"Gazeta Polska" ma przeprosić TVP
Zapadł wyrok z pozwu Telewizji Polskiej
przeciwko "Gazecie Polskiej". Gazeta ma przeprosić TVP za
naruszenie dóbr osobistych i podanie nieprawdziwych informacji.
27.01.2004 19:20
"Gazeta Polska" pisała w ub.r., że 40 członkom kierownictwa TVP przysługują karty kredytowe, pozwalające na wydanie 30 tys. zł miesięcznie. Dziennik obliczył, że jeśli wszyscy wykorzystywali limit, to TVP wydawała rocznie na karty ok. 14 mln zł. Sugerowano, że kwota może być większa.
Według TVP, "Gazeta Polska" błędnie zinterpretowała dane dotyczące kart. Podała także, że w 2000 r. łącznie na pokrycie wydatków z kart wydała ponad 741 tys. zł, natomiast w 2001 r. - 482 tys. zł. TVP złożyła przeciw "Gazecie Polskiej" pozew i oskarżyła ją o naruszenie dobrego imienia i dóbr osobistych.
Z komunikatu TVP w tej sprawie wynika, że sąd uznał, iż "GP" naruszyła dobra osobiste i podała nieprawdziwe informacje dotyczące m.in. wysokich zarobków dyrektorów TVP i korzystania przez nich z limitów na kartach kredytowych. Biuro prasowe podało, że sąd nakazał wydawcy "GP" - Niezależnemu Wydawnictwu Polskiemu - zamieszczenie przeprosin w "Gazecie Wyborczej" i "Gazecie Polskiej".
Według świadka w sprawie, byłego rzecznika TVP Janusza Cieliszaka, sędzina, ogłaszając wyrok, uzasadniała, że nastąpiła niestaranność dziennikarska, bo pomylono limit na kartach kredytowych z rzeczywistymi wydatkami._ "Sędzina odnosiła się do dwóch publikacji i doszła do wniosku, że w telewizji są w użyciu karty kredytowe i że mają limit od 10 do 30 tysięcy. Na tej postawie jednak nie można wnioskować, że jest to nielegalne"_- powiedział Cieliszak.
Według Tomasza Sakiewicza z "GP", sąd nakazał gazecie sprostowanie dwóch informacji. "W jednym przypadku chodziło o tytuł, a w drugim o zamieszczoną przy artykule ramkę" - dodał. Wyjaśnił, że w przypadku ramki rzeczywiście doszło do redakcyjnego błędu, bo z tekstu wypadło słówko "jeśli". Zaznaczył jednak, że w tekście to słowo było.
W przypadku tytułu - "97 mln zł rocznie na dyrektorów TVP" - gazeta powołała się na informacje ówczesnego rzecznika TVP Janusza Cieliszaka. "Sąd uznał, że jeśli rzecznik nawet wypowiadał się nieprecyzyjnie, to mogliśmy pozyskać informacje z innej strony. Nie mogliśmy, bo nam wszyscy poza rzecznikiem odmówili wypowiedzi" - powiedział Sakiewicz.
"Gazeta Polska" nie podjęła jeszcze decyzji, czy będzie odwoływać się od wyroku.