"Gazeta Wyborcza" ma przeprosić wydawców "Rzeczpospolitej"
"Gazeta Wyborcza" ma przeprosić
"Rzeczpospolitą" i jej wydawcę za artykuł z 2001 r., który wywołał
konflikt między tymi tytułami na tle sprawy rzekomego
niezapłacenia przez norweski koncern Orkla opłaty skarbowej za
kupno udziałów w "Rzeczpospolitej" - orzekł Sąd
Apelacyjny w Warszawie.
11.04.2006 17:45
Jesienią 2001 r. "Gazeta Wyborcza" opublikowała obszerny artykuł pt. "Jak zatykałem dziurę budżetową". Jego autor - ukrywający się pod pseudonimem Maciej Kuczarski - opisywał swe starania, by zainteresować polskie władze umową sprzed 6 lat - kupna przez zagraniczny kapitał udziałów w "wielkiej firmie medialnej" ("Gazeta" nie podała jej nazwy) oraz wyjaśnić, czy od tej umowy powinno być wniesione kilka milionów zł opłaty skarbowej.
Wkrótce potem tygodnik "Nie" podał, że chodzi o norweski koncern Orkla - większościowego udziałowca w spółce wydającej "Rzeczpospolitą". Do autorstwa artykułu przyznał się zaś Maciej Cegłowski, były szef rady nadzorczej Presspubliki.
Po publikacji "Gazety Wyborczej" redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Maciej Łukasiewicz zarzucił jej, że uczestniczy "w zamachu na niezależność" jego gazety. Sprawa trafiła sądu. W swym pozwie Presspublica, Presspublica Holding oraz Orkla domagają się od wydawcy "Gazety Wyborczej", spółki Agora, naczelnego gazety Adama Michnika i Cegłowskiego publicznych przeprosin oraz wpłacenia po 150 tys. zł zadośćuczynienia dla każdego z trzech powodów.
Pod koniec 2001 r. media podawały, że urząd skarbowy uznał, że koncern Orkla musi jednak wpłacić 8,46 mln zł opłaty od transakcji z 1996 r., która pozwoliła mu przejąć kontrolę nad "Rzeczpospolitą". Norwegowie zapowiedzieli odwołanie. Według nich, opłata skarbowa się nie należy, bo przejęli kontrolę nad tytułem w wyniku transakcji zawartej między dwiema zagranicznymi firmami. Dlatego - ich zdaniem - nie obejmował jej obowiązek uiszczenia w Polsce opłaty skarbowej.
Proces ruszył przed Sądem Okręgowym w Warszawie w maju 2002 r. Sąd I instancji oddalił powództwo. We wtorek Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienił ten wyrok i - jak podała rzeczniczka SA Barbara Trębska - nakazał Agorze, Michnikowi i Cegłowskiemu zamieszczenie w "Gazecie Wyborczej" przeprosin wobec Presspubliki i Orkli za naruszenie ich dobrego imienia.
W apelacji wnoszono też, by sąd nakazał pozwanym również wypłatę zadośćuczynienia i nałożył zakaz naruszania dóbr osobistych w przyszłości, ale SA uznał, że nie ma potrzeby nakładania tych dodatkowych sankcji. Cegłowski - jako dyrektor Państwowego Przedsiębiorstwa Wydawniczego "Rzeczpospolita", które ma 49 proc. udziałów w Presspublice - złożył też doniesienie o przestępstwie zawarcia niekorzystnych umów przez szefów Presspubliki. Umowy dotyczyły wydzierżawienia przez Presspublikę maszyn drukarskich i nieruchomości spółce Warszawa Print, drukującej "Rzeczpospolitą". 49,2 proc. udziałów w Warszawa Print ma Presspublica, 50,8 proc. - Orkla.
Według Cegłowskiego, umowy były nieuzasadnione, bo to Presspublica założyła spółkę Warszawa Print, której obowiązkiem jest drukowanie gazety. Na umowach tych, które powodowały przepłacanie kosztów druku, ostatecznie traciło Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnicze, które nie jest udziałowcem drukarni - twierdził Cegłowski.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Ochota postawiła członkom zarządu Presspubliki zarzut niedopełnienia obowiązków przez zawarcie niekorzystnych umów. Prokuratura zastosowała wobec nich dozór policyjny, zabrała im paszporty i zakazała opuszczania Polski. Ostatecznie śledztwo umorzono w 2004 r. wobec niestwierdzenia szkody w majątku Presspubliki.
Prezes Presspubliki Grzegorz Gauden (był jednym z podejrzanych) twierdził wtedy, że zarzuty nie mają "żadnego uzasadnienia". Podkreślał, że wynajęcie od Warszawy Print terenu, pomieszczenia i pracowników było dla spółki korzystne, bo trafiały do niej przychody i zyski z usług dla klientów wewnętrznych.
Sprawa zarzutów wzbudziła liczne protesty mediów i polityków, uważających, że chodzi o naciski na jednego z udziałowców, wiodące do podporządkowania sobie tej gazety przez rząd Leszka Millera. Krajowe i międzynarodowe organizacje dziennikarzy i wydawców kierowały w tej sprawie apele do władz.