Gadaj, śmieciu

W polskich śmietnikach coraz częściej lądują dewocjonalia, ambitne wydawnictwa oraz regały z Ikei. Coraz rzadziej - telewizory i pieniądze.

Gadaj, śmieciu

Podczas rekonesansu po sztabowych śmietnikach, jaki odbyłem w powyborczy poranek 26 września, dowiedziałem się, że politycy PiS nie odżywiają się zdrowo. W koszach znalazły się pudełka po pizzy Dominium oraz puszki po napojach energetyzujących Red Bull. Ludzie z LPR gustują w tequili, mimo że podczas oficjalnego wieczoru wyborczego alkoholu nie pili. Z kolei PO i PSL nie zachowały się proekologicznie - w śmietnikach znalazło się pełno plastikowych kubeczków po piwie (PSL - browar Jabłonowo, PO - kubeczki anonimowe). W śmietnikach stojących przy sztabach PIS i PSL znaleźliśmy też butelki mocniejszych trunków (PSL - wódka Koneser, PiS - wódka Bols). Grzebiąc w śmieciach zwykłych oraz mniej lub bardziej prominentnych, warto jednak pamiętać, że to zabawa przypominająca szukanie igły w stogu siana - Polska produkuje dziś 15 milionów ton śmieci rocznie (nie licząc odpadów przemysłowych). To 300 kilogramów na każdego Polaka. - Śmieci mówią o naszym bogactwie, a to, w jaki sposób je wyrzucamy i co się w nich
znajduje, mówi nieraz o ludziach więcej niż badania socjologiczne - twierdzi Włodzimierz Pessel, pionier polskiej garbologii, czyli nauki wyciągającej socjologiczne wnioski z grzebania w śmietnikach.

Zgniecione, nie wrzucone

Włodzimierz Pessel na swoje pierwsze badanie warszawskich śmietników wybrał drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, tak by śmietniki były dobrze napełnione. Zauważył, że zamiast szkieletów po rybach ludzie wyrzucają teraz opakowania po rybnych przetworach, a świąt nie wyobrażają sobie bez chipsów i butelek Coca-Coli z Mikołajem (oraz większej dawki papierosów).

To znaczący dowód na to, że coraz rzadziej sami przygotowujemy jedzenie, a coraz częściej zjadamy coś gotowego lub - w dni powszednie - stołujemy się na mieście. Kolejny dowód: kiedyś pojemniki kapały, były wewnątrz mokre. - Teraz jemy więcej mrożonek, a mniej świeżych warzyw. W śmietnikach nie ma już tyle obierek, z których wyciekałyby soki - wyjaśnia Eugeniusz Góra, rzecznik stołecznego Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania.

Im mniej obierek, tym więcej plastikowych opakowań. Należące do MPO laboratorium chemiczne wyznaczyło śmieciarkom badawcze trasy, które obejmują trzy reprezentatywne dla socjalnego statusu warszawiaków dzielnice. Od 10 lat śmieci zwożone są z tych tras do zakładu, suszone w temperaturze 105 stopni Celsjusza i analizowane. MPO dzięki temu wie, czy śmieci przybywa, czy ubywa, czy zwiększa się ich objętość, czy nie rośnie ich toksyczność. Takie prognozy pomocne są w ustalaniu, jakie śmieciarki kupić, ile, jak utylizować śmieci. - Przystosowaliśmy śmieciarki do wzrastających w ogromnym tempie ilości tworzyw sztucznych - mówi Jadwiga Jaroszyńska, zastępca dyrektora laboratorium. - Kiedyś śmieci były wrzucane do wozu, teraz są od razu zgniatane.

Po ilości i rodzaju tworzyw sztucznych można rozpoznać, z której części miasta pochodzą dane śmieci. Rodziny z Ursynowa, ocenianego przez badaczy jako bogatsze, biorą z hipermarketów więcej torebek. Kupują bowiem więcej i przewożą zakupy samochodami. Piwo pija się tam zazwyczaj z butelek, a wodę z 1,5-litrowych butli.

Z kolei w jedną torebkę upakować chcą jak najwięcej mieszkańcy Pragi Północ - ci muszą sami dźwigać zakupy. W śmieciach dużo częściej trafimy na puszki po piwie i pięciolitrowe pojemniki na wodę. Wszyscy wychodzą do śmietnika dużo częściej niż parę lat temu, a ich śmieci stały się mniej poręczne (choć lżejsze) - objętość zwiększają właśnie plastikowe butelki i reklamówki.

Dóbr dość dużo

Dziwnie to zabrzmi, ale do kosza trafia też dużo mniej pieniędzy. - Pieniądze, chowane kiedyś po książkach czy w ubraniach, wyrzucane były przypadkowo przy generalnych porządkach - mówi Gabriela Mojkowska pisząca na Wydziale Etnologii Uniwersytetu Warszawskiego pracę magisterską ,Ludzie pośród śmieci". - Dziś pieniądze w domu rzadko kto trzyma, coraz częściej posługujemy się kartą magnetyczną - wyjaśnia.

Nie znaczy to, że nasze śmieci są mniej cenne.

- Znajduję na śmietnikach części komputerowe czy całe komputery - mówi wydawca Paweł Dunin-Wąsowicz. - Dwa lata temu, gdy zacząłem zaglądać do śmietników, było to raczej nie do pomyślenia. Widziałem też parę razy wystawione przy śmietnikach Billy, czyli najtańsze regały na książki z Ikei - twierdzi Dunin-Wąsowicz, który w śmietnikach poszukuje głównie literatury pięknej, płyt winylowych i kaset. Dóbr kultury na śmietnikach jest dziś dość dużo. - Udało mi się znaleźć płyty i kasety Bułata Okudżawy, Jacka Kaczmarskiego, grupy The Police i Laurie Anderson. Trafiałem też na książki Kurta Vonneguta, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego czy albumy o powstaniu warszawskim - wymienia wydawca.

W śmietnikach lądują nawet te przedmioty, których dotąd nie pozbywano się wcale. - Ludziska wyrzucają figurki święte, modlitewniki, różańce i inne pamiątki z Pierwszej Komunii - wylicza pan Wincenty Lulis, który od czterech lat utrzymuje się ze zbierania śmieci. Jednocześnie z trudem pozbywamy się sprzętu RTV i gazet. Na śmietniki rzadko trafiają dziś telewizory i kolorowe magazyny. Te ostatnie można znaleźć jedynie w bogatszych dzielnicach. - Pojemniki na papier w wielu miejscach stoją puste - mówi pracownik firmy wywożącej śmieci SITA.

Wkurzający niedopałek

Przy śmietnikach ujawniamy swoją mentalność. Tam gdzie śmietnik jest ogólnie dostępny, śmiecimy - deski czy kartony zostawiamy luzem na podwórku, starych mebli nie oddajemy do komisu czy potrzebującym, lecz wystawiamy je koło śmietnika, a chleb kruszymy dla ptaków. Wyjątkiem są ci, którzy dorobili się mieszkań w nowych osiedlach. Stali się śmieciowymi mieszczanami i odpady sprywatyzowali - zamykają je w murowanych altankach na klucz. - Prywatyzacja śmieci wiąże się z uznaniem, że poszanowanie własności powinno dotyczyć wszystkich sfer życia, także śmietnika. Bierze się to również stąd, że w Polsce zapanowała moda na podrzucanie odpadów między wspólnotami mieszkaniowymi. Trudno ludziom zaakceptować, że za śmieci trzeba płacić - mówi Włodzimierz Pessel. Prywatyzacja wymusza dbałość o porządek. Przestrzeń publiczna już nie. Potwierdza to ankieta portalu Autocentrum.pl, który zapytał kierowców: Jakie zachowania innych kierowców denerwują nas najbardziej? Okazało się, że bardziej od opóźnionego ruszania ze
świateł i wymuszania pierwszeństwa przez kierowców autobusów wkurza nas wyrzucanie niedopałków papierosów i opróżnianie popielniczek pod samochód czy przez okno.

Kłamstwem byłoby jednak mówienie, że każdy polski śmietnik wygląda tak samo. Śmietniki żyją, zmieniają się w zależności od pory roku. Jeśli teraz pobiegniecie do koszy, być może znajdziecie w nich jeszcze książki i podręczniki - wyrzucane są we wrześniu. Trochę cierpliwości i książkę poczytacie na wyciągniętej ze śmietnika kanapie - meble to śmietnikowa specjalność późnej jesieni. Zimą liczcie już na siebie - ludzie pozbywają się ubrań dopiero na wiosnę.

* Garbologia:

Z ang. garbage, czyli śmieci. Nazwa dziedziny naukowej ukuta przez amerykańskiego naukowca William Rathje. Garbologia w USA zdobyła popularność zwłaszcza wśród koncernów spożywczych i agencji rządowych. Amerykański urząd podatkowy może zajrzeć do śmieci, aby za ich pomocą zweryfikować zeznania podatkowe. James Dunkel, dentysta, został oskarżony o unikanie płacenia podatków na podstawie dokumentów ze śmietnika położonego na parkingu znajdującym się przy jego gabinecie dentystycznym. Uznano, że śmietnik stał na terenie publicznym, urząd podatkowy mógł więc grzebać w stosie igieł i zębów bez nakazu prokuratora.

Sam Rathje przez ponad 30 lat zwoził śmieci (z pomocą ponad pół tysiąca pracowników), dokładnie je oglądał, ważył i mierzył. Jednocześnie robił ankiety wśród mieszkańców, którzy zdecydowali się mu dostarczać swoje odpady. Wnioski były zaskakujące. Amerykanie potrafią spożywać do 40 procent więcej żywności, niż deklarują. Rarytasy trafiają na śmietnik częściej niż jedzenie zakupione w zwykłych opakowaniach. Okazało się też, że Amerykanie piją nawet o 60 procent więcej mocnych trunków, niż deklarują. Rathje zwrócił uwagę, że rodziny, które kupują mało świeżej żywności, a dużo posiłków gotowych, wyrzucają głównie żywność świeżą. Mają bowiem pieniądze na dobre zaopatrzenie domu, a mało czasu, by wykorzystać wszystkie produkty. Z kolei rodziny, które kupują lepsze pieczywo, wyrzucają je częściej niż ci, którzy jedzą zwykły chleb - do odpadów trafia tylko 10 procent kupowanego chleba i aż 35 procent pieczywa takiego jak bułki do hot dogów lub hamburgerów. Wniosek: niewielu Amerykanów zdaje sobie sprawę, jak
nieracjonalnie podchodzi do swoich zakupów.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)