Gang w policji - sprawa jednak w prokuraturze
Wbrew temu, co przez dwa dni uparcie twierdził wiceminister spraw wewnętrznych Andrzej Brachmański, warszawska prokuratura prowadzi sprawę, o której "Gazeta Wyborcza" pisała w tekście "Gang w Komendzie Głównej".
25.05.2005 | aktual.: 25.05.2005 07:09
Artykuł 'GW' o powiązaniach policjantów z Komendy Głównej z gangsterami jest w 99% nieprawdziwy - mówił w poniedziałek Brachmański. Żadna prokuratura nie prowadzi śledztwa w takiej sprawie - twierdził prokurator krajowy Karol Napierski.
We wtorek jednak Prokuratura Krajowa odnalazła w warszawskiej Prokuraturze Okręgowej akta postępowania karnego o sygnaturze V DS 122/05. Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego: Rzeczywiście, mamy sprawę o podawanej przez was sygnaturze. Poszczególne wątki, które wskazujecie, znajdują się tam i wymagają weryfikacji. Na szczegóły za wcześnie.
Ze źródeł w prokuraturze "GW" dowiedziała się, że sprawa zaczęła się w marcu od informacji, jakie zebrało olsztyńskie Centralne Biuro Śledcze. Na ich podstawie 6 kwietnia Biuro Spraw Wewnętrznych (policja w policji) złożyło doniesienie do prokuratury, która 13 kwietnia wszczęła postępowanie w sprawie "podejrzenia wręczenia korzyści majątkowej pracownikowi wydziału obsługi transportu KGP".
Ale - co ciekawe - w aktach tego postępowania, m.in. w zeznaniach głównego świadka, pojawia się opisany przez "Gazetę" wątek klimatyzatorów i broni. Przewijają się też nazwiska przynajmniej trzech ludzi z Komendy Głównej, o których pisała "GW".
Tylko jądro informacji "Gazety" - doniesienie olsztyńskiego przedsiębiorcy o korupcji w Komendzie Głównej - jest prawdziwe. Twierdzi on, że wręczył łapówkę, by uzyskać kontrakt na leasing samochodów dla policji. Kontakty z przedsiębiorcą miało dwóch pracowników cywilnych najniższego szczebla, choć w tle pojawiają się inne nazwiska - mówi "Gazecie" gen. Eugeniusz Szczerbak, zastępca szefa policji nadzorujący CBŚ i Biuro Spraw Wewnętrznych.
Wątek klimatyzatorów i broni pojawia się w innym kontekście. Nie ma żadnych zatrzymań ani zarzutów w sprawie klimatyzatorów, które miały trafić do policji, a pochodzić z kradzieży tira - tłumaczy Szczerbak.
Prokurator Napierski mówi ostrzej: Śledztwo nie dotyczy opisywanej przez "Gazetę" rzekomej działalności gangu w KGP, który miał współpracować z gangsterami napadającymi na tiry i od których miał dostać kradzione klimatyzatory. Przyznaje jednak, że doczytał się w aktach wątku "bliżej nieokreślonych klimatyzatorów".
Nieoficjalnie w prokuraturze mówią: nazwiska tych samych pracowników KGP, o których pisała "Gazeta", przewijają się też w materiałach innych śledztw. (PAP)