Gazprom żąda kontrolnego pakietu akcji w Biełtranshazie
Rosyjski potentat naftowy Gazprom domaga się
kontrolnego pakietu akcji w białoruskim przedsiębiorstwie
państwowym Biełtranshaz, które zarządza miejscową siecią
ropociągów i gazociągów. Zapowiada, że jeśli go nie dostanie,
wycofa się z tej prywatyzacji, największej w historii Białorusi.
30.06.2003 | aktual.: 30.06.2003 19:55
O żądaniach Rosjan poinformował premier Białorusi Hienadź Nawicki podczas poniedziałkowego posiedzenia obu izb Zgromadzenia Narodowego (parlamentu). Dodał, że Gazprom naciska też, by akcje Biełtranshazu sprzedano mu po cenie nominalnej, a nie rynkowej, którą białoruscy specjaliści ocenili na "przynajmniej 2,5 mld dolarów".
Nawicki powiedział, że o stanowisku Gazpromu poinformował premiera Rosji Michaiła Kasjanowa i przewodniczącego rosyjskiej Dumy Państwowej Giennadija Sielezniowa. Białoruski premier oczekuje, że politycy pomogą rozwiązać konflikt Mińska z rosyjskim potentatem.
Białoruś i Rosja miały do 1 lipca utworzyć na bazie Biełtranshazu nową spółkę, która pod wspólnym kierownictwem Moskwy i Mińska zajmowałaby się transportem rosyjskiego gazu na Zachód. Do 30 czerwca strona białoruska miała przekazać Rosjanom szczegóły dotyczące pakietu akcji, które miałby kupić Gazprom, ceny owego pakietu i warunków dodatkowych, m.in. zapewnienia pracownikom świadczeń socjalnych.
Jednak już w zeszłym tygodniu obserwatorzy doszli do wniosku, że w najbliższym czasie nie powstanie wspólne przedsiębiorstwo. Powoływali się przy tym na wypowiedź prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, który oświadczył, że nie sprzeda Biełtranshazu "łobuzom za bezcen".
"Mamy prawo sprzedać akcje (Biełtranshazu) partnerowi, który będzie mógł zapłacić więcej. Może to być dowolny partner - zachodni, ukraiński - jeśli tylko uznamy, że jest nam potrzebny i będzie modernizować nasze przedsiębiorstwa" - mówił Łukaszenka. Jak zauważają analitycy, prezydent nie wspomniał, że na mocy międzyrządowego porozumienia z 2002 r. w tworzeniu firmy na bazie Biełtranshazu muszą uczestniczyć Rosjanie.
Cytowany przez białoruskie media szef oddziału Białorusi rosyjskiego Instytutu Państw WNP Aleksandr Fadiejew przypomina, że podczas przygotowań do prywatyzacji Biełtranshazu Mińsk wysunął "warunki nie do przyjęcia". Władze Białorusi zażądały m.in. dostaw 20 mld metrów sześciennych gazu rocznie, chociaż zapotrzebowanie Białorusi wynosi 16 mld.
Zdaniem Fadiejewa prywatyzacja Biełtranshazu jest władzom białoruskim nie na rękę. Mińsk kupuje teraz rosyjski gaz po 29 dolarów za tysiąc metrów sześciennych, a białoruskim przedsiębiorstwom sprzedaje po 49 dolarów, przy czym różnica ta nie jest zapisywana w budżecie po stronie dochodów.
"Jeśli powstanie nowe przedsiębiorstwo, rosyjski gaz będzie sprzedawany firmom białoruskim bez udziału państwa. Białoruś nigdy się na to nie zgodzi. Stąd oskarżenia pod adresem Gazpromu, że chce kupić Biełtranshaz po zaniżonej cenie - wszystko po to, by do prywatyzacji nie doszło" - uważa Fadiejew. (iza)