"Francja poza boiskiem"
Odrzucając w niedzielnym referendum
konstytucję UE, Francja znalazła się poza boiskiem i na razie może
tylko "siedzieć cicho" - ocenił w Warszawie centrowy
francuski eurodeputowany Jean-Louis Bourlanges.
31.05.2005 | aktual.: 31.05.2005 19:29
Bourlanges był gościem wyjazdowego posiedzenia frakcji Parlamentu Europejskiego Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE).
Bourlanges nie podziela opinii, iż główną przyczyną odrzucenia konstytucji we Francji był sprzeciw wobec prezydenta Jacques'a Chiraca i byłego już premiera Jean-Paula Raffarina. Pewną rolę odegrało tu rozszerzenie UE - to demokratyczny protest wobec tego, że Francuzi zostali postawieni przed faktem dokonanym, jakim było rozszerzenie - ocenił francuski polityk.
W jego ocenie, powodem decyzji w referendum była też obawa Francuzów przed obecnym ładem ekonomicznym i globalizacją, "przed tym często przywoływanym 'polskim hydraulikiem', przed konkurencją z Chin, Indii czy delokalizacją". Francuzi zanegowali model społeczno-ekonomiczny i kapitalizm liberalny. Francja nie jest w stanie uznać oficjalnie świata, w którym żyje, a ten świat nie chce się zmienić - dodał.
Bourlanges przyznał, że na pytanie, czy kontynuować proces ratyfikacji unijnej konstytucji, jako Francuz odpowiedziałby, że Francja może tylko siedzieć cicho. W pewnym sensie wypadliśmy z gry. Mam nadzieję, że nie na długo, ale znaleźliśmy się poza boiskiem - powiedział.
Jego zdaniem bardzo prawdopodobne jest, że nastąpi zawieszenie procesu ratyfikacji. Prawdopodobnie - jak ocenił - "nie" konstytucji powie Holandia, a brytyjski premier Tony Blair nie powie swym współobywatelom, że powinni poprzeć coś, co inni odrzucili.
Bourlanges uważa też, nie ma co renegocjować w Traktacie Konstytucyjnym. Nie należy też liczyć na to, że Francja powtórzy głosowanie nad tym samym dokumentem. Który prezydent i który rząd poda nam jeszcze raz szklankę oleju rycynowego wieczorem, skoro nie chcieliśmy jej wypić w południe - mówił francuski eurodeputowany.
Jedynym wyjściem jest - jego zdaniem - okrojenie tekstu Traktatu do zapisów instytucjonalnych i nienazywanie go konstytucją. Wówczas po 2007 roku Francuzi mogą wysłać inny sygnał niż ten, który dali w niedzielę - powiedział Bourlanges.
Z Bourlanges'em polemizował polski eurodeputowany z liberalnej frakcji w PE Bronisław Geremek. Uważa on, że obecnie tylko Francja ma udzielić odpowiedzi, jak wyjść z kryzysu. Nie należy też wykluczyć powtórzenia referendum.
Obecny na posiedzeniu ALDE b. premier Tadeusz Mazowiecki powiedział, że po niedzielnej decyzji Francuzów, potrzebny jest jasny sygnał, iż integracja europejska nie zostanie zastąpiona węższą integracją poszczególnych państw UE. Ponadto - jak mówił - przywódcy przekazać społeczeństwom, że nadal trzeba iść w kierunku wskazanym przez Traktat Konstytucyjny. Przezwyciężenie kryzysu to nie tylko sprawa dobrej taktyki, ale także zaangażowania w większe zrozumienie społeczne - przekonywał Mazowiecki.
Także konstytucjonalista prof. Piotr Winczorek ocenił, iż pozostałe państwa Europy nie powinny się zrażać tym, co stało się we Francji, ale muszą iść własną drogą i wyrazić swój stosunek do konstytucji UE.