PolskaGdy policjant strzela sobie w głowę

Gdy policjant strzela sobie w głowę

Łatwopalne mundury, mobbing i związane z nim próby samobójcze, zaległe pensje - oto rzeczywistość, z jaką zmagają się polscy policjanci. Policyjni związkowcy zapowiadają wielką manifestację przed kancelarią premiera. Mundurowi stracili cierpliwość po nieudanym spotkaniu z szefem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.

Gdy policjant strzela sobie w głowę
Źródło zdjęć: © PAP

- Chcemy pokazać swoje niezadowolenie z tego, jak się nas traktuje - policjantów, funkcjonariuszy państwowych. Wymaga się od nas dyscypliny i posłuszeństwa, ale nasze należności i zobowiązania wobec nas są ignorowane - powiedział dziennikarzom w miniony czwartek Antoni Duda, lider policyjnych związkowców, którzy domagają się gwarancji wypłaty zaległych świadczeń do końca roku. W tym celu spotkali się z Jerzym Millerem, szefem MSWiA, jednak rozmowa nie przyniosła przełomu. Dlatego związkowcy zapowiedzieli manifestację przed kancelarią premiera - 1 grudnia do Warszawy ma przyjechać kilka tysięcy osób.

Budżet i długi

Na początku listopada Komenda Główna Policji opublikowała na swojej stronie internetowej projekt budżetu na przyszły rok. Wynika z niego, że w 2010 r. mundurowi otrzymają 7 mld 495 mln złotych, czyli o 7,8% więcej niż w roku bieżącym. Więcej również, bo 3 mld 344 mln zł, przeznaczono na płace. To informacja bardzo ważna, ponieważ właśnie w związku z zaległościami finansowymi wobec szeregowych funkcjonariuszy dochodzi do licznych konfliktów. A nawet większy budżet nie gwarantuje zaspokojenia wszystkich potrzeb.

- W tym roku dużym problemem było wejście w nowy rok z zobowiązaniami z roku poprzedniego. W sferze wydatków rzeczowych było to 79 mln zł. Teraz robimy wszystko, by nie dopuścić do sytuacji, że wejdziemy w rok 2010 ze zobowiązaniami z 2009 r. - mówi insp. Andrzej Trela, zastępca komendanta głównego policji w rozmowie opublikowanej na stronie internetowej KGP. - Z projektu budżetu rzeczywiście wynika, że na płace i pochodne na 2010 r. przeznaczono o 7,9% więcej aniżeli w bieżącym roku. Nie oznacza to jednak, że o tyle wzrosną uposażenia funkcjonariuszy lub wynagrodzenia pracowników - dodaje.

I to może być poważny problem, bo już teraz policjanci głośno protestują. Do kuriozalnej sytuacji doszło w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, której zaległości wobec pracowników na koniec października wynosiły ponad 3 mln zł. Dodatki do pensji były wypłacane w ratach. Podlascy funkcjonariusze powiedzieli w końcu "dość". I pozwali do sądu komendanta, który już otrzymał przedsądowe wezwanie do zapłaty. Policjanci przyznają, że czekają na orzeczenie sądowe. Jeśli będzie pozytywne, można się spodziewać lawiny podobnych pozwów. To groziłoby paraliżem finansowym. Wizja komornika w komendzie policji byłaby bardzo realna, a tego jeszcze nie było!

Mobbing w Gnieźnie

Podobnie jak w sytuacji, do której doszło w październiku tego roku w Gnieźnie. Wówczas wszystkie serwisy informacyjne podawały, że przed tamtejszą komendą protestuje kilkudziesięciu policjantów. Funkcjonariusze zbuntowali się przeciwko swojemu komendantowi inspektorowi Pawłowi Nejmanowi. Doszło do otwartego konfliktu między szeregowymi funkcjonariuszami a przełożonym. Był on wynikiem dwóch dramatycznych wydarzeń.

Pierwsze miało miejsce kilka dni przed protestem. Policjant z Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie wyciągnął broń i wycelował w swoją głowę. W ostatniej chwili pistolet z ręki wytrącili mu koledzy. Zdesperowany policjant trafił do szpitala psychiatrycznego. Następnego dnia inny funkcjonariusz – z 24-letnim doświadczeniem – również dokonał zamachu na swoje życie. Tym razem nie zdążono go powstrzymać. Mężczyzna w ciężkim stanie został odwieziony do szpitala.

To spowodowało, że policjanci z Gniezna głośno zaczęli mówić o problemie, o którym w Wielkopolsce wiedziano już od dawna, ale unikano tematu. O mobbingu, jaki wobec podwładnych stosował komendant Nejman.

- Tego nie można było już wytrzymać. Byliśmy poniżani na każdym kroku. Komendant nie potrafił spokojnie rozmawiać. Były tylko wrzaski i obelgi - mówili funkcjonariusze zebrani przed gnieźnieńską komendą.

Paweł Nejman został odwołany z funkcji komendanta i przeniesiony do drogówki, ale to nie zakończyło sprawy. Prokuratura Rejonowa Poznań Grunwald wszczęła śledztwo dotyczące samobójczej próby policjanta i mobbingu w gnieźnieńskiej komendzie. Na początku listopada rozpoczęły się przesłuchania policjantów.

A co z mundurami?

W natłoku ostatnich afer w zapomnienie popadł skandal z policyjnymi mundurami, o którym bardzo głośno było jeszcze dwa miesiące temu. Chodzi o nowe wyposażenie policjantów, prezentowane niedawno z wielką pompą. Tymczasem w sierpniu tego roku przez przypadek odkryto, że mundury są... łatwopalne.

Roman Wierzbicki ze śląskiego NSZZ Policjantów opowiadał, że jeden z funkcjonariuszy poszedł do krawca skrócić służbowe spodnie. Na odcięty kawałek materiału spadł popiół z papierosa. I wtedy kawałek tkaniny, z której wykonane są policyjne mundury, zaczął się topić. Policjant o swoim odkryciu natychmiast powiadomił kolegów, a związkowcy zażądali badania na łatwopalność. Na potwierdzenie niebezpieczeństwa jeden z nich przed telewizyjnymi kamerami podpalił części umundurowania. Płonęły jak pochodnie.

- Interweniujący policjanci spotykają się z różnymi sytuacjami. Także, gdy sprawcy zdarzeń używają ognia czy petard. Nie możemy obawiać się własnych mundurów - mówili wówczas zaniepokojeni funkcjonariusze.

Próbowaliśmy znaleźć jakieś komentarze do skandalu z łatwopalnymi mundurami u byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji, który w ostatnich dniach znany jest bardziej jako "Grześ", ale trud okazał się daremny. Niechętnie wypowiadają się również przedstawiciele Komendy Głównej Policji. Na jej stronie internetowej znaleźliśmy wprawdzie tekst poświęcony problemowi, który został jednak zbagatelizowany. Wynika z niego, że materiały trudnopalne byłyby... niewygodne w noszeniu!!! Przy okazji zbesztano policjanta, który zademonstrował wady nowego sprzętu.

- Nie okazał szacunku dla munduru - skwitował autor notatki.

Sprawa wydaje się jeszcze poważniejsza po doniesieniach "Głosu Wielkopolskiego", który ustalił, że policja przepłaciła za nowe mundury - nabyła je za cenę wyższą o 30% od rynkowej. W ten sposób stracono co najmniej 25 mln zł.

Jako dowód "Głos Wielkopolski" podaje trzy przykłady. Za letnią kurtkę policja płaci ponad 650 zł, a producenci podobnej odzieży twierdzą, że jej cena nie powinna przekraczać... 300 zł! Z kolei spodnie szefowie resortu kupili za ponad 400 zł, a nie powinny kosztować nawet połowy tego. Wyjątkowym kuriozum jest jednak sprawa "oddychającej" bielizny, która nie powinna zatrzymywać wilgoci. Według reportera "Głosu Wielkopolskiego" za pierwszą partię tego towaru zapłacono 4 mln 400 tys. zł. Wychodzi, że za komplet składający się z bokserek i bielizny zapłacono 74 zł. Tymczasem na internetowych aukcjach bieliznę tego samego producenta można kupić już za 43 zł!

Dodatkowego smaczku sprawie dodaje to, że przy zakupie nowego umundurowania zrezygnowano z wcześniejszego zwyczaju, czyli przetargów organizowanych przez poszczególne komendy wojewódzkie. Ciężar tej transakcji - opiewającej na dziesiątki milionów złotych - wzięła na siebie Komenda Główna Policji.

- Warunki obecnych przetargów na umundurowanie wykluczają z nich mniejsze firmy, które mogłyby zaproponować dużo niższe ceny - powiedział "Głosowi Wielkopolskiemu" Krzysztof Kłoskowski, współwłaściciel Hero Collection, znanej firmy specjalizującej się w produkcji różnego rodzaju mundurów.

Do tej pory nikt nie odpowiedział za ten skandal, a MSWiA milczy.

Grzegorz Broński

Źródło artykułu:WP Wiadomości
mobbingmundurpolicja
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)