Trwa ładowanie...
02-12-2013 13:15

Francja wysyła posiłki do Republiki Środkowoafrykańskiej. Czy uda się powstrzymać rozlew krwi?

Francja wysłała posiłki do Republiki Środkowoafrykańskiej, w której stacjonuje jej kontyngent. Paryż od wielu miesięcy alarmuje, że w jednym z najbiedniejszych państw na świecie wkrótce może dojść do zbrodni na skalę ludobójstwa.

Francja wysyła posiłki do Republiki Środkowoafrykańskiej. Czy uda się powstrzymać rozlew krwi?Źródło: AFP, fot: Sia Kambou
d4fekl7
d4fekl7

Francja rozmieściła w Republice Środkowoafrykańskiej 200 dodatkowych żołnierzy. Wkrótce spodziewanych jest także 500 kolejnych. Do tej pory Paryż utrzymywał na miejscu 400 żołnierzy, którzy mieli za zadanie chronić francuskich obywateli (RŚA w 1960 roku odzyskała niepodległość od Francji).

"Upadłe" państwo

Nowi żołnierze mają pomóc w zaprowadzeniu porządku w państwie, które w sierpniowym raporcie ONZ zostało uznane za "upadłe". Według Narodów Zjednoczonych, obecnie nikt nie sprawuje skutecznej władzy w Republice Środkowoafrykańskiej, nie obowiązują żadne prawa, a uzbrojone oddziały partyzantów i rabusiów dokonują mordów, gwałtów i grabieży. W ciągu ostatniego półrocza ponad 10 proc. ludności tego 4,6-milionowego kraju zostało zmuszone do ucieczki z własnych domów.

W marcu br. fotel prezydencki, w wyniku zamachu stanu, zajął Michel Djotodia, lider Seleki - koalicji antyrządowych rebeliantów, którzy obalili prezydenta Francoisa Bozize.

Pięć partyzanckich armii, zjednoczonych w sojusz tylko wspólną wrogością wobec Bozize, zaczęło między sobą walczyć o łupy zaraz po ucieczce prezydenta. W wioskach, porzuconych przez wojsko i policję, nastoletni rebelianci z karabinami zaczęli stanowić jedyną władzę.

d4fekl7

Obecny prezydent, pogrążonego w chaosie kraju, wywodzi się z muzułmańskiej mniejszości, która przez wiele lat rządów chrześcijan była marginalizowana. Budzi to dodatkowy niepokój o sytuację ludności. W ostatnim czasie dochodziło bowiem do licznych pogromów na tle wyznaniowym, które Francja odbiera jako sygnały potencjalnego ludobójstwa.

Spokojniej w stolicy, krwawo na prowincji

Jak podaje BBC, na wieść o wzmocnieniu francuskich sił, niektóre zbrojne grupy już opuściły stolicę - Bangi. Warto jednak zaznaczyć, że stolica jest relatywnie spokojnym miejscem na tle reszty państwa.

William Edmundson z BBC dotarł do miasta Bossangoa, położonego około 300 km na północ od Bangi. Korespondent twierdzi, że chociaż bojówki Seleki zostały oficjalnie rozwiązane, to rebelianci wciąż są aktywni w całym kraju. Oprócz nich, na ulicach miast widoczni są żołnierze z Francji, członkowie misji pokojowej Unii Afrykańskiej i oddziały paramilitarne wierne obalonemu prezydentowi Bozize.

Według przedstawicieli ONZ, nie da się policzyć ofiar toczącego się konfliktu, bo rejony wiejskie, w których dochodzi do największych zbrodni, pozostają zbyt niebezpieczne i niedostępne.

d4fekl7

Pogromy na tle wyznaniowym. ONZ pomoże?

Gwałty, mordy i haracze sprawiły, że chłopi ruszyli do większych miast, szukając ratunku i bezpieczeństwa. Opustoszałe wioski oznaczają niezebrane plony, a to zaś zapowiada kłopoty z zaopatrzeniem w żywność. Organizacje humanitarne alarmują, że już dziś nawet mieszkańcy większych miast mogą sobie pozwolić często na zaledwie jeden posiłek dziennie.

Rebelianci z Seleki wywodzą się z muzułmańskiej północy kraju (ok. 15 proc. ludności wyznaje islam), zaniedbywanej i prześladowanej za rządów Bozize, pochodzącego z ludu Gbaya z chrześcijańskiego południa. Przejąwszy władzę w Bangi, rebelianci zachowują się na południu jak okupacyjna armia, łupiąca domy, sklepy.

Muzułmanie od lat narzekali, że traktowani są jak obywatele drugiej kategorii - podnosili bunty i powstania zbrojne. Ostatnie z nich wyniosło do władzy Djotodię, pierwszego muzułmanina u steru rządów w Bangi.

d4fekl7

Przejąwszy panowanie nad krajem, muzułmańscy partyzanci, a także wspierający ich w nadziei na łupy ochotnicy z Sudanu i Czadu uznali, że mają sprawiedliwe prawo, by odbić sobie na chrześcijanach lata krzywd.

W Bangi zaczęły się pogromy chrześcijan i grabieże należących do nich sklepów i domów. W oddalonych od stolicy miastach na północy pogromy przerodziły się w wojnę domową. Muzułmańscy partyzanci wycinali w pień i puszczali z dymem chrześcijańskie wsie, oskarżając ich mieszkańców o wspieranie Bozizego, który z wygnania odgraża się, że wróci upomnieć się o władzę. W odpowiedzi, chrześcijanie stworzyli zbrojne milicje, które bronią ich wsi przed najazdami, ale także - według zasady "oko za oko" - dokonują pogromów muzułmańskich sąsiadów.

Obecnie w Republice Środkowoafrykańskiej przebywa 2,5 tys. żołnierzy Unii Afrykańskiej. Ten kontyngent zwiększy się do 3,6 tys. z początkiem przyszłego roku. W tym tygodniu ewentualne przejęci misji pokojowej i wysłanie dodatkowych sił ma przedyskutować także ONZ.

Źródło: bbc.co.uk, PAP, WP.PL

d4fekl7
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4fekl7
Więcej tematów