdarzyć gorszy miesiąc, ale nie dwa czy trzy. Sędziowie nie mogą ślęczeć nad aktami, udając, że pracują, dlatego nieustannie sprawdzamy czas trwania postępowań - tłumaczy Alina Czubieniak, prezes Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim.
Menedżer kontra związkowiec
Głównym grzechem polskich sądów jest przewlekłość postępowań. Z tego powodu spadek w rankingu zanotowały sądy warszawskie (z 15. miejsca na 37.). Przewlekłość postępowań sprawia, że warszawskie sądy są rekordzistami w Europie pod względem liczby pozwów kierowanych do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Na wyrok w sprawie karnej w okręgu warszawskim trzeba czekać średnio półtora roku. Ogromne są także zaległości: w kolejce czeka tu ponad 30 tys. spraw karnych. Warszawskie sądy są wprawdzie obłożone tysiącami spraw, w tym najbardziej skomplikowanymi, to jednak nie tłumaczy przewlekłości postępowań i ogromnych zaległości. Równie źle pracują sądy w Krośnie i Zamościu.
- Narzeka się na brak sal do sądzenia, ale nie wydłuża się czasu pracy, nie wprowadza dwuzmianowego systemu. A to zależy tylko od prezesa sądu, który powinien być sprawnym menedżerem, a nie związkowcem. Tymczasem w sądach mamy prezesów dbających przede wszystkim o to, by nie narazić się swoim podwładnym - mówi poseł PiS Zbigniew Ziobro, wiceminister sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka.
Sędziowie narzekają, że nie mają komputerów, co wydłuża pracę. Prawda jest taka, że nie mają ich, bo nie chcą mieć. Udowodnił to prezes Lech Mużyło z Legnicy, który podległe sobie sądy skomputeryzował w kilka miesięcy. Do dyspozycji pracowników są laptopy, a sędziowie w sali rozpraw mają komputerowy podgląd w protokół rozprawy. Komputery z dostępem do informacji prawnych są praktycznie w każdym gabinecie.
Tomasz Krzyżak
Współpraca: Michał Zawadzki