Francuscy politycy winni niechęci społeczeństwa do eurokonstytucji
To francuska klasa polityczna ponosi
odpowiedzialność za fałszywą ocenę rozszerzenia UE i obawy, jakie
budzi ono w społeczeństwie francuskim, co w efekcie rodzi
negatywny stosunek do konstytucji unijnej - mówi politolog Jacques
Rupnik z CERI (Ośrodek Badań Stosunków Międzynarodowych).
27.05.2005 | aktual.: 27.05.2005 12:04
Po stronie "nie" wyeksponowano kwestię socjalną i delokalizacje, czyli przenoszenie produkcji do krajów gdzie niższe są koszty. I nagle stajemy wobec oskarżenia nowych członków UE. Referendum w sprawie konstytucji przekształca się w retrospektywne referendum w sprawie rozszerzenia - mówi Rupnik.
Istnieją rozbieżności poglądów między starymi i nowymi członkami Unii, zwłaszcza wokół kwestii wojny w Iraku oraz modelu ekonomicznego i socjalnego. Ale istniały one już w łonie starej Unii. Rozszerzenie sprzyjało jedynie ich ujawnieniu- zauważa francuski politolog.
Według niego, jeśli chodzi o delokalizacje, nie ma żadnego związku między nimi a konstytucją UE. Nawet jeśli konstytucja zostanie odrzucona, delokalizacje będą ciągle dokonywane. Gra się tutaj na złudzeniach i lękach - mówi Rupnik.
Cytuje on fakty według danych Komisji Europejskiej: we Francji wskutek delokalizacji zlikwidowano 6500 miejsc pracy. Dzięki nadwyżce handlowej z krajami Europy Środkowej i Wschodniej, które od 1 maja 2004 są w UE, w ostatnim dziesięcioleciu stworzono we Francji 150 tys. nowych miejsc pracy.
W żadnym momencie od 1989 r. francuska klasa polityczna nie wyjaśniła związków, jakie istnieją między upadkiem dyktatury komunistycznej, nastaniem demokracji i perspektywą integracji europejskiej. Nikt również nie wyjaśnił, jaką szansę stanowi demokracja i stabilizacja na wschodzie kontynentu. Wreszcie, nikt nie wyeksponował nadzwyczajnego sukcesu tych przemian. Rozszerzenie prezentowano raczej pod hasłem: "Ile będzie to nas kosztować?" lub "Jaka konkurencja powstanie?" - mówi politolog.
Rupnik uważa, że szczególnym novum w sprawie referendum we Francji jest negatywne stanowisko lewicy wobec konstytucji unijnej. Być może zwolennicy lewicy źle przetrawili upadek komunizmu i zniknięcie modelu alternatywnego. Paradoksalnie, to "nie" francuskiej lewicy antykapitalistycznej mogłoby oddać usługę zwolennikom "nie" na Wschodzie, w dużym stopniu wyznawcom suwerenności i liberalizmu.
Francuskie "nie" mogłoby być interpretowane w krajach Europy Wschodniej jako odrzucenie tych krajów, które po 1945 r. miały nieszczęście znaleźć się po złej stronie żelaznej kurtyny - konkluduje Rupnik. Wywiad z politologiem zamieścił niezależny lewicowy dziennik "Liberation".