Polska"Gdzie on k...a był!?" - działacz PO pyta na Facebooku

"Gdzie on k...a był!?" - działacz PO pyta na Facebooku

"Gdzie on ku...a był przez ostatnie cztery lata?! Jeśli myśli, że jestem ku...ą, która dwa dni przed wyborami, pogłaskana tzw. przyjacielskim słowem odda na niego swój głos, to chyba się pomylił" - taki wpis zamieścił w internecie Piotr Jaroszyński, działacz PO i prezes kontrolowanej przez województwo spółki CWJ Hipodrom Wola.

25.05.2010 | aktual.: 26.05.2010 09:32

Adresatem wpisu, który pojawił się na Facebooku Jaroszyńskiego (Facebook to popularny internetowy portal społecznościowy), jest Waldy Dzikowski. To właśnie do niego odnoszą się słowa "Gdzie on ku...a był?!"

O co chodzi? Tuż przed sobotnimi wyborami na szefa wielkopolskiej Platformy Obywatelskiej, walczący o kolejną kadencję Waldy Dzikowski wysłał do ok. 700 delegatów listy z prośbą o poparcie. Każdy zaczynał się od odręcznie napisanego nagłówka "Kolego/Koleżanko" i kończył podpisem Dzikowskiego. List zaczynający się od słów "Kolego Piotrze" dostał też Jaroszyński. A że był gorącym zwolennikiem kontrkandydata Dzikowskiego - Rafała Grupińskiego - puściły mu nerwy, czemu dał wyraz w sieci.

- Moja wypowiedź faktycznie była emocjonalna - przyznaje w rozmowie z "Polską Głosem Wielkopolskim" Jaroszyński. Zaraz jednak dodaje: - Ale jak ktoś na dwa dni przed wyborami próbuje mnie przekonać do głosowania na siebie takim listem... Kontakt z działaczami powinien być utrzymywany przez cztery lata kadencji, a nie tylko wtedy, kiedy potrzebne są głosy. Prezes Woli tłumaczy, że swoje wpisy na Facebooku kieruje do znajomych i przyjaciół. Jego profil nie ma jednak statusu "prywatny" - wejść na niego może każdy.

Waldy Dzikowski, który wybory ostatecznie przegrał, sprawę komentuje krótko. - Cham - powiedział, kiedy zacytowaliśmy mu wpis prezesa. Jaroszyński może się spodziewać reprymendy ze strony wicemarszałka Leszka Wojtasiaka, który jako członek zarządu województwa ocenia pracę Jaroszyńskiego w spółce.

- W ostatnich godzinach przed wyborami niektórym działaczom puszczały nerwy. Nie zmienia to jednak faktu, że Piotr Jaroszyński przekroczył granicę. Jestem pewien, że już wkrótce sprostuje swoją wypowiedź i przeprosi osobę, której przeprosiny się należą - powiedział nam Wojtasiak.

Krytycznie słowa prezesa Jaroszyńskiego ocenia też marszałek województwa Marek Woźniak. - To bardzo smutne, że ktoś wypowiada się na tak słabym poziomie. Dobrze, że wicemarszałek Wojtasiak, który bezpośrednio nadzoruje sprawy Hipodromu Wola, zapewnił, że obrażona osoba zostanie przeproszona - powiedział Woźniak.

Piotr Jaroszyński przekonuje, że nerwy przed sobotnimi wyborami puściły nie tylko jemu. - Również drugiej stronie - mówi, wskazując na zwolenników Waldego Dzikowskiego. I podaje przykład: - Krzysztof Jarczyński ze sztabu Dzikowskiego dzwonił do niektórych delegatów i mówił, że nie muszą przyjeżdżać na zjazd, bo nie ma ich na liście. Z tym, że to była ściema. Te osoby na liście delegatów były, a my musieliśmy całą sprawę odkręcać.

Pracujący dla Dzikowskiego Krzysztof Jarczyński zarzuty zdecydowanie odpiera. - Niech Jaroszyński poda nazwiska - mówi. I tłumaczy: - Nie dzwoniłem do nikogo, mówiąc, że ma nie przyjeżdżać, bo nie ma go na liście delegatów. Dzwoniliśmy do ok. 10 osób, tak zwolenników Grupińskiego jak Dzikowskiego, którzy na liście byli, ale nie mieli prawa głosu. Żeby mieć na zjeździe prawo głosu, delegat musi być członkiem Platformy od pół roku i 14 dni. To są przepisy, nie można ich przeskoczyć. Wszystko odbyło się profesjonalnie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)