"Gdyby doszło do ingresu, dramat Kościoła byłby większy"
Gdyby doszło do ingresu arcybiskupa Stanisława Wielgusa, to dramat Kościoła i narodu byłby jeszcze większy. Taką opinię wyraził w "Sygnałach Dnia" premier Jarosław Kaczyński, który podkreślił, że Polska potrzebuje oczyszczenia z agentów SB.
Premier powiedział, że Kościół, który w latach 1939-1989 odegrał ogromną i heroiczną rolę, dla wielu stał się teraz instytucją niemal oskarżoną o udział w systemie komunistycznym. Sytuacja jest więc bardzo trudna dla Kościoła i, zdaniem premiera, można zrozumieć tych, którzy bronili arcybiskupa Wielgusa.
Trzeba było jednak znaleźć wyjście z sytuacji i, jak powiedział premier, Benedykt XVI podjął słuszną decyzję. Szef rządu uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy Kościół dopuścił się zaniedbań w sprawie arcybiskupa.
Jarosław Kaczyński zaprzeczył informacjom, jakoby w czasie październikowej wizyty w Watykanie rozmawiał z papieżem o obsadze diecezji warszawskiej. Przyznał jednak, że informacje władz państwowych o księdzu Wielgusie były przekazywane Kościołowi.
Premier powiedział, że trzeba teraz bardzo intensywnie uświadamiać narodowi, kto był ofiarą, a kto katem, i zająć się katami. Sprawę tę podjął Komitet Polityczny Prawa i Sprawiedliwości. W najbliższych dniach PiS przedstawi dokument w tej sprawie. Dodał, że nie może być tak, iż wina katów zostanie przesłonięta przez winę tych, którzy dali się złamać.
W oświadczeniu po posiedzeniu komitetu politycznego PiS zapowiedziano przedstawienie dokumentu programowego, określającego ramy działań "zmierzających do skutecznego pociągnięcia do odpowiedzialności aparatu represji państwa komunistycznego". Jak napisano, "będą one zmierzać do ujawnienia i rozliczenia przestępczej, antypolskiej działalności SB, a także pozbawienia jej funkcjonariuszy wszelkich przywilejów, które tolerowały rządy 'pookrągłostołowe'". Sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński powiedział, że częścią tego programu będzie projekt ustawy "antyubeckiej", który PiS ma złożyć w Sejmie.
Jarosław Kaczyński powiedział, że jego nieobecność w archikatedrze warszawskiej, gdzie miał się odbyć ingres abp. Wielgusa, była wynikiem jego całkiem osobistych przeświadczeń. To była decyzja obywatela, człowieka, katolika, a nie premiera - podkreślił.
Szef rządu zaznaczył także, że władze państwowe nie mają "instrumentów przeciwdziałania" w sprawach obsady stanowisk kościelnych. Dodał, że informacja o nominacji dla abp. Wielgusa na metropolitę warszawskiego została przekazana - zgodnie z konkordatem - władzom państwowym jeden - dwa dni wcześniej.