"Gang spawaczy" z Ukrainy zatrzymuje najazd rosyjskich czołgów

Śledź też wydarzenia na Ukrainie w naszej RELACJI NA ŻYWO

Ihor Tokariwski przed wojną - czyli zaledwie ponad tydzień temu - prowadził firmę budującą na obszarze całej Ukrainy wieże telefonii komórkowej. Najazd Władimira Putina na jego ojczyznę pozbawił jego dobrze prosperującą firmę racji bytu.

Gdy na ukraińskie miasta uderzyły z Białorusi siły wroga, Tokariwski skupił się najpierw na tym, co najważniejsze. Wysłał swoją rodzinę - żonę i dwuletniego synka - w bezpieczne miejsce poza granicami najechanego kraju. A potem pomyślał, jak to zrobić, by przyłączywszy się do oddziałów obrońców kraju, być najbardziej przydatnym.

Jego niezwykłą elastyczność i innowacyjność, połączoną z patriotycznym polotem opisuje "The Times". 35-latek wpadł na pomysł genialny. Z dnia na dzień postanowił się przebranżowić. Zamiast wież telekomunikacyjnych zaczął konstruować "pułapki na czołgi" - przeszkody, które nie pozwolą ciężkim pojazdom militarnym przedostać się do celów ataków.

To niełatwe zadanie. Trzeba stworzyć takie zapory, które uszkodzą gąsienicę czołgu, skonstruowaną specjalnie tak, by mało co mogło zatrzymać pojazd. Konstrukcja musi być mocna, niszczyć opony wojskowych ciężarówek, unieruchamiać pojazdy opancerzone i zatrzymywać czołgi.

"Gang spawaczy" działa skutecznie, dniem i nocą produkując najeżone urządzenia z szyn, metalowych rur i stalowych listew budowlanych. Firma działa, tworząc niekomercyjnie system obrony kraju. Spawacze mają co robić - tworzą skomplikowane metalowe rzeźby, które mają dać w kość rosyjskim agresorom.

W ten domowy przemysł zbrojeniowy zaangażowało się wielu Ukraińców. Działają manufaktury wytwarzające maskujące siatki oraz zasoby bomb zapalających, czyli koktajli Mołotowa, które stały się już symbolami tej wojny, w której ukraiński naród zaprezentował światu swoją odwagę, waleczność i niezłomność.