Gdzie była pielęgniarka?
Skandal. W Opolskim Centrum Rehabilitacji w Korfantowie nikt nie zauważył, że 75-letnia pacjentka doznała udaru mózgu. Szpital bagatelizuje to niedopatrzenie.
Dariusz Rupniewski, ordynator oddziału w Korfantowie - gdzie przebywała pacjentka, która dostała udaru - był zdziwiony, że "Nowa Trybuna Opolska" interesuje się tą sprawą. Każdy ma prawo dostać udaru - stwierdza.
Rodzina 75-letniej Adelajdy Grot z Komprachcic jest oburzona. 25 czerwca przyjechała do niej w odwiedziny. Była godzina 13.15, gdy weszliśmy na salę, na której leżała moja babcia - opowiada Regina Gabriel, wnuczka Adelajdy. Przeżyliśmy szok. Babcia leżała w łóżku przy oknie, patrzyła w jeden punkt i w ogóle się nie poruszała. Coś majaczyła. Nie rozpoznała nas ani nie reagowała na nasze pytania. Nie mogliśmy z nią nawiązać żadnego kontaktu - relacjonuje.
Wnuczka natychmiast pobiegła po pielęgniarkę. Ale ta od razu oświadczyła, że nic nie wie, że koleżanki z poprzedniej zmiany nic jej nie przekazały - opowiada Regina Gabriel. Stwierdziła jedynie, że postara się poszukać lekarza. Minęło pół godziny, zanim w końcu przyszedł, a my: moi rodzice, brat, ciocia z synem i ja, czekaliśmy bezradni... - opowiada Regina.
Adelajda Grot, 75-letnia mieszkanka Komprachcic, została przyjęta na oddział rehabilitacji ogólnonarządowej w Opolskim Centrum Rehabilitacji w Korfantowie 22 czerwca, aby przejść leczenie usprawniające. W kwietniu tego roku miała bowiem pierwszy udar mózgu. Nie potrafiła samodzielnie chodzić, jednak poruszała się przy pomocy innych osób. Rodzina liczyła, że po rehabilitacji jakoś dojdzie do siebie. Tymczasem pani Adelajda opuściła centrum w Korfantowie, ale już nie o własnych siłach, tylko została przewieziona karetką na oddział neurologii w Wojewódzkim Specjalistycznym Zespole Neuropsychiatrycznym w Opolu, gdzie przebywa do dzisiaj. Jest w poważnym stanie i nie wiadomo, czy kiedykolwiek stanie sama na własne nogi.
Zapytałam wtedy w Korfantowie lekarza i pielęgniarki, co by było, gdybyśmy nie przyjechali w odwiedziny - opowiada Regina Gabriel. Nikt nam jednak na to pytanie nie odpowiedział. Zauważyliśmy, że wśród personelu nie było zainteresowania tą sprawą. Sądzimy, że na salę, na której leżała babcia, co najmniej od rana nikt nie zaglądał. Poza tym, zanim karetka zabrała babcię do Opola, była już godzina 15.45. Dwie i pół godziny od chwili, kiedy zauważyliśmy, że z babcią coś się stało! - mówi. A w przypadku udaru każda minuta jest cenna...
Dr Dariusz Rupniewski, przekonuje, iż to nieprawda, że żadna pielęgniarka nie zaglądała na salę, na której leżała pani Adelajda. Obchód jest rano, w południe i po południu - twierdzi ordynator. Mój Boże, ta pani mogła tak leżeć najwyżej godzinę, ale nawet w Europie nie ma takiego szpitala, żeby pielęgniarka była przy pacjencie przez 24 godziny na dobę. Ta kobieta została przyjęta ze stwierdzonym niedowładem lewostronnym, z nadciśnieniem, z cukrzycą. Załatwiliśmy ją jak należy. Nastąpiło pogorszenie, babcia mogła się źle poczuć. Wiem, że jej rodzina narzekała na słabą opiekę z naszej strony. Ale co ja mogę na to poradzić, skoro na tym oddziale, na 78 pacjentów, przypadają tylko cztery pielęgniarki? A mają mnóstwo innych obowiązków... - tłumaczy. A życie zawsze kończy się śmiercią lub kalectwem - kończy rozmowę doktor Rupniewski.
Prawda o udarach mózgu jest taka, że 40% pacjentów, którzy już raz doznali udaru, w ciągu 12 miesięcy ma go ponownie. Bez względu na to, co byśmy nie robili. Pani Adelajda Grot przebywała u nas na leczeniu po raz pierwszy w maju i wypisaliśmy ją w stanie dobrym. Trudno jest mi odnieść się do tego, co wydarzyło się w Korfantowie - dr Sławomir Romanowicz, specjalista neurolog z Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Neuropsychiatrycznego w Opolu.
W poniedziałek zlecę kontrolę tego przypadku. Bez względu na to, co widnieje w dokumentacji medycznej pacjentki, wyjaśnimy dokładnie tę sprawę - zapewnia dyrektor opolskiego oddziału NFZ Kazimierz Łukawiecki.
Małgorzata Fedorowicz