Gazeta Wyborcza
Gazeta Wyborcza - Kłopoty z wyborczymi pieniędzmi
Mimo zasady finansowania partii przez państwo może się okazać, że budżet wyda na to niewiele pieniędzy. Przestrzeganie przepisów nowej ordynacji stanowiło dla komitetów wyborczych wielki problem. A złamanie zakazów ordynacyjnych może kosztować partie utratę prawa do pieniędzy z budżetu - pisze Dominika Wielowieyska w Gazecie Wyborczej.
Niektóre komitety otrzymywały wpłaty od prywatnych darczyńców, ale były one dokonywane niezgodnie z regułami przyjętymi w ordynacji. SLD oddało do depozytu aż 800 tys. zł z takich wpłat, po to aby PKW nie zarzuciła mu łamania prawa. Wiem, że i inne komitety musiały oddawać do depozytu spore sumy - mówił prof. Stanisław Gebethner, ekspert SLD w sprawach konstytucji i ordynacji.
Prof. Gebethner powiedział, że kandydaci na posłów nie znali przepisów ordynacji. Ja czytam np. w "Gazecie Wyborczej", że w najbliższą sobotę kandydat SLD chce postawić swój stolik z ulotkami na festynie spółdzielni mieszkaniowej. Dzwonię do pełnomocnika finansowego SLD Edwarda Kuczery i mówię mu, żeby przeczytał ten artykuł, bo jeden z kandydatów planuje złamać przepisy. Kuczera dzwoni zaraz do tego regionalnego sztabu - opowiada prof. Gebethner. Ordynacja mówi bowiem, że nie można brać udziału w festynach innych niż organizowanych przez komitet wyborczy. A jeżeli już, to komitet musi brać udział w finansowaniu takiego festynu. W innym przypadku udział kandydatów trzeba uznać za darowiznę niepieniężną od osoby prawnej, a tego ordynacja zabrania.
Kuczera usiłował trzymać w ryzach kandydatów. Ale czy zdołał zapobiec łamaniu ordynacji? Kandydaci robili, co chcieli, a na dodatek sami publicznie przyznawali się do łamania przepisów - mówił prof. Gebethner.
Przypomnijmy, że komitety wyborcze otrzymują od państwa zwrot kosztów poniesionych w kampanii, a partie, które uzyskały co najmniej 3% głosów, także coroczną subwencję na swą działalność. Jeżeli jednak okaże się, że naruszyły ordynację - nie dostaną ani jednego, ani drugiego. (mag)